Manchester United podtrzymał passę meczów bez porażki. Do 20 nieprzegranych spotkań dorzucił bezbramkowy, wyjazdowy remis z Tottenhamem Hotspur. Sześćsetny ligowy występ w czerwonym trykocie zaliczył Ryan Giggs.
To była niewątpliwie ekscytująca niedziela w Premier League. Kiedy do szatni udawali się piłkarze występujący w derbach Liverpoolu, kilkaset kilometrów na południe, w Londynie w szranki stawali zawodnicy Manchesteru United i stołecznego Tottenhamu. Obie drużyny przed tym meczem dzieliło osiem punktów. Różne były również nadzieje związane z wygraną obu ekip. „Koguty” walczyły o zachowanie jakichkolwiek szans na dotrzymanie tchu mistrzowskiemu peletonowi, „Czerwone Diabły” o odzyskanie straconej pozycji lidera, jakie zajmował Manchester City, który – gwoli ścisłości – rozegrał trzy mecze więcej.
Początek meczu zwiastował emocje godne rangi przeciwników niedzielnego pojedynku. Strzelanie rozpoczęły dwa groźne uderzenia Wayne’a Rooneya. Znalazły one swoją odpowiedź po drugiej stronie boiska. Po celnej centrze Alana Hattona strzał z pięciu metrów oddał Peter Crouch. Naciskany przez Nemanję Vidicia napastnik posłał piłkę tuż przy prawym słupku bramki Edwina van der Sara. Po 15-minutowym okresie naporu „Kogutów” gra przeniosła się do środka boiska. Nie oznaczało to bynajmniej końca emocji. Oba zespoły co pewien czas wybierały się pod bramkę przeciwnika. Jeden z nich zakończył się niebezpieczną dla londyńczyków sytuacją. Sprzed linii pola karnego uderzał Rooney, co spotkało się z niepewną interwencją Heurelho Gomesa. 26. minuta przyniosła to, co w piłce nożnej najbrzydsze, czyli brutalne faule. Po jednym z nich żółtą kartkę obejrzał Rafael da Silva, na ziemię powalając Wilsona Palaciosa. Ten drugi, 10 minut później, w nieprzepisowy sposób zatrzymał Brazylijczyka, otrzymując to samo upomnienie.
Pierwsza połowa to również kilka rzutów wolnych w wykonaniu Tottenhamu. Piłka po stałych fragmentach gry w wykonaniu van der Vaarta i Garetha Bele’a trafiała jednak w ręce dobrze dysponowanego Edwina van der Sara. Wysokie tempo spotkania dało o sobie znać pod koniec pierwszej połowy w postaci zmęczenia zawodników. Z szarzyzny końcówki tej części spotkania wybiła się akcja lewą stroną boiska Garetha Bale’a. Walijczyk doskonale dośrodkował do Rafaela van der Vaarta, którego strzał oddany głową minął minimalnie światło bramki.
Emocje po zmianie stron rozpoczęły się od 50. minuty. Najpierw strzał główką Michaela Carricka, a później uderzenie z odległości Rooneya zmusiły brazylijskiego brakarza „Kogutów” do wzmożonego wysiłku. W 56. minucie kolejny rzut wolny w wykonaniu van der Vaarta nie znalazł drogi do bramki strzeżonej przez jego rodaka. Pół godziny przed końcem spotkania słabo spisujący się Nani zmieniony został przez Andersona. W 73. minucie za taktyczny faul na Assou Ekotto Rafael da Silva obejrzał drugą żółtą, a w konsekwencji czerwoną kartkę. Przewaga liczebna przełożyła się również na przewagę na boisku. Udokumentował to van der Vaart strzałem, który minimalnie minął poprzeczkę. Kwadrans przed końcem Harry Redknapp dał znać, że nie zadowoli go podział punktów w tym meczu. Szkoleniowiec Tottenhamu wprowadził kolejnego napastnika, Jarmaina Defoe, za Wilsona Palciosa. Mimo to, na tablicy wyników do końca spotkania nie pojawiła się żadna „jedynka”.
Remis w tym spotkaniu dał „Czerwonym Diabłom” możliwość powrotu na fotel lidera. Londyńczycy umocnili się na 5. miejscu w tabeli. Jednak patrząc przez pryzmat walki o mistrzostwo Anglii, to goście mogą bardziej cieszyć się z dzisiejszego rozstrzygnięcia.