W sobotę Polacy zagrają w drugim meczu w 2016 roku z reprezentacją Finlandii. Skandynawowie rozpoczynają nowe rozdanie z doświadczonym człowiekiem za sterami. Czas przyjrzeć się kim jest Hans Backe, nowy trener Finów.
Zanim przejdziemy do jego kariery trenerskiej, warto parę słów napisać o tej piłkarskiej. Nie była ona spektakularna. 64-letni dziś selekcjoner w latach 70. grał w kilku szwedzkich klubach, najwięcej czasu spędził w Spagne (dziś zespół pałętający się po niższych ligach).
Tuż po zawieszeniu butów na kołku na początku lat 80. zaczął bardziej udany etap trenerski. Przez pierwszych kilkanaście lat pracował zarówno w rodzimym kraju (prowadząc m.in. Djurgarden czy AIK Solna), w sąsiedniej Norwegii (m.in. w FK Molde), a także w Danii. W tym ostatnim przeżywał jedne z najpiękniejszych epizodów w swoim życiu, ponieważ zdobył mistrzostwo kraju z Aalborgiem w 1999 roku (w składzie tamtej drużyny grał m.in. Stale Solbakken, który później jako trener prowadził m.in. Sławomira Peszkę w FC Koeln i Wolverhampton), a także trzykrotnie z FC Kopenhaga na początku XXI wieku.
W międzyczasie przyszedł krótki epizod w austriackim SV Salzburg (tak, chodzi o ten sam klub, który później został wsparty ogromnymi pieniędzmi z koncernu Red Bull i przyjął nazwę Red Bull Salzburg), a po sukcesach w Skandynawii w greckim Panathinaikosie.
Ważną częścią biografii tego szkoleniowca jest współpraca z jego przyjacielem Svenem-Göranem Erikssonem. Z byłym selekcjonerem reprezentacji Anglii pracował zarówno w Manchesterze City, w kadrze Meksyku, jak i Notts Country. W dwóch pierwszych pełnił funkcję asystenta doświadczonego rodaka, w trzecim, w którym Eriksson był jednym z dyrektorów, prowadził samodzielnie drużynę przez kilka tygodni (w składzie miał piłkarzy dobrze dziś znanych angielskiej widowni: Kaspera Schmeichela, który jest bramkarzem pierwszego wyboru w rewelacji Premier League – Leicester City, czy Matta Ritchiego, dobrze znanego również polskim kibicom Szkota, który w październiku pokonał fantastycznym uderzeniem na Hampden Park Łukasza Fabiańskiego). Odszedł po tym, jak pojawił się nowy właściciel – Peter Trembling. Potem jeszcze dwa lata prowadził New York Red Bulls (w składzie którego grali m.in. Thierry Henry, Rafael Marquez czy przez pewien czas ponad 40-letni były bramkarz Schalke i Hamburgera SV Frank Rost).
Takie gole strzelał prowadzony przez Backego New York Red Bulls
Nowa droga życia
Po krótkim przedstawieniu w pigułce kariery Backego przechodzimy do teraźniejszości. W sierpniu 2015 roku Finowie byli w trakcie rozczarowujących kwalifikacji do mistrzostw Europy. Ostatecznie w niezbyt silnej grupie zajęli 4. miejsce za Irlandią Północną (nasz rywal 12 czerwca w Nicei), Rumunią i Węgrami. Wtedy też doświadczony Szwed został zatrudniony przez fińską federację. Jego kontrakt miał obowiązywać od 1 stycznia przyszłego roku. Dodajmy w tym miejscu, że kilka lat wcześniej, dokładnie jesienią 2009 roku, mógł objąć posadę selekcjonera reprezentacji Szwecji po tym, jak z pracy zrezygnował Lars Lagerback (ostatecznie ta zaszczytna funkcja przypadła Erikowi Hamrenowi, który wprowadził „Trzy Korony” na Euro 2012).
Już po pierwszej konferencji niemal cała piłkarska Finlandia była przesiąknięta ogromnym optymizmem. Nasz bohater wypowiedział bardzo odważne i jednocześnie optymistyczne słowa, w których porównał potencjał „Suomi” do potencjału Islandczyków, którzy ostatecznie wywalczyli przepustki do Francji. – Jesteśmy na podobnym poziomie co Islandia – powiedział. Wielu zaczęło go porównywać do Roya Hodgsona, który w 2007 roku o mały włos nie wprowadził Finów do finałów mistrzostw Europy w Austrii i Szwajcarii (Skandynawowie okazali się w grupie gorsi m.in. od „Biało-czerwonych”).
Co może być atutem nowego trenera naszych dzisiejszych rywali? Niektórzy zwracają uwagę, że wykonywana w przeszłości praca eksperta telewizyjnego (przez wiele lat współpracował ze szwedzką stacją komercyjną TV4). – Hans podróżował i oglądał bardzo dużo futbolu, patrzył na wszystko z dystansem. Czasami to jest potrzebne, aby spoglądać na piłkę z różnych perspektyw. To może być jego atut – powiedział Daniel Nannskog, ekspert szwedzkiej telewizji publicznej. Dużym kapitałem może być również fakt, że jest bardzo elastyczny i potrafi bez najmniejszych oporów zmieniać ustawienie w trakcie gry w zależności od rozwoju sytuacji na boisku, a także jest zadziorny i jego credo to zwyciężanie. – Ma mentalność zwycięzcy – dodał dziennikarz.
Finowie pod jego wodzą rozegrali zimą już dwa spotkania. Najpierw ulegli wysoko 0:3 reprezentacji Szwecji, a potem minimalnie 0:1 reprezentacji Islandii. Oba starcia odbyły się w ramach styczniowego zgrupowania w Zjednoczonych Emiratach Arabskich (skąd my to znamy?). Wrocławska rywalizacja będzie więc pierwszą, kiedy w stu procentach będziemy mogli się przekonać, jak wyglądają początki projektu pt. „kadra trenera Backego”.
Przegrane spotkanie z Islandią. Czy będzie rewanż w eliminacjach?
Celem „Suomi” jest awans na rosyjski mundial. Nie trafiła im się bardzo trudna grupa, zestaw rywali (Chorwacja, Turcja, Ukraina i Islandia) każe jednak sugerować, że czekają nas ekscytujące mecze. – Możemy każdemu urwać punkty – mówi 64-latek. Za kilkanaście miesięcy przekonamy się, czy pójdzie śladami Larsa Lagerbacka i po raz pierwszy w historii wprowadzi fińską kadrę na wielki turniej.
Z Kopenhagą zdobył tylko dwa mistrzostwa. Łącznie zdobył 3 (po dodaniu 1 z Aalborgiem).