IF Brommapojkarna to największy klub w całej Europie. Oczywiście nie mowa tu o poziomie sportowym, a o liczbie sekcji piłkarskich, z których wielu młodych zawodników staje się profesjonalistami. Tacy panowie jak Dejan Kulusevski, Ludwig Augustinsson, Albin Ekdal i John Guidetti stawiali swoje pierwsze kroki właśnie na boiskach zachodniego Sztokholmu. "Chłopcy z Brommy" mają sporo powodów do dumy, lecz ich polityka przysparza niektórym sporo cierpienia.
Pomysł na taki a la reportaż wpadł mi do głowy całkowicie przypadkowo. Po kilku perturbacjach udało się przyjechać do Szwecji na święta wielkanocne, a moim celem była podróż do Malmö, gdzie miało miejsce hitowe starcie z AIK. Niestety, ale z powodów finansowych musiałem to odpuścić i poszukać jakiejś alternatywy. Ostatecznie padło na drugoligowe starcie na obrzeżach Sztokholmu pomiędzy IF Brommapojkarna a Skövde AIK. Nie zamierzam nikomu mydlić oczu – początkowo poziom ekscytacji wynosił równe zero. Jednak te nieoczywiste historie zazwyczaj są najciekawsze…
Jesteśmy zmęczeni
W przeddzień wyjazdu do Szwecji wiedziałem, że wybiorę się na mecz Brommy. Z tego też powodu postanowiłem skontaktować się z jednym z kibiców tamtejszego klubu. Pomyślałem, że skoro nie mam co oczekiwać wielkiego poziomu sportowego, to może chociaż spróbuję stworzyć jakiś ciekawy materiał. Ów sympatyk nie chciał, by jego imię było wykorzystane w mediach, więc na potrzeby tego a la reportażu nazwałem go Rasmus.
18 kwietnia, gdzieś po godzinie 11:00, byłem w trakcie podróży na stadion Grimsta IP. Blask promieni słonecznych oświecał moje lico, wszędzie otaczała mnie cudowna szwedzka architektura. Nie mogłem się jednak na tym skupić, gdyż czułem przede wszystkim spore zmieszanie. IF Brommapojkarna zawsze kojarzyła mi się z piękną instytucją, która stawia na rozwój przyszłych pokoleń. Rasmus kompletnie zmienił mój światopogląd.
– No tak, fajnie, że tak myślisz. Tylko na mnie nie robi to żadnego wrażenia. Ja nie przychodzę na stadion po to, by myśleć o przyszłości, tylko żeby się trochę pocieszyć z tego, co jest teraz. Jestem kompletnie zmęczony gadką o tym, jak Bromma jest świetnym miejscem do rozwoju. Wszyscy gdzieś chyba zapomnieli, że to pierwsza drużyna jest najważniejsza i to na niej powinniśmy się skupiać. Gdzieś w 2015 roku [po awansie do szwedzkiej ekstraklasy] pojawiła się nadzieja na lepsze jutro, ale teraz to się nawet nie łudzę i zaangażowanie ludzi na stadionie mnie tylko w tym utwierdza – podsumował Rasmus.
I rzeczywiście. Będąc na stadionie wraz z moim tatą, poczuliśmy niemałe zakłopotanie. W 8. minucie goście otworzyli wynik spotkania i na całej arenie wybuchła ekstaza. Z czystej obserwacji wyniknęło, że większa część publiczności pochodziła z oddalonej o ponad 330 kilometrów miejscowości Skövde. Była nawet malutka grupa ultrasów, natomiast zaangażowanie sympatyków Brommy pozostawiało sporo do życzenia.
Niełatwa historia współczesna
Bycie kibicem IF Brommapojkarna to z pewnością twardy orzech do zgryzienia. Wystarczy jedynie spojrzeć na historię ostatnich kilku sezonów:
- 2012 – awans do Allsvenskan
- 2013 – utrzymanie na 13. miejscu
- 2014 – spadek z elity
- 2015 – spadek z Superettan (odpowiednik polskiej 1. ligi)
- 2016 – awans z drugiej ligi
- 2017 – awans do Allsvenskan
- 2018 – spadek z elity
- 2019 – spadek z Superettan
- 2020 – utrzymanie w drugiej lidze
- 2021 – awans do Superettan
Istna sinusoida. Rasmus wielokrotnie wspominał o braku nadziei. Z jednej strony oczywiście cieszy się na wieść, że kolejny młodzian dostaje szansę w jakimś wielkim klubie, lecz koniec końców jego ukochane IF Brommapojkarna nie ma z tego żadnych wielkich korzyści. Gdy klub już sięga elity, to praktycznie natychmiastowo pojawia się kolejne rozczarowanie. Błędne koło trwa już około dziesięciu lat.
– Trudno się nie cieszyć z transferów młodych chłopaków do wielkich drużyn. Nasze szkolenie naprawdę stoi na bardzo wysokim poziomie i to widać po zawodnikach, którzy wchodzą do pierwszego zespołu. Nie raz łapałem się za głowę z zachwytu, ale po chwili sobie uświadamiałem, że kompletnie nie mam czym się ekscytować. Przecież ten chłopaczek zaraz będzie grał gdzieś we Włoszech albo w Belgii i pozostaną mi jedynie jakieś szczątki wspomnień – żali się Rasmus
– Do dzisiaj bardzo ciepło wspominam Johna Guidettiego. Ten facet miał w sobie taką nonszalancję i pewność siebie z piłką przy nodze – imponowało mi to. Tylko problem leży w tym, że jak ktoś pokaże chociaż zalążki talentu, to trzeba pogodzić się z tym, że praktycznie od razu od nas ucieknie. I naprawdę ani trochę mnie to nie dziwi. Denerwuje mnie po prostu to, że nie staramy się w odpowiedni sposób wzmocnić pierwszego zespołu. Brakuje nam klubowej tożsamości. Przez to moja miłość do tego klubu z roku na rok wygasa. Oczywiście mam nadzieję, że w końcu coś się w tej sprawie ruszy do przodu, ale trudno mi o poczucie nadziei. Nadziei, za którą tęsknię – mówi Rasmus
Wiesz, kiedy o nas jest głośno?
Szczerze mówiąc, od kiedy głęboko interesuję się szwedzką piłką (jakieś 13 lat), chyba nigdy nie spotkałem się z jakąś poważniejszą krytyką w kierunku „Chłopców z Brommy”. Tamtejsze środowisko piłkarskie bardzo docenia wkład IF Brommapojkarna w rozwój futbolu. W końcu ta instytucja wyprodukowała zawodników pokroju Albina Ekdala, Dejana Kulusevskiego czy Ludwiga Augustinssona – czyli ważnych reprezentantów kraju. I naprawdę trudno o jakieś negatywne odczucia w ich kierunku. Patrząc na herb, zawodników i stadion, zawsze na moich ustach pojawiał się delikatny uśmiech.
– Wiesz co, ja ten cały szacunek mam już kompletnie gdzieś. Dobrze, że masz takie odczucia, bardzo mnie to cieszy. Ale z drugiej strony nie ma to już żadnego znaczenia. Czuję się jak ten napompowany balon przed naszym stadionem, który zresztą sam zobaczysz. Nie wiem, czy cała nasza społeczność ma takie odczucia i nie zamierzam się wypowiadać w imieniu wszystkich, lecz o wiele bardziej wolałbym, by mój klub w końcu na dłużej został w Allsvenskan, niż słyszeć o kolejnym sukcesie młodzika, który od nas odchodzi – mówi Rasmus.
– Wiesz, kiedy jest o nas głośno? Nie z powodu dobrego meczu i też nigdy z powodu naszej pierwszej drużyny, a oczywiście przez jakiś wychodzący transfer. Już na wymioty mnie bierze, gdy czytam o tym, że jakiś 16-latek jedzie grać do Niemiec. Dobrze dla niego, ale ileż można. Moim małym marzeniem jest, żeby w końcu poczytać coś dobrego o meczu seniorów. Przy tej polityce i etosie klubowym to jednak mało prawdopodobne – opowiada Rasmus.
I tak mając w pamięci te słowa, zaczynałem wszystko powoli rozumieć. Rozgoryczenie Rasmusa, choć czasami trochę przesadzone, jest w pełni zrozumiałe. Kibicujesz całe swoje życie jednemu klubowi, a momenty radości ledwo można policzyć na palcach obu dłoni. Obserwujesz tych młodych chłopaków i nawet nie możesz się z nimi zżyć, bo zaraz odejdą. A ci, którzy tu są, traktują Brommę jako pewien etap kariery. To chyba jedna z najtrudniejszych miłości, z jaką się spotkałem.
Tych dzieciaków wcale nie interesuje Bromma
IF Brommapojkarna oferuje znakomite szkolenie. Wszyscy niezależnie od płci i wieku znajdą coś dla siebie. Imponujące przede wszystkim jest to, że jeśli zaczynasz swoją karierę w Brommie, to szanse na utrzymywanie się w przyszłości z piłki rosną. Wiadomo – nie każdy będzie Kulusevskim, ale wielu mniej utalentowanych chłopaków ma szansę na grę, bo Brommapojkarna w CV od razu zwiększa atrakcyjność dla potencjalnych pracodawców.
Według Rasmusa problemem jest brak wszczepiania tożsamości klubowej od najmłodszych lat.
– Myślę, że te dzieciaki przede wszystkim nie czują żadnej przynależności klubowej. Oni mają wielkie aspiracje, potrafią robić piękne rzeczy z piłką, ale już od początku są nastawieni na grę w lepszym zespole. Nie mówię, że Szwecja jest wymarzonym środowiskiem do gry w piłkę, ale nawet ci mniej utalentowani długo nie zastanawiają się, tylko zamiast zostać, to próbują jak najszybciej odejść. Nie mamy im nic ciekawego do zaoferowania, oczywiście na poziomie seniorskim. Juniorzy mają wszystkie potrzebne narzędzia do zrobienia wielkiej kariery – podsumowuje Rasmus.
Trudno się też dziwić. Obecnie gra w pierwszej drużynie IF Brommapojkarna nie jest najciekawszą perspektywą i młodsi szukają miejsca w Allsvenskan, a jeśli ktoś się po nich zgłosi, to raczej nie mają żadnego dylematu. Nie można ich za to winić, bo jest to przede wszystkim problem instytucji. Nie mają żadnych argumentów, by przynajmniej spróbować ich zatrzymać.
Widać tam pasję
„Chłopcy z Brommy” mimo negatywnych słów Rasmusa budzą we mnie masę pozytywnych emocji. Atmosfera na stadionie pozostawiała sporo do życzenia i rzeczywiście widać chociażby po banerach, że ich główną osią zainteresowania są drużyny młodzieżowe. To na tym klub opiera swoją politykę i raczej się nie zanosi, by nadeszły jakieś zmiany. Nadzieją oczywiście jest awans do Allsvenskan, choć przeszłość już nas nauczyła, że to wcale nie musi czegokolwiek zmienić. Ale sam mecz i możliwość obserwacji kilku chłopaków było naprawdę świetnym doświadczeniem. Tym bardziej że Brommapojkarna zdołała odrobić dwubramkową stratę.
Oczywiście dla bezstronnych obserwatorów Bromma jest imponującą instytucją, ale kibice muszą przeżywać sporą sinusoidę i weltschmerz. Rasmusowi i wszystkim sympatykom życzę sukcesów, bo naprawdę zasługują na chwile radości.