Z pewnością nikt nie przypuszczał takiego zakończenia tegorocznej edycji Ligi Mistrzów. Patrząc jednak na to, w jaki sposób oba zespoły dostały się do finału, trzeba jasno powiedzieć, że na to ewidentnie zasłużyły. Real czy Atletico? Ancelotti czy Simeone? Technika i szybkość, czy może siła fizyczna i dyscyplina taktyczna? Jutro wielkie rozstrzygnięcie...
Około 120 tysięcy kibiców z Hiszpanii ma jutro zjawić się z okazji finału elitarnych rozgrywek. Wszystko po to, aby poczuć atmosferę niezapomnianego święta futbolu, choć geograficznie europejskiego, to jednak na światowym poziomie. Do tej pory w finale Ligi Mistrzów nigdy nie grały ze sobą zespoły z tego samego miasta. To dodaje smaczku całemu widowisku, które już jutro rozpocznie się o 20:45 w Lizbonie.
Faworyt? Brak. Będzie to mecz, który z pewnych względów połączy historię potężnego Realu, 9-krotnego zdobywcy Pucharu Europy, a także teraźniejszość, w której Atletico pod batutą Simeone to zespół niepokonany w tej edycji Ligi Mistrzów i który wdarł się między dwie hiszpańskie potęgi – Real i Barcelonę – i zgarnął im sprzed nosa mistrzostwo Hiszpanii, nieustannie parcelowane między oba zespoły od 2004 roku, kiedy to ostatnim odważnym zespołem, który wkroczył między dwie kapitalne ekipy, była Valencia. „Królewscy” mają po swojej stronie obecnie znakomitego trenera, który już dwukrotnie zasmakował zwycięstwa w finale Ligi Mistrzów (2003 oraz 2007 z Milanem). Do tego ekipa Ancelottiego jest napakowana wielkimi indywidualnościami, począwszy od Casillasa w bramce, po Cristiano Ronaldo – najlepszego piłkarza świata. Z pewnością przewagę Realowi daje także doświadczenie w grach na tym poziomie, a także zdecydowanie szersza kadra. Budująca jest z pewnością także świadomość, że w półfinale rozgrywek drużyna „Królewskich” rozbiła murowanego faworyta do obrony tytułu – monachijski Bayern.
Fani futbolu uwielbiają jednak historie o kopciuszkach, które to rzucają wyzwanie wielkim i utytułowanym klubom. A zespołem tym jest z pewnością Atletico, które mozolnie wspięło się na szczyt pod okiem 43-letniego szaleńca pod postacią Diego Simeone. Atletico w obecnym sezonie wygląda imponująco, nie tylko pod względem wyników, ale także pod względami czysto piłkarskimi. Ekipa z Vicente Calderon świetnie potrafi atakować pozycyjnie, ale także doskonale bronić dostępu do własnej bramki. Było to widać w szczególności w półfinałowym starciu z Chelsea na Stamford Birdge. Do tego są świetnie przygotowani pod względem motorycznym, imponują twardą, może nieco prostą i mało skomplikowana, ale jednak skuteczną grą. Grają bardzo agresywnie – w tej edycji faulowali aż 187 razy – Real tylko 102. Są niepokonani, w tym sezonie zdobyli 25 bramek, tracąc zaledwie sześć. Po drodze eliminowali zespoły z europejskiego topu takie jak wspomniana Chelsea, ale także Barcelonę i Milan. Trzeba także pamiętać, iż oba kluby spotkały się w tym sezonie ze sobą w lidze – i to właśnie Atletico ma lepszy bilans, gdyż wygrało u siebie 1:0, a na Santiago Bernabeu wywalczyło cenny remis 2:2. Dlatego też trudno powiedzieć, który madrycki klub jutro wzniesie Puchar Europy.
W ekipie Realu zabraknie pauzującego za kartki Xabiego Alonso, który jest ważnym elementem zespołu. Z kolei Atletico będzie musiało prawdopodobnie poradzić sobie bez czołowego strzelca – Diego Costy, który doznał urazu w ostatniej ligowej kolejce z Barceloną.
Parcie Realu na „decimę” wydaje się być ogromne – dlatego presja na zawodnikach „Królewskich” jest o wiele wyższa niż na piłkarzach Atletico, którzy i tak odnieśli już ogromny sukces. Jutro na Estadio da Luz powinny zadecydować szczegóły, pojedyncze błędy obu drużyn. O szansach madryckich zespołów wypowiedział się były zawodnik Realu Madryt, Francisco Pavon:
– Ostatni rok wiele zmienił. Diego Simeone nauczył piłkarzy wygrywać z największymi. Lekceważenie Atletico byłoby niewybaczalnym błędem. W Lizbonie zobaczymy zażartą walkę, choć faworytem będzie Real ze względu na swoją historię, doświadczenie w meczach takich jak finał Ligi Mistrzów. Ma też lepszych piłkarzy – powiedział były stoper „Królewskich”. – Mierząc potencjał obu drużyn, szanse oceniam 50 na 50. Indywidualności dają niewielką przewagę drużynie Carlo Ancelottiego. Można jednak powiedzieć, że teraźniejszość wskazuje na remis, ale przeszłość na Real – dodał.
Transmisja jutrzejszego finału Ligi Mistrzów już od 20:20 w ogólnodostępnej TVP1.