Hiszpania na gorąco: Baskijski sen


12 marca 2013 Hiszpania na gorąco: Baskijski sen

W Kraju Basków od dawien dawna królował tylko jeden zespół – Athletic. Klub, który jako jeden z zaledwie trzech nigdy z Primera Division nie spadł. Obecnie ekipie z San Mames bliżej jednak właśnie do spadku aniżeli walki o europejskie puchary. Te w tym sezonie zarezerwowane są dla Realu Sociedad San Sebastian.


Udostępnij na Udostępnij na

Philippe Montanier
Philippe Montanier (fot. Marca.com)

Pojedynek minionej kolejki pomiędzy Atletico Madryt a Realem Sociedad jawił się nam jako najciekawsze wydarzenie weekendu. Miało to być swego rodzaju wytchnienie od ciągłych zachwytów nad meczami Realu Madryt i Barcelony. I tak też było, bo choć na Vicente Calderon nie oglądaliśmy meczu spod znaku zatrzymujących akcję serca, to konsekwencje tego spotkania są szalenie istotne. Jeśli wziąć pod uwagę fakt, że UEFA zamierza wykluczyć Malagę z przyszłorocznych startów w europejskich pucharach, to właśnie ekipa z San Sebastian, która – cokolwiek by powiedzieć – dość zaskakująco zdobyła madrycką twierdzę, znajduje się obecnie w strefie Ligi Mistrzów. Podopieczni Philippe’a Montaniera zajmują piąte miejsce z takim samym dorobkiem punktowym co czwarta Malaga. Baskowie zdobyli w obecnych rozgrywkach już 44 punkty – trzy oczka mniej niż w całym poprzednim sezonie ligowym. A do rozegrania zostało jeszcze przecież jedenaście meczów.

Piotr Laboga, dziennikarz stacji Canal+ zajmujący się ligą hiszpańską, mówił nam nie tak dawno: „Philippe Montanier nie wykorzystuje pełni potencjału Realu Sociedad”. Czyżby? Jak już wspominałem, w minioną niedzielę nie byliśmy świadkami wielkiego meczu na Vicente Calderon. Atletico stworzyło sobie masę bardzo dobrych okazji, ale nie potrafiło ich wykorzystać. Albo dobrze bronił Bravo, albo (bardzo) dobrze interweniowali obrońcy, albo po prostu brakowało szczęścia. W tym meczu widoczny był jednak pewien charakterystyczny styl zespołu z Kraju Basków, który nie jest zależny od jednego czy dwóch graczy. Montanier ma jedną wielką drużynę. Czy to on ją stworzył? Czy to dzięki niemu drużyna grająca jeszcze trzy lata temu w Segunda Division bije się teraz o Ligę Mistrzów? O francuskim trenerze na Półwyspie Iberyjskim nie jest głośno, bo on sam o ten rozgłos się nie dopomina. Twierdzenie jednak, że nie wykorzystuje pełni potencjału Realu Sociedad, jest chyba błędem.

Antoine Griezmann i Xabi Prieto
Antoine Griezmann i Xabi Prieto (fot. eitb.com)

Kiedy Montanier objął drużynę w sezonie 2011/2012 z marszu zapewnił jej spokojne utrzymanie i dwunaste miejsce w lidze – najlepsze od dziewięciu lat, kiedy to Baskowie zdobywali w Hiszpanii wicemistrzostwo kraju. Dalecy jesteśmy oczywiście od ferowania wyroków, że powraca zespół z lat 80., w których dwa razy z rzędu zdobywał – jedyne jak dotąd – tytuły mistrzowskie. Wydaje się jednak, że Francuz wie, co robi i robi to dobrze. Potrafił wykrzesać ze swoich podopiecznych wszystko co najlepsze. „Erreala” nie należy do zespołów, które mają jasno określony schemat gry. Momentami wygląda to wręcz tak, jakby zespół z Estadio Anoeta dostosowywał się do warunków boiskowych i dyspozycji swojego rywala. Tak było w meczu z Atletico, które przeżywało prawdziwe katusze.

Montanier w karierze zawodniczej występował na pozycji bramkarza. Nie dziwi więc fakt, że to właśnie na grę formacji obronnej zwraca szczególną uwagę. Z doświadczenia wie, jak należy ustawić swoich defensorów i wykrzesać z nich absolutne maksimum. I choć golkiperem światowej klasy nie był, coś ze swojego fachu wyniósł. Baskowie stracili w tym sezonie tylko 34 gole – zaledwie cztery więcej niż sama Barcelona. Wszyscy wiemy o słabościach linii obronnej Katalończyków, więc pomyślmy, co stałoby się, gdyby Real Sociedad dysponował taką siłą rażenia jak obecny wicemistrz kraju. Wielka w tym zasługa wspominanego już Claudio Bravo, który – podobnie jak Montanier – do wielkich bramkarzy nie należy, ale istotne, że na ogół nie zawodzi w najważniejszych momentach. Liderem jest jednak Carlos Martinez, który stał się w obecnym sezonie jedną z gwiazd Primera Division. Nie tylko Primera Division zresztą. Nieocienieni statystycy wyliczyli, że defensor RSSS jest najczyściej grającym obrońcą spośród wszystkich zawodników z najsilniejszych lig europejskich. I nie widać tego tylko po statystykach, ale ze zwyczajnej obserwacji jego poczynań.

Carlos Vela
Carlos Vela (fot. Marca.com)

Xabi Prieto to kolejny zawodnik, który wrócił na swój bardzo wysoki niegdyś poziom. Nie zawodzi w najważniejszych meczach. O mały włos nie wydarłby w tym sezonie w pojedynkę trzech punktów na Bernabeu. W ostatnich dwóch ligowych meczach dwukrotnie wpisywał się na listę strzelców i dwukrotnie jego gole dawały Baskom zdobycz punktową. Hiszpański pomocnik wyraźnie odżył, a wraz z nim cała drużyna. Nawet Carlos Vela. Nieposkromionego Meksykanina zna chyba każdy. Od kilku lat wróży mu się wielką przyszłość. Nie udawało mu się jednak zrobić kariery już w tak ogromnej liczbie klubów, że sam zawodnik mógł dojść w pewnym momencie do wniosku, że światowej klasy piłkarza to z niego nie będzie. Obecnie jest jednak jednym z ulubieńców kibiców, zawodnikiem, o którego włodarze Realu Sociedad będą walczyć do upadłego. Od kilku miesięcy mówi się, że reprezentant Meksyku ma wrócić do Arsenalu, z którego jest wypożyczony. Jokin Aperribay, prezes Realu, na każdym kroku przyznaje jednak, że jego celem jest zatrzymanie Veli. Sam zainteresowany też jest na Anoeta szczęśliwy. To dlatego, że Montanier dał mu swobodę. Carlos jest piłkarzem na ten moment nietykalnym, piłkarzem, który zdobył w La Liga dwanaście goli i zanotował sześć asyst.

Real Sociedad udowadnia, że spokojnym i rozsądnym budowaniem drużyny da się coś osiągnąć. Baskowie nie miewają słabszych i lepszych okresów. Montanier rotuje składem, daje odpoczywać najlepszym graczom, zachowując ich jednak w stanie pełnej koncentracji. Koncentracja ta sprawia, że „Erreala” w ostatnich siedemnastu ligowych meczach poniosła zaledwie jedną porażkę – wspomnianą zresztą porażkę na Bernabeu. Real męczył się okrutnie, Xabi Prieto robił co mógł, ale „Królewscy” ostatecznie wygrali 4:3. W międzyczasie Montanier i jego chłopcy pokonywali takie firmy, jak: Barcelona, Valencia, Malaga czy Atletico. Nieistotne jest to, że nawet w przypadku awansu do Ligi Mistrzów baskijskiej drużynie może się nie powieść. Korzyści finansowe płynące z samego faktu zaistnienia w Europie pozwolą kontynuować proces budowy naprawdę ciekawego zespołu.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze