Fantastyczne parady bramkarzy, sporo akcji podbramkowych, gol jak z obrazka Lingarda oraz bramka w doliczonym czasie gry Diego Costy – czy nie takiego szlagieru się spodziewaliśmy? Wszystko byłoby wspaniale, gdyby nie bolesny uraz Kurta Zoumy z drugiej połowy.
Tylko w Premier League możemy mówić o hicie kolejki, kiedy grają ze sobą piąty i trzynasty zespół z tabeli. Zarówno Chelsea, jak i Manchester borykają się z olbrzymimi problemami, których nie rozwiązałby żaden wynik dzisiejszego spotkania. Mimo to, po rezultacie 0:0 z pierwszej części sezonu, dzisiaj oczekiwaliśmy wspaniałej gry, worka z bramkami i emocji do ostatniej minuty. Tylko ostatni punkt został zrealizowany przez dzisiejszych bohaterów spotkania, jednak nie mówimy tutaj tylko o pozytywnych odczuciach.
Nie można nie zacząć od Kurta Zoumy. Młody Francuz rozgrywał całkiem dobre spotkanie, aby dziesięć minut po rozpoczęciu drugiej połowy paść na murawę z krzykiem, który nadawał każdy mikrofon na Stamford Bridge. Młokos został zniesiony na noszach, ale nie napiszę dlaczego. Jeżeli chcecie, zobaczcie sami. UWAGA: DRASTYCZNE.
That is horrible.
Get well soon beast. Best wishes with you.
— iChelseaTweets (@iChelseaTweets) February 7, 2016
Jeżeli po obejrzeniu powyższego filmiku macie jeszcze ochotę poczytać, to przejdę do drugiego dna problemu.
21-latek będzie wykluczony z gry przez dłuższy czas, a jest to niezwykle ważna część sezonu – za chwilę wraca Liga Mistrzów, w ramach której londyńczycy będą mierzyć się z Paris Saint-Germain. Anglicy nie są faworytami, a każde kolejne osłabienie tylko oddala ich od celu minimalnego, jakim jest awans do kolejnej rundy. Przydałby się w Londynie jakiś obrońca.
W związku z powyższym, może Roman Abramowicz jeszcze raz, tym razem na dłużej, przysiądzie do sprawy Johna Terry’ego i zastanowi się nad przydatnością kapitana? 35-latek po sezonie odejdzie z klubu – taka informacja obiegła futbolowy świat i wywołała frustrację u tysięcy kibiców, między innymi u tych siedzących dzisiaj na trybunach Stamford Bridge. Transparenty z nawoływaniami o nowy kontrakt dla grającej legendy drużyny można było zobaczyć co pięć metrów, albo i gęściej. Czy kontuzja Zoumy może, paradoksalnie, ucieszyć kibiców?
https://twitter.com/natmatorganic/status/696383955952672769
O spotkaniu słów kilka. Chelsea przez znakomitą większość czasu spotkania grała, jakby to ona była na wyjeździe. United nacierali raz za razem środkiem, prawą i lewą stroną, praktycznie na każdy możliwy sposób. Kolejnych rywali ogrywał Martial, Smalling grywał na środku pomocy z Carrickiem i Fellainim, a ten ostatni wyglądał, jakby przez weekend podszkolił się w technice o jakieś 30 poziomów do góry. Dobre United? Raczej na tyle pozwolili im rywale.
Taki obraz meczu utrzymywał się całą pierwszą i przez dużą część drugiej połowy. Ataki United wyraźnie zelżały po fenomenalnym trafieniu Lingarda. Anglik, którego wielu kibiców wcale nie widzi w pierwszej jedenastce, zdobył najładniejszą bramkę w swojej karierze i uciszył stadion… i malkontentów.
https://vine.co/v/i1idMaWUiWP
Ostatnie pół godziny to masa emocji, a głównymi aktorami na deskach teatru w dzielnicy Hammersmith and Fulham byli bramkarze. To, co wyczyniali dziś Thibaut Courtois i David de Gea to cuda niewidy. Gdyby nie tych dwóch jegomości, dzisiejsze spotkanie mogłoby przejść do historii Premier League, jeśli chodzi o liczbę bramek strzelonych w jednym meczu. Mimo wszystko Hiszpan zasługuje na większe brawa – i jednocześnie miano zawodnika meczu.
Poniżej jedna z najlepszych (niemożliwych do obrony) interwencji Hiszpana.
https://vine.co/v/i1iDUz3AiWD
Podopieczni Louisa van Gaala już witali się z gąską, ale kto nie gra (do ostatniej minuty), ten w Premier League nie wygrywa. Rozgrywający bardzo dobre zawody Cameron Borthwick-Jackson w doliczonym czasie zaspał na linii spalonego, dzięki czemu bezwiedne zagranie Fabregasa okazało się prostopadłą asystą najwyższej próby. Owszem, można mieć pretensje do młodego Anglika, jednak rozsądniej będzie zadać sobie pytanie: czy fakt, że w takim meczu na lewej obronie musi grać nieopierzony 19-latek, nie jest raczej sprawą holenderskiego szkoleniowca, który w zimowym okienku transferowym nie dokupił do składu nawet jednego gracza?
https://vine.co/v/i1iQqiqngiZ
Podział punktów nie cieszy żadnej z drużyn. Gospodarze mają (albo tylko tak mi się wydaje) aspiracje, aby w kolejnym sezonie również grać w Lidze Mistrzów, do czego potrzebne jest czwarte miejsce. Kolejek zostało trzynaście, a punktów podopiecznym Guusa Hiddinka brakuje aż siedemnastu! Patrząc na to, kto jest dziś liderem stawki, możemy powiedzieć, że wszystko się może zdarzyć. Rozsądek każe jednak skłaniać się ku zdaniu, że w kolejnym sezonie jedynym liczącym się pucharem, o jaki powalczą „The Blues”, będzie Puchar Anglii.
Sytuacja United jest oczywiście lepsza – „Czerwone Diabły” zajmują piąte miejsce w tabeli – ale sympatycy zespołu i tak nie mają powodów do zadowolenia. Wynik 3:0 ze Stoke wlał promyk nadziei w serca kibiców, ale po raz kolejny seria zwycięstw ich ulubionej drużyny zatrzymała się na rewelacyjnym wyniku: jedno. Chłopcy van Gaala tracą do czwartego Manchester City sześć punktów i nie zanosi się na to, aby w obecnej dyspozycji szybko tę różnicę zniwelowali.