Różnie przebiegają losy klubów, które żegnają się z angielską Premier League. Zdarza się, że wracają one po sezonie czy dwóch, by na dłużej zakotwiczyć w jednej z najlepszych lig świata. Są też takie przypadki jak Sunderland czy Charlton, które po spadku do Championship staczają się coraz niżej. Gdzieś pośrodku są takie kluby jak Bolton, Norwich czy też Hull City.
Ostatni z tych klubów spadł z Premier League w sezonie 2016/2017. Wówczas do zespołu „Tygrysów” trafił Kamil Grosicki, który jednak nie pomógł w utrzymaniu się drużyny z Hull. Dalsze losy Polaka są nam doskonale znane, przeplatane spekulacjami na temat jego przyszłości i niedoszłymi transferami (vide ten słynny do Burnley właśnie w 2016 roku). Zostawmy jednak na chwilę „Grosika” i skupmy się na jego klubie, który przed jego przyjściem miał za sobą kilka sezonów na najwyższym szczeblu rozgrywkowym przeplatanych spadkami do ligi niżej.
Historyczny awans
W 2007 roku zespół występujący na KCOM Stadium po raz pierwszy zawitał do Premier League. Było to nie lada wydarzenie dla drużyny z Hull, która w sezonie 2007/2008 cudem utrzymała się w lidze. Można zresztą zauważyć, że historia była analogiczna do tej z ostatnich lat klubu, o czym wspomina nasz ekspert, wieloletni kibic Hull City, Artur Kliński:
– Historia była dość podobna, bo nikt nie spodziewał się awansu do najwyższej ligi w sezonie 2007/2008. Sezon wcześniej klub utrzymał się rzutem na taśmę w Championship (w ubiegłym sezonie też miał trudne chwile), by w rzeczonej kampanii po play-offach wywalczyć awans do Premier League. I jeśli gdzieś miałbym upatrywać nadziei na awans w tym roku, to tylko przez play-offy.
W istocie, w półfinale play-offów w 2007 roku klub pokonał Watford 6:1 i awansował do finału, w którym wygrał 1:0 z Bristol City. Awans „Tygrysów” z trzeciej ligi do Premier League w trakcie pięciu sezonów był trzecim wynikiem w angielskiej historii. Warto zaznaczyć, że Hull jeszcze dziesięć lat przed tymi wydarzeniami pałętało się po czwartoligowych boiskach, co rusz zmieniając właścicieli. Tym bardziej nie sposób nie docenić historii tego klubu.
Jeden z najpiękniejszych angielskich obiektów, KCOM Stadium
Pamiętny sezon
Klubu, który jak dotychczas nie osiągał spektakularnych sukcesów. Ba, nawet awansując do Premier League, nie czynił tego z pozycji lidera, ale z niższych miejsc, zwykle wywalczając promocję w play-offach. Jak dotąd największym osiągnięciem Hull jest finał Pucharu Anglii w 2014 roku.
Szkoleniowcem zespołu był wówczas Steve Bruce, który w jednym sezonie (2012/2013) doprowadził swoją drużynę do awansu, a następnie do wspomnianego finału FA Cup. W nim Hull zmierzyło się z faworyzowanym Arsenalem. Ekipa „Tygrysów” prowadziła nawet 2:0, jednak ostatecznie szalę zwycięstwa na swoją stronę przechylił zespół Arsene’a Wengera.
Hull zakwalifikowało się więc do europejskich pucharów. W 3. rundzie Ligi Europy trafiło na słowacki Trenczyn, z którym to ledwo się uporało, a w play-offach przyszło mu się zmierzyć z belgijskim Lokeren. W pierwszym meczu na własnym stadionie Hull zwyciężyło 2:1 i można było mieć nadzieję, że nie wypuści takiej szansy z rąk. Niestety, w meczu wyjazdowym przegrało 0:1 i straciło szansę na dalszą przygodę w Europie.
Sporo do poprawy
Przejdźmy jednak do teraźniejszości. Czy Hull City to obecnie ekipa na awans? Ubiegły sezon był w jego wykonaniu fatalny, po spadku z Premier League odeszło sporo kluczowych graczy. W pewnym momencie do klubu zaglądało nawet widmo kolejnej relegacji. O tym, co należałoby poprawić, by realnie myśleć o czymś więcej niż środek tabeli, wypowiada się nasz ekspert:
– Do poprawy gry całej drużyny istotnych jest kilka czynników. Myślę, że kluczowy dla przełamania się po fatalnym początku był pierwszy, wyjazdowy mecz z Boltonem, gdy „Tygrysy” były na dnie tabeli. Mecz o sześć punktów, który udało się wygrać 1:0. W tym spotkaniu właśnie odblokował się Campbell, a z nim cała drużyna. Po słabszym początku sezonu eksplodowali Bowen z Grosickim, jednak największa zasługa w tym wszystkim jest Nigela Adkinsa, który to wszystko poukładał. Drużyna, pewnie też dzięki zbudowanej wynikami pewności siebie, stara się grać piłką. Może nie cały mecz, ale fragmentami na pewno.
Jest charakter w zespole, zawodnicy nie załamują się po stracie bramek, parokrotnie odwracają losy meczu. Tak było w meczu z Birmigham, w którym przegrywali 2:0 po pierwszej połowie, by później wyjść na prowadzenie.Ostatecznie zremisowali na boisku silnego rywala 3:3.
W drużynie znajduje się kilku graczy z przeszłością w Premier League, jak chociażby Fraizer Campbell, wychowanek Manchesteru United. Nie można jednak określić tego zespołu jako drużyny rutyniarzy, pierwsze skrzypce w nim, a może i nawet w całym Championship gra bowiem 23-letni Jarrod Bowen.
Mówi się, iż pod utalentowanego skrzydłowego, który ma już 11 bramek na swoim koncie, zakusy robi m.in. Tottenham. Bowen wyceniany jest na co najmniej 20 milionów funtów. Hull zamierza jednak poczekać do lata ze sprzedażą swojego asa. Może to świadczyć o tym, że po wydarzeniach z ubiegłego sezonu włodarze klubu poszli po rozum do głowy.
„Grosik” wraca do żywych
Jak w tym wszystkim odnajduje się podstawowy skrzydłowy naszej reprezentacji, Kamil Grosicki? W ostatnim czasie 30-letni piłkarz powrócił do świetnej formy, do czego również odnosi się Artur Kliński:
– Co do formy Kamila, to tu już chyba każdy dziennikarz się wypowiedział, skąd ta zwyżka. Odpowiedź jest prosta – zakasał rękawy, przemyślał swoją sytuację i rzeczywiście jest zaangażowany w życie drużyny. Na podstawie obejrzanych meczów, nie skrótów, widać, że Kamil jest bardziej zżyty z drużyną niż wcześniej – zależy mu na grze i wynikach zespołu. Bardzo dobrze wygląda ofensywne trio: Grosicki-Bowen-Campbell. I to właśnie tę dwójkę Kamil bardzo chwalił po jednym z meczów.
Na podstawie obejrzanych meczów, nie skrótów, widać, że Kamil jest bardziej zżyty z drużyną niż wcześniej – zależy ma na grze i wynikach zespołu.
– Jednak co najbardziej mnie zastanawia, to fakt, co jest jego główną motywacją, przyczyną tej transformacji:
a) czy tak jak mówił w wywiadach po ostatnim oknie transferowym: docenia to, co ma, dobry kontrakt, w dobrej lidze, mając też świadomość, że nie ma już 18 lat. Być gwiazdą drużyny, z nadzieją, że może uda się wrócić do PL.
b) potencjalny transfer do lepszego klubu, złapanie zarazem ostatniego, dużego kontraktu – ale za takim ruchem idzie ryzyko, że może przesiadywać na ławce, a w konsekwencji osłabienie swojej pozycji w kadrze.
c) no i właśnie rzeczona reprezentacja. Zobaczył, że obecny selekcjoner bez gry może go nie powołać, a Kamil bardzo utożsamia się z drużyną narodową, więc brak gry w klubie i brak powołań mogłyby być dla niego dużym ciosem.
Dwie bramki i asysta „Grosika” w ostatnim, wygranym 6:0 spotkaniu z Boltonem
Za wcześnie na powrót?
Ostatecznie porzucając już temat Polaka, podsumujmy, czy Hull City faktyczne stać na to, by powalczyć o awans do Premier League. Przypomnijmy, iż obecnie zespół znajduje się na 13. lokacie, jednak komplet zwycięstw w ostatnich pięciu spotkaniach pozwolił na zbliżenie się do czołówki na odległość siedmiu punktów. Wątpliwości na ten temat ma nawet wielki fan „Tygrysów”, jakim jest nasz ekspert:
– Moim zdaniem mimo fenomenalnej formy w ostatnich tygodniach – nie. Patrząc z perspektywy całej ligi, na papierze „Tygrysy” to zespół na środek tabeli, na pewno nie na spadek, co mogły sugerować wyniki z początku sezonu. Przed rozpoczęciem kampanii celem na pewno było spokojne utrzymanie – klub po spadku nie wydaje dużo pieniędzy, sprowadza zawodników bez kontraktu za mniejsze pieniądze albo po prostu wypożycza z wielkich klubów, jak np. Chelsea.
Wygląda więc na to, że celami Hull powinny być stabilizacja i spokojne utrzymanie w środku tabeli, by nie doprowadzić do takiej sytuacji jak w ubiegłym roku. Trener Adkins otrzymał gwarancję, że tacy zawodnicy jak Bowen czy też właśnie Grosicki nie odejdą w najbliższym okienku transferowym, co powinno być kluczem do zapewnienia miejsca w górnej części tabeli Championship.