W minionej rundzie Rafał Grzyb był piłkarzem, bez którego Czesław Michniewicz nie wyobrażał sobie środka pola Jagiellonii Białystok. Piłkarz opuścił tylko dwa spotkania, pauzując z powodu urazu kolana. Teraz pomocnik pokusił się o krótkie podsumowanie rundy.
O początku sezonu 2011/2012 piłkarze Jagiellonii Białystok powinni jak najszybciej zapomnieć. Najpierw zaliczyli wpadkę w eliminacjach do Ligi Europejskiej, ulegając Irtyszowi Pawłodar, by niedługo potem skompromitować się w Pucharze Polski, przegrywając z Ruchem Zdzieszowice. Zdaniem Grzyba na wiosnę trzeba zmazać złe wrażenie, jakie drużyna pozostawiła po tych przegranych.
– Początek sezonu nie był najlepszy. W lidze jakoś zaczęliśmy, ale w pucharach to były na pewno nieudane mecze w naszym wykonaniu. Trzeba jedynie zmazać tę plamę, dobrze rozpocząć i zakończyć rundę wiosenną. Nie pozostaje nam nic innego, jak dobrze się przygotować i walczyć dalej.
– Mogę być jedynie zadowolony z pierwszej połówki tego sezonu, oczywiście nie wliczając tych meczów pucharowych, bo o tym nawet nie chcę rozmawiać. Druga połowa mogła być lepsza, ale wyszło inaczej i teraz liczę na dobrą formę wiosną – powiedział Grzyb.
Na koniec rundy jesiennej Jagiellonia odniosła swoje pierwsze w tym sezonie wyjazdowe zwycięstwo, pokonując na PGE Arenie Lechię Gdańsk 1:0. Według Grzyba wcześniejsza niemoc na wyjazdach była spowodowana stwarzaniem zbyt małej ilości sytuacji podbramkowych oraz brakiem koncentracji w końcówkach.
– Przede wszystkim nie stwarzaliśmy sobie wielu sytuacji podbramkowych. Tych sytuacji było może jedna-dwie, ale i tak nie potrafiliśmy ich wykorzystać. Bywało też tak, że po dobrych początkach, jak na Widzewie czy na Wiśle, gdzie wygrywaliśmy, nie potrafiliśmy utrzymać wyniku. W tych końcówkach brakowało nam koncentracji i w efekcie traciliśmy bramki – dodał piłkarz.