HNG: Gran Derbi, wszędzie Gran Derbi


26 lutego 2013 HNG: Gran Derbi, wszędzie Gran Derbi

Na Półwyspie Iberyjskim nikt nie zaprząta sobie głowy setną bramką Higuaina w lidze czy piętnastym meczem z rzędu Messiego ze strzelonym golem. Wszystkie te wydarzenia są oczywiście odnotowywane, ale mimo to żyje się tylko i wyłącznie szalonym tygodniem, w którego trakcie aż dwukrotnie dojdzie do starcia Realu Madryt z Barceloną. Pierwsze już dzisiaj.


Udostępnij na Udostępnij na

Nieobecność Vilanovy dotyka Barcelonę
Nieobecność Vilanovy dotyka Barcelonę (fot. Skysports.com)

W 25. kolejce Primera Division męczyli się wszyscy giganci. Real o mały włos nie przegrał na przeklętym El Riazor, stadionie najsłabszej drużyny tego sezonu. Wypompowana ostatnimi czasy Barcelona męczyła się u siebie z Sevillą. Atletico miało teoretycznie najtrudniej, bo mierzyło się z przeżywającym renesans formy Espanyolem. Liderująca trójka koniec końców komplety punktów jednak zdobyła. Liga nikogo już jednak za bardzo nie interesuje. Barcelonie wystarczy wygrywać jak najmniejszym nakładem sił, a w białej części Madrytu są chyba święcie przekonani, że w końcu nadejdzie moment, w którym drugie miejsce w ligowej tabeli po prostu się zwolni. Choć madridismo zdaje sobie sprawę, że tytuł powędruje w ręce Barcelony, nie do pomyślenia jest zakończenie rozgrywek za plecami Atletico Madryt. Do rozegrania ciągle jest bezpośredni pojedynek pomiędzy obydwoma stołecznymi zespołami. „Rojiblancos” zdają się trzymać poziom, ale czy są w stanie utrzymać drugie miejsce do końca? Raczej wątpliwe, choć do formy wraca chyba Radamel Falcao, który w ostatnich dwóch meczach zapewnił swojej drużynie zwycięstwa. Z Rubinem w Lidze Europy na nic się to zdało, ale już gol z Espanyolem był golem niezwykle ważnym.

Sytuacja w ligowej tabeli sprawiła, że po raz pierwszy od dawien dawna uwaga zdecydowanie bardziej skupiona jest na rozgrywkach Pucharu Króla. Dla Realu to jedna z szans na uratowanie sezonu, a Barcelona – jak przystało na największego wroga – będzie chciała sprawić, że „Królewscy” po raz kolejny zakończą sezon bez żadnego tytułu. Superpucharu Hiszpanii jakoś nikt w te najważniejsza trofea nie wlicza. Smaczku starciom Realu z Barceloną dodaje dodatkowo fakt, że obydwie ekipy nie najlepiej poradziły sobie w pierwszych meczach 1/8 finału Ligi Mistrzów. Szalony przełom lutego i marca bardzo wiele nam wyjaśni. Eksperci z całej Europy pozostają zgodni i twierdzą, że pucharowy klasyk jest zdecydowanie ważniejszy od tego ligowego. Śmiało można prorokować, że w sobotnim meczu ligowym Real będzie chciał po prostu nie przegrać, chyba że już teraz planuje rozpocząć pogoń za Atletico. Tak pewnie by było, gdyby nie fakt, że już za tydzień „Los Blancos” czeka najważniejszy mecz tego sezonu – rewanż z Manchesterem w Lidze Mistrzów. Real ma jednak pewną przewagę.

Mesut Oezil może być gwiazdą dzisiejszego wieczoru
Mesut Oezil może być gwiazdą dzisiejszego wieczoru (fot. skysports.com)

Przewagę? Przygotowanie kondycyjne. Mecz Barcelony z Sevillą udowodnił, że również katalońska drużyna może mieć gorsze dni. Messi i spółka co prawda Andaluzyjczyków pokonali, ale to już któryś z kolei mecz, w którym żaden z piłkarzy nie grał na swoim najwyższym poziomie. „Barca” gra wyraźnie wolniej i często brakuje jej pomysłu. „Tiki-taka” wymaga wręcz od tej drużyny szybkiej gry na jeden kontakt. Kiedy brakuje pary, jest to po prostu niemożliwe. Cesc Fabregas mówił, że jego zespół nie będzie grał asekurancko i wyczekiwał tego, co zrobi Real. Barcelona ma grać swoje i atakować od pierwszej minuty, mimo że remis 0:0 zapewnia jej grę w finale. W bezbramkowy remis nikt jednak nie wierzy. Madrytczycy muszą zaatakować, ale przede wszystkim będą myśleć o skutecznej grze w obronie. Barcelona z meczu z Sevillą nie będzie miała zbyt wielu szans na zagrożenie Diego Lopezowi. Pamiętamy w dodatku, jak słabo Katalończycy prezentują się w tym sezonie w obronie i jak często zdarzają im się głupie błędy w rozegraniu piłki. Na nie tylko czyhać będą „Królewscy”, którzy na Camp Nou w ostatnich miesiącach grać uwielbiają.

Real wytoczy dzisiaj wszystkie działa. Puchar stał się priorytetem. Nie będzie oszczędzania. Xabi Alonso i Cristiano Ronaldo to obecnie chyba najważniejsze postacie w madryckim arsenale. Obydwaj w ostatnich kilkunastu dniach sporo odpoczywali. Obydwaj mają być w najlepszych dyspozycjach. Do tego dochodzi Mesut Oezil, który z Barceloną na Camp Nou rozgrywa wielkie mecze. Wszyscy dziwili się, dlaczego otoczenie Realu Madryt było tak spokojne po remisie 1:1 w pierwszym spotkaniu. A dlaczego miałoby nie być spokojne? Najnowsza historia klasyków jasno pokazuje, że nie ma większego znaczenia to, gdzie rozgrywany jest mecz. Jose Mourinho nie ma sobie równych, jeśli chodzi o zaplanowanie dwumeczu, o to, jak to wszystko ma wyglądać. Portugalczyk ma plan na rewanż i na pewno nam go dzisiaj zaprezentuje. Sytuacja Barcelony jest dużo mniej korzystna. Po objęciu drużyny przez Tito Vilanovę wielu uważało, że nic na Camp Nou się nie zmieniło. Otóż zmieniło się i to wiele. Katalończycy grają pod wodzą byłego asystenta Guardioli zdecydowanie inaczej. Teraz Vilanovy na ławce brakuje. Jest niby Roura, są niby telefony komórkowe, ale to nie to samo. I to widać w grze Katalończyków. „Barca” straciła blask, którym świeciła jeszcze kilka tygodni temu, i choć fani „Blaugrany” są święcie przekonani o awansie do finału Pucharu Króla, to bardzo możliwe, że będą musieli przełknąć gorzką pigułkę.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze