Życie nie zawsze jest sprawiedliwie, a czasem pisze wręcz brutalne scenariusze. Czasem możesz nie mieć wystarczających umiejętności, wystarczającej zawziętości, a i tak zachodzisz daleko. Innym razem możesz mieć teoretycznie wszystko: pasję, talent, ogromne pokłady ambicji, ale kompilacja różnych pechowych czynników i brak uśmiechu losu powodują, że wielkich celów nie możesz osiągnąć. Z tym drugim problemem zmaga się m.in. Holger Badstuber, który wydawało się, że piłkarski świat ma u stóp, a dziś musi ciągle walczyć, aby zachować marzenia o wskoczeniu na futbolowe szczyty.
Treningi od 13 roku życia w Bayernie, debiut w Bundeslidze w wieku 20 lat, brązowy medal mistrzostw świata i półfinał mistrzostw Europy osiągnięty po ukończeniu zaledwie 22 lat – czyż młody piłkarz może sobie wyobrazić jeszcze lepszy start do wielkiej piłki? Byłoby o to trudno, a to wszystko stało się udziałem naszego bohatera, który swego czasu był uważany za zawodnika, który w przyszłości może zostać najlepszym środkowym obrońcą na świecie. Wszystko układało się znakomicie, aż do pewnej soboty.
Ta nieszczęsna sobota
1 grudnia 2012 – tego dnia na dobre zawalił się piłkarski świat urodzonego w Memmingen obrońcy. Bayern Monachium podejmował w „Der Klassiker” Borussię Dortmund. Pod koniec pierwszej połowy dortmundczycy przedostali się na połowę monachijczyków, a dynamiczną akcję chciał przepchnąć do przodu Mario Goetze. Młodego Niemca nie zdołał zatrzymać Javi Martinez, do pomocy włączył się Holger Badstuber. Stoper Bayernu wszedł dynamicznie w pomocnika Borussii i od razu po starciu podniósł rękę, informując, że jak najszybciej będzie potrzebna pomoc medyczna. Mimo że w pierwszym momencie starcie nie wyglądało jakoś bardzo brutalnie, stoper musiał opuścić boisko, a później przyszła dla niego hiobowa wieść – zerwanie więzadeł krzyżowych i przynajmniej pół roku przerwy. Jak pokazała przyszłość, najgorsze miało jeszcze nadejść.
Holger Badstuber i ogromny pech
Rok 2013 zaczął jednak optymistycznie – od przedłużenia kontraktu do 2017 roku. Bayern z kolei wiosną demolował rywali i w cuglach zdobył mistrzostwo Niemiec. „Bawarczycy” szykowali się do finału Ligi Mistrzów, kiedy z gabinetów lekarskich przyszła kolejna fatalna wiadomość – uraz więzadła krzyżowego Badstubera się odnowił i czeka go kolejne kilka miesięcy przerwy. Ostatecznie do pierwszych treningów wrócił w lutym 2014 roku, a na pierwsze spotkanie musiał czekać jeszcze dłużej, bo aż do sierpnia 2014 roku.
Niejeden piłkarz po takich przeżyciach zawiesiłby buty na kołku. Holger tego nie zrobił, a los ciągle robił utalentowanemu Niemcowi pod górkę. I to mocno. Już miesiąc po pierwszym meczu po długiej przerwie, Badstuber znów musiał, zamiast do szatni, udać się do gabinetu lekarskiego. Tym razem z powodu zerwania ścięgna w lewym udzie (urazu nasz bohater doznał w meczu ze Stuttgartem, w pierwszym momencie twierdził jednak, że nie jest to poważny problem). Z kolei pod koniec kwietnia 2015 roku kolejny raz usłyszeliśmy o dręczących go problemach ze zdrowiem – tym razem znów nie wytrzymało udo. Jakby tego było mało, w lutym zeszłego roku złamał nogę, co skutkowało kilkumiesięczną przerwą.
Statystyki są dla niego zatrważające i jednocześnie bardzo smutne. Od początku sezonu 2012/2013 rozegrał łącznie tylko 44 (!) oficjalne mecze Bayernu (strzelił jednego gola z Szachtarem Donieck w marcu 2015 roku). Brak rytmu meczowego był widoczny w wielu spotkaniach, kiedy sprawiał wrażenie zawodnika nie do końca pewnego podejmowanych przez siebie decyzji i popełniał błędy, które Badstuberowi z czasów, kiedy grał regularnie, rzadko się zdarzały.
Od początku sezonu 2012/2013 Badstuber rozegrał łącznie tylko 44 (!) oficjalne mecze Bayernu (strzelił jednego gola z Szachtarem Donieck w marcu 2015 roku).
Badstuber = walczak
Mówiąc o 27-latku (13 marca skończy 28 lat) nie można pominąć jednej cechy, która podnosiła go na duchu w momentach beznadziejnych i w momentach, kiedy sporo piłkarzy powiedziałoby już sobie dość. Waleczność. Badstuber umiejętności walczenia o swoje ma we krwi, potwierdzają to jego koledzy (m.in. jego dobry kolega z czasów gry w Bayernie i reprezentacji – Bastian Schweinsteiger), potwierdza to on sam, m.in. publikując motywujące wpisy na Twitterze.
Once a fighter always a fighter. Now more than ever! #thinkpositive #comebackstronger #PowerON
— Holger Badstuber (@Badstuber) February 13, 2016
Kontuzji można było uniknąć?
No właśnie. Często podkreślamy w tym artykule słowo pech. Czy pecha można było jednak w jakiś sposób uniknąć? Niektórzy specjaliści twierdzą, że tak, argumentując, że wielokrotnie Badstuber, czy w ogóle piłkarze, którzy zmagają się z poważnymi urazami, wracają do treningów za wcześnie i zaczynają trenować z niedoleczonymi urazami. Taki pogląd przedstawiał m.in. profesor Holger Schmitt, który powiedział: – W futbolu możemy zauważyć, że jest tendencja, aby eksploatować piłkarzy, nawet jeżeli nie są w 100% zdrowi.
Zima 2017, czyli zmiany, zmiany, zmiany
Zima 2017. Holger Badstuber kolejny raz trafił na usta wielu kibiców i obserwatorów niemieckiego futbolu. Tym razem na szczęście nie z powodu problemów zdrowotnych, lecz z powodu spekulacji co do jego dalszej przyszłości. Najpierw w świat poszła plotka, że może trafić pod skrzydła swojego byłego trenera, Pepa Guardioli, w Manchesterze City, potem do gry włączyło się Schalke, które ostatecznie na zasadzie wypożyczenia pozyskało uczestnika MŚ 2010 i Euro 2012.
Powód wypożyczenia? Bardzo prosty. Chęć gry i nabrania praktyki meczowej. Przyznawał to sam zainteresowany, przyznał to również szef Bayernu Monachium. – Holger jest piłkarzem, który często miał problemy zdrowotne. Teraz jest zdrowy i chciałby grać więcej, dlatego poprosił o wypożyczenie do Schalke. Zgodziliśmy się – powiedział Karl-Heinz Rummenigge.
Holger jest piłkarzem, który często miał problemy zdrowotne. Teraz jest zdrowy i chciałby grać więcej, dlatego poprosił o wypożyczenie do Schalke. Zgodziliśmy się Karl-Heinz Rummenigge
Dodajmy, że równocześnie z wypożyczeniem do Gelsenkirchen Bayern przedłużył kontrakt z Badstuberem do 2018 roku. Nie można nie docenić tego pięknego gestu „Dumy Bawarii”. W Monachium chyba ciągle liczą, że Holger Badstuber przypomni swoje początki, a problemy zdrowotne to będzie raz na zawsze zamknięty temat. Jeżeli znane przysłowie mówi, że suma szczęścia i nieszczęścia powinna równać się zero, nasz bohater powinien niedługo piłkarsko zmartwychwstać i pokazać w najbliższym czasie swoją klasę. Jedno przyzna chyba każdy – Badstubera z formy sprzed kilku lat Bundesliga po prostu potrzebuje.