Guardiola versus Simeone, czyli starcie dwóch skrajnych wizji futbolu


27 kwietnia 2016 Guardiola versus Simeone, czyli starcie dwóch skrajnych wizji futbolu

Tajemnicą nie jest to, iż Pep Guardiola oraz Diego Simeone mają zupełnie odmienny pomysł oraz spojrzenie na futbol. Różni ich niemal wszystko – od kreślonych założeń taktycznych i wyznawane piłkarskie wartości, aż w efekcie po styl gry prowadzonych przez nich zespołów. Połączyło ich natomiast dzisiejsze półfinałowe starcie Ligi Mistrzów, batalia hiszpańskiego Atletico z niemieckim Bayernem.


Udostępnij na Udostępnij na

Dziś na Estadio Vincente Calderon spotkają się dwie taktyczne skrajności. Zobaczymy drużynę, która będzie chciała grać w piłkę i zespół, który zrobi wszystko, by jej w tym przeszkodzić. To oczywiście olbrzymie uproszczenie, lecz ma ono w sobie więcej niż tylko ziarnko prawdy. A wszystko przez wyznawaną filozofię gry ich trenerów…

Ten, który nienawidzi „tiki-taki”

Pomyślelibyście, że może chodzić o Pepa Guardiolę? Otóż hiszpański trener zapytany o ten powszechnie przypisywany prowadzonej przez niego Barcelonie styl gry, aż kipi ze złości:

– Nie cierpię tego. „Tiki-taka” znaczy podawanie piłki dla samego podawania a bez klarownej intencji. „Barca” tego nigdy nie grała! Nie wierzcie w co mówią ludzie, to wszystko zmyślone […] Podaje się, by ściągać rywali na jedną ze stron boiska, gubić ich, a następnie, gdy są już bezbronni, uderzać nokautującym ciosem. „Pam-pam”! To mój styl gry – przekonuje obecny trener Bayernu.

Zresztą zwał jak zwał, sami zobaczcie;)

Chcąc nie chcąc w powszechnej opinii utarło się, iż to właśnie za czasów Pepa katalońska „tiki-taka” przeżywała swój najwspanialszy okres. Ciągłe trzymanie piłki przy nodze, multum krótkich podań, „wjeżdżanie” z futbolówką do bramki rywala, gra na jeden kontakt i piękne asysty –  to jest wszystko, czym za kadencji Guardioli zachwycała Barcelona. Możemy to nazywać i stylem „pam-pam”, nie stanowi to w gruncie rzeczy większej różnicy. Jednak, jak wiemy, miało to swój, swego rodzaju, zmierzch w stolicy Katalonii, a już po niedługim czasie zastanawialiśmy się, czy zostanie odtworzone w innych realiach. W końcu słynny Pep zawitał do Monachium.

Tam zastał piłkarzy o nieco innej charakterystyce niż tych ze stolicy Katalonii. O sile Bayernu przed jego przyjściem stanowiła żelazna dyscyplina w odbiorze, nad którą pieczę sprawowali defensywni pomocnicy. Niemniej ważni byli szybcy skrzydłowi, którzy grali często bardzo indywidualnie, natomiast o zdobywanie bramek troszczyli się wówczas zawodnicy dużo mniej przebojowi i efektowni niż ci z Barcelony. To była zupełnie inna bajka niż ta w Hiszpanii – dość powiedzieć, że na parę miesięcy przed przyjściem Guardioli w wygranym 4:0 do zera półfinale Champions League z Blaugraną Bayern, Juppa Heynckesa miał piłkę przy nodze przez ledwie 37% czasu gry…

I to akurat musiało się zmienić. Natychmiastowo po przyjściu Pepa Bawarczycy zaczęli stawiać sobie za główny cel – nie oddawanie futbolówki rywalom. Dziś chyba rzeczywiście styl gry drużyny Hiszpana bardziej można określić mianem „pam- pam” niż „tiki-taki”. Ze względu na inną specyfikę graczy z Monachium Bayern nie gra tak płynnie i harmonijnie jak Barca za najlepszych czasów Guardioli. Nie ma dziesiątek ślicznych podań, które stopniowo otwierają drogę do bramki, a jest czasami wręcz mozolne rozgrywanie piłki, które nagle zamienia się w wyprowadzenie dwóch, trzech niespodziewanych ciosów i położenie rywala na deski.

Jednak wraz z przyjściem Guardioli zmieniło się w Monachium coś więcej niż tylko styl gry wyjściowej jedenastki. Znany z lubowania się w eksperymentowaniu składem i formacjami Hiszpan, nazwany przez Otmara Hitzfelda wręcz taktycznym „freakiem”, ma w Bayernie w tej domenie spore pole do popisu. Jego drużyna najczęściej występowała w tym sezonie w formacji 4-1-4-1 (zamieniającej się nieraz w coś, w stylu 2-5-3), która dawała spore zagęszczenie graczy w ofensywie i możliwość swobodnej wymiany krótkich piłek.

bayern
(przykładowy skład Bayernu w formacji 4-1-4-1)

Jednak tak naprawdę zespół Guardioli sprawdzał się w niemal każdej z innych możliwych formacji, i do samego końca nie możemy być pewni, w jakim zestawieniu wystąpi dziś przeciwko Atletico. Z kolei ono pod wodzą Simeone potrafi dostosować się do stylu gry rywala i udaremniać jego boiskowe poczynania, jak mało który zespół na świecie.

Jaki trener taka ekipa

Wielu twierdzi, iż Diego Simeone jest w dużej mierze naśladowcą Jose Mourinho. Jego zespół jest genialny w destrukcji, gra świetnie zorganizowaną, nastawioną przede wszystkim na uprzykrzanie życia rywalom defensywną piłkę. Jednak prawda jest taka, że Argentyńczyk prowadzi swój zespół nieco inaczej, niż zwykł to robić Portugalczyk, a kluczem do jego sukcesu nie są jedynie kreślone założenia taktyczne.

To, jak gra Atletico, w pełni oddaje charakter trenera madryckiego zespołu. Simeone to postać niezwykle charyzmatyczna i bezkompromisowa. Już jako piłkarz (defensywny pomocnik) był wyjątkowo bojowo nastawiony oraz agresywny, i tego samego wymaga dziś od swoich zawodników. Mają oni być Spartiatami a nie zwykłymi piłkarzami, mają nigdy nie odstawiać nóg i zostawiać na boisku całe serce. I rzeczywiście nimi są, waleczność i oddanie, które prezentują na murawie, są nie tylko imponująca, ale i bardzo istotne dla sukcesów święconych przez Atletico. Choć jak wiadomo, bez taktycznego ładu i składu nic by one nie znaczyły.

Zespół Simeone w przeciwieństwie do klubów prowadzonych przez Guardiole piłki przy nodze mieć wręcz nie lubi. Madrytczycy wolą poczekać na ruch swojego rywala, zagęszczając pole uprzykrzać mu życie i oczekiwać na jego błąd. Jeśli natomiast przeciwnik błędów nie popełnia, gra wyjątkowo uważnie i dokładnie, zdarza się, iż może stosunkowo łatwo dostać się pod pole karne Atletico. Tam jednak czeka na niego, nie bójmy się tego powiedzieć, najlepsza defensywa w Europie, która w dotychczasowych 35 meczach Primera Division straciła ledwie 16 bramek. O jej niezwykłej sile przekonała się niedawno chociażby Barcelona, która w obu ćwierćfinałowych meczach Champions League sporo czasu spędziła z piłką stosunkowo blisko pola karnego Atletico, lecz w gruncie rzeczy nijak nie potrafiła obalić madryckiego muru.

Jednak siłą Atletico prowadzonego przez Simeone nie jest jedynie waleczność i świetna gra w obronie. W tym zespole każdy jest odpowiedzialny za pracę w destrukcji, wszyscy angażują się w przeszkadzanie rywalom, by potem samemu móc zadać jeden bądź dwa decydujące ciosy. Madrytczycy to zespół zabójczo skuteczny i zdarza się, iż ledwie parę groźnych ofensywnych akcji wystarcza mu, by odnieść zwycięstwo.

atl
(przykładowy skład Atletico w formacji 4-4-2)

Jego atutem jest również niezwykła wręcz solidność. W teamie Simeone nie ma ciągłych roszad jak u Guardioli,  jest stabilnie i jeszcze raz stabilnie. Klasyczna formacja 4-4-2 to znak firmowy Atletico, a nawet jeśli ulega ona lekkim przekształceniom, to sposób gry zespołu raczej się nie zmienia. Wątpliwe, by Diego Simeone chciał czymś Guardiolę zaskoczyć, on po prostu wystawi do boju swoich jedenastu muszkieterów, którzy będą uprzykrzać życie graczom Bayernu od pierwszego do ostatniego gwizdka i powie: „Radź sobie pan z nimi”.

Bezpośrednia konfrontacja

W roli trenerów Guardiola i Simeone spotkali się do tej pory jedynie raz. Zwyciężył wówczas Hiszpan i prowadzona przez niego „Barca”, jednak było to aż przed pięcioma laty, na początku pracy argentyńskiego trenera w Atletico. Dziś chyba próżno szukać faworyta, wielu dziennikarzy i ekspertów stawia na Atletico, z kolei bukmacherzy raczej typują zwycięstwo Bayernu. Mnie osobiście trudno jest się określić, lecz wydaje mi się, że więcej atutów ma w swych rękach Josep Guardiola.

Prowadzony przez niego zespół z Monachium ma inną specyfikę niż pokonana przez Atletico Barcelona. W ofensywie naprzeciw graczom z Madrytu nie staną techniczni wirtuozi, a bardzo silni i świetnie poruszający się w ataku Mueller oraz Lewandowski, którzy w pojedynkach „wręcz” z obrońcami Atletico z pewnością poradzą sobie znacznie lepiej niż drobni piłkarze „Barcy”. Na skrzydłach wspomagać ich będą najprawdopodobniej niezwykle dynamiczni Ribery oraz Costa, a ich rajdy zakończone centrami w pole karne mogą dać niejedną okazję, np. Lewandowskiemu, do wygrania pozycji w szesnastce i zakończenia akcji strzałem z powietrza. O sile Bayernu może stanowić także grający w środku pola, Arturo Vidal, który znajduje się ostatnio w świetnej dyspozycji i z pewnością ani agresją, ani nieustępliwością nie będzie odbiegał od graczy Atletico. Niewykluczone również, że jeśli od pierwszej minuty wystąpi Xabi Alonso, to i bite przez niego stałe fragmenty gry będą siały pod bramką zespołu Simeone niemałe spustoszenie.

Guardiola, zdaje się, posiada naprawdę sporo sposobów, poprzez które będzie mógł zaatakować i stłamsić ustawiony przez Atletico mur. Zagadką pozostaje, który z nich wybierze, lecz jednego możemy być pewni, żaden nie zagwarantuje mu łatwej przeprawy na Vincente Calderon. Zespół Simeone zrobi wszystko, by wybić Bawarczykom z głów marzenia o graniu efektownej piłki, a i samemu na pewno spróbuje ukąsić. Która wizja futbolu okaże się dziś bardziej efektywna? Czy Guardiola zdoła zaskoczyć Simeone? Nie wiem, lecz już odliczam minuty, by się o tym przekonać.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze