I stało się. FC Barcelona po raz drugi z rzędu wywalczyła tytuł najlepszej drużyny w Hiszpanii, gromadząc przy tym na swoim koncie rekordową liczbę 99 punktów. Wielka radość i euforia w stolicy Katalonii, wielki smutek i rozczarowanie w stolicy Kastylii – ogromne pieniądze wydane przez Real Madryt przed tym sezon pozwoliły „Królewskim” na zajęcie zaledwie drugiego miejsca.
Uradowana Barcelona

Ogromny wybuch radości towarzyszył działaczom, kibicom, trenerom, a przede wszystkim piłkarzom FC Barcelony, kiedy arbiter niedzielnego spotkania z Realem Valladolid użył gwizdka po raz ostatni. Nie udała się co prawda Josepowi Guardioli powtórka sukcesu z poprzedniego sezonu, kiedy to „Blaugrana” sięgnęła po historyczną potrójną koronę, lecz nie oznacza to braku powodów do szczęścia. Porażki w Pucharze Hiszpanii oraz Lidze Mistrzów gracze „Dumy Katalonii” powetowali sobie sukcesem w rozgrywkach ligowych.
Ile by o Barcelonie nie pisać, wszyscy zdają sobie sprawę z tego, jak mocna była w tym sezonie „Blaugrana”. Aż 99 punktów zdobytych w 38 spotkaniach i tylko trzypunktowa przewaga nad Realem Madryt świadczą o tym, jak wyrównana i pasjonująca była walka o mistrzowski tytuł, który ostatecznie pozostał na Camp Nou.
Zdruzgotany Madryt
W Madrycie płaczą. Płaczą po tym, jak ich zbudowany za ponad 250 milionów euro zespół zakończył sezon bez żadnego trofeum. Ani Ronaldo, ani Kaka, a w szczególności Benzema nie potrafili przywrócić klubowi ze stolicy Hiszpanii prestiżu w Europie czy też na krajowym podwórku. Kompromitująca porażka w Pucharze Hiszpanii, kolejny blamaż w 1/8 finału Champions League oraz dwa przegrane starcia z Barceloną sprawiły, że plan „Galacticos II” okazał się kompletnym niewypałem.
Pierwszym winowajcą fatalnego sezonu (bo tak trzeba go nazwać, mimo tego że zawodnicy z Santiago Bernabeu ugrali w La Liga aż 96 punktów) jest Manuel Pellegrini, która lada chwila ma pożegnać się z Madrytem. Na jego miejsce szykowany jest Jose Mourinho, który po sobotnim finale Ligi Mistrzów ma zostać ogłoszony nowym szkoleniowcem „Królewskich”.
Szkoda, że to już koniec
Miniony sezon był bez wątpienia jednym z najbardziej ekscytujących w całej historii hiszpańskiej La Liga. Kibiców z pewnością cieszy fakt, że mogą być świadkami wspaniałej walki Barcelony i Realu Madryt, martwi jednak postawa innych drużyn, które przynajmniej na tę chwilę nie są w stanie choćby zbliżyć się do poziomu dwóch najlepszych hiszpańskich zespołów. Z niecierpliwością czekamy zatem na to, co przyniesie nam letnie okienko transferowe oraz rzecz jasna sezon 2010/2011.
czym tu sie ekscytowac, przeciez to byl pseudowyscig,
wiadomo bylo ze barca nie straci chocby punktu w
ostatnich meczach, gdyby jescze w pjedynczych meczach
byla walka, a tu tylko 3,4,5 do 0 i tak co tydzien,
sezon nudny jak flaki z olejem
Z Sevilla w przedostatniej kolejce nie było tak
nudo.