Grzegorz Mokry to 37-letni trener Miedzi Legnica, który w bieżącym sezonie stawia swoje pierwsze kroki w PKO BP Ekstraklasie. Jest to z pewnością człowiek, który wyzwań w życiu się nie boi. Podjęcie pierwszej pracy na poziomie ekstraklasy w klubie, który na półmetku rozgrywek ligowych zajmuje ostatnią pozycję w tabeli, na pewno nie było łatwą decyzją. Dlaczego trener Mokry zdecydował się na przejęcie Miedzi Legnica w środku sezonu? Jaki jest cel zespołu w drugiej rundzie ekstraklasy i jakich zmian kadrowych możemy spodziewać się już tej zimy? Tego wszystkiego dowiecie się Państwo w dzisiejszej rozmowie. Zapraszam.
Objąłeś stanowisko trenera w Miedzi Legnica w 14. kolejce ekstraklasy. Przed Twoim przyjściem zespół miał na koncie sześć punktów. Dlaczego zdecydowałeś się przejść do klubu, który przez wielu skazywany jest już na spadek?
Przede wszystkim znałem to środowisko, znałem osoby, które zarządzają klubem, a także wielu zawodników będących w tej drużynie. Wcześniej trenowałem drugi zespół Miedzi, a z niektórymi piłkarzami już pracowałem. Wierzyłem w potencjał tkwiący w drużynie, mimo zajmowanego miejsca w tabeli i małej zdobyczy punktowej. Uważam, że jesteśmy w stanie się utrzymać. Ponadto dla mnie osobiście to była ogromna szansa. Myślę, że każdy trener marzy o tym, żeby dostać możliwość pracy na najwyższym poziomie, czyli w PKO Bank Polski Ekstraklasie. Składowa wszystkich wspomnianych czynników zdecydowała o tym, że podjąłem tę pracę.
Przed podpisaniem kontraktu z Miedzią Legnica na pewno analizowałeś grę zespołu. Jakie błędy Twoim zdaniem popełniał Wojciech Łobodziński?
To nie jest tak, że tylko szkoleniowiec popełnia błędy. Nie zamierzam krytykować pracy trenera Łobodzińskiego, jak i jego sztabu. Zresztą cały ten sztab pracuje obecnie ze mną. Każdy szkoleniowiec ma swój pomysł. Trener Łobodziński wykonał w Legnicy świetną pracę. Awans z Fortuna 1. Ligi do PKO BP Ekstraklasy w takim stylu nie zdarza się często. Drużyna rozjechała konkurencję w pierwszej lidze, więc absolutnie nie zamierzam nikogo krytykować i doszukiwać się błędów. Przyszedłem do Miedzi ze swoim pomysłem. Pewnie innym, ale to nie znaczy, że jest lepszy lub gorszy od koncepcji trenera Łobodzińskiego.
Co w takim razie było powodem słabych wyników?
Główne problemy Miedzi wiązały się przede wszystkim z grą obronną. Zespół tracił bowiem bramkę w każdym meczu. Drużyna zdobywała gole nawet z tak wymagającymi rywalami jak Legia Warszawa, grając na wyjeździe. Prowadziła grę i bardzo dobrze wyglądała choćby w Gliwicach, a mimo wszystko kończyła spotkania porażkami. Przeciwnik zawsze znajdował drogę do bramki. Czy to z gry, czy po stałym fragmencie. To był problem zespołu. Jeden gol nigdy nie wystarczał, bo minimum jednego strzelał także rywal.
Miedź Legnica w letnim oknie transferowym dokonała wielu transferów. Czy brak zgrania mógł być powodem słabych wyników sportowych?
Nie było mnie w tym czasie w klubie, nie pracowałem z drużyną. Dlatego ciężko mi jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie. Zmiany i wzmocnienia po awansie to coś nieuniknionego, każdy zespół ich dokonuje. Nie wszyscy zawodnicy, którzy przyszli do zespołu w letnim okresie transferowym, od razu wskoczyli do pierwszego składu. Myślę, że liczba transferów nie była jakimś wielkim problemem. Widzimy to na przykładzie Widzewa Łódź, w którym również nastąpiło kilka zmian, zwłaszcza w linii defensywy. Po awansie ten zespół świetnie sobie radzi. Uważam więc, że nie chodzi tutaj o problem zgrania.
Nie uważasz, że tych transferów mimo wszystko było za dużo?
Liczba transferów nie jest problemem. Zawsze na koniec rundy i sezonu można ocenić ich jakość. Można wówczas stwierdzić, którzy zawodnicy się sprawdzili. Według mnie skuteczność letnich transferów nie była zła. Kilku graczy występuje na niezłym poziomie, zdobywa bramki i decyduje o wynikach.
Jakie pozycje w Miedzi Legnica wymagają największych wzmocnień?
Jeśli podzielimy zespół na formację ofensywną i defensywną, mocniej skupiamy się na wzmocnieniu tej drugiej. Niekoniecznie należy rozumieć to jednak jako wyłącznie środek obrony, bo gramy w systemie z wahadłowymi i dwoma zawodnikami na pozycji numer osiem.
A możemy się spodziewać jakichś odejść już tej zimy?
Jest to możliwe, ale nie chciałbym mówić ani o liczbie graczy, ani o tym, kto to będzie. Doskonale wiemy, że znajdujemy się obecnie na ostatnim miejscu w tabeli. Jesteśmy też poza rozgrywkami pucharowymi. Dlatego posiadanie bardzo szerokiej kadry nie jest aż taką koniecznością. Potrzebujemy przede wszystkim jakości.
Wróćmy teraz do tematu wyników sportowych. Od momentu Twojego przyjścia klub zaczął regularnie punktować. Jaka jest najważniejsza zmiana, którą wprowadziłeś do zespołu?
To dużo powiedziane, że zespół zaczął regularnie punktować. Jestem trenerem dopiero od czterech spotkań. Dwa ostatnie mecze rzeczywiście były bardzo udane, jeśli chodzi o liczbę zdobytych oczek. Oba wygraliśmy i zdobyliśmy komplet punktów. Styl tych zwycięstw i poziom naszej gry też ulegały zmianom. Pojedynek ze Śląskiem nie należał do najładniejszych dla oka, ale żeby dać sobie szansę jako zespół, musieliśmy wygrać za wszelką cenę. Był to mecz wybroniony, przepchany, wywalczony.
Natomiast zwycięstwo w Zabrzu było okazałe. Wygraliśmy 3:0 i wypracowaliśmy sporo sytuacji. Gra ofensywna wyglądała zdecydowanie lepiej. Mimo to, pozwoliliśmy Górnikowi stworzyć kilka okazji. Na pewno sukcesem i dużą zmianą jest to, że w ostatnich dwóch meczach nie straciliśmy bramki, co jest kluczowe, bo wcześniej to się nie udawało. To też nie znaczy, że przeciwnik nie stworzył sytuacji. O ile Śląsk Wrocław nie miał jakichś klarownych okazji poza jedną Schwarza, którą pamiętam, o tyle Górnik już tych sytuacji kilka wypracował. Ale efekt jest taki, że w tych dwóch ostatnich meczach bramek nie straciliśmy i to się przełożyło od razu na komplet punktów.
Mógłbyś nam uchylić rąbka tajemnicy i powiedzieć o zmianach taktycznych?
Mówiąc o detalach taktycznych, to teraz bronimy bardziej strefowo, ale nie jest to jeszcze to, czego oczekuję. Wcześniej zespół grał trochę bardziej indywidualnie w niektórych fazach gry. Zmieniliśmy również organizację przy stałych fragmentach gry w obronie. Zarówno przy rzutach wolnych, jak i rzutach rożnych. Pracujemy nad nowymi rozwiązaniami przy stałych fragmentach gry w ataku. Świetną pracę wykonuje tutaj cały sztab z trenerem Radosławem Bellą na czele. Ostatnia bramka Szymona Matuszka to nie przypadek, tylko efekt naszych treningów.
Cały czas staramy się ciężko pracować i widzimy z tygodnia na tydzień, że przynosi to efekty. Na koniec rundy zdobyliśmy sześć punktów, których bardzo potrzebowaliśmy. Dopiero teraz razem ze sztabem dostaniemy jednak pole do popisu, bo przed nami dużo czasu na treningi. Wszedłem na ostatnie cztery mecze do drużyny, która cały czas grała tydzień po tygodniu. Czasu na pracę mieliśmy naprawdę mało. Skupialiśmy się na pomyśle pod konkretnego rywala. Pracowaliśmy z tygodnia na tydzień, przygotowując się między innymi pod Widzew i Pogoń Szczecin.
Nasze przygotowania utrudniała sytuacja związana z kartkami, bo zespół nie tylko znajdował się na ostatnim miejscu w tabeli, ale był również na ostatniej pozycji w klasyfikacji fair play. Na mecz do Łodzi pojechało siedmiu zagrożonych zawodników, którzy systematycznie się kartkowali. Już na spotkanie z Pogonią skład musiał być zupełnie inny, bo po meczu w Łodzi wypadło nam trzech graczy. Z tymi problemami musieliśmy się mierzyć i je rozwiązywać. Na całe szczęście koniec rundy był dla nas udany, bo dzięki temu Miedź nie wypadła z gry o utrzymanie.
Jaki jest kluczowy element gry, nad którym będziecie pracować w najbliższych miesiącach?
Na pewno będziemy kontynuować pracę nad grą obronną całego zespołu. Musimy również popracować nad atakiem pozycyjnym. Szybkie ataki wychodzą nam dobrze, jesteśmy w stanie w fazach przejściowych z obrony do ataku stwarzać wiele sytuacji, ale w ataku pozycyjnym zespół jeszcze nie prezentuje się tak, jak byśmy tego jako trenerzy oczekiwali.
W Miedzi Legnica gra wielu wybitnych zawodników, tj. Jon Aurtenetxe, Santiago Naveda i Luciano Narsingh. Czy nadmiar „gwiazd” w zespole może być problemem?
Bardzo szanuję dokonania swoich zawodników. Są to gracze, którzy mają za sobą grę w bardzo dobrych ligach i na wysokim poziomie, tylko że przeciwnicy nie pytają o przeszłość naszych piłkarzy. Rywale wychodzą bardzo pewni siebie. PKO Bank Polski Ekstraklasa to liga, w której każdy klub ma wielu zawodników z dobrą przeszłością, i my, będąc dzisiaj na ostatnim miejscu w tabeli, musimy patrzeć na tu i teraz i zostawić swoje dokonania, które były gdzieś wcześniej. Zawodnicy, którzy mają najlepsze CV, muszą swoją formę udowadniać w Polsce w każdym meczu ligowym, a nie tylko bazować na tym, co było kiedyś.
Za kadencji Wojciecha Łobodzińskiego do pierwszego składu nie wprowadzano zbyt wielu juniorów. Czy za twojej kadencji to się zmieni?
To nie jest kwestia powiedzenia sobie, że „od jutra wprowadzamy juniorów”, i nagłego robienia tego z dnia na dzień. Zacznijmy od tego, że musimy dysponować grupą młodych zawodników gotowych do wejścia na najwyższy poziom. Myślę, że zarówno ja, trener Łobodziński, jak i każdy następny trener będzie otwarty na młodego gracza, który prezentuje wysoki poziom sportowy. Na Dolnym Śląsku jest o to szczególnie trudno, gdyż konkurencja jest bardzo duża. Wiemy, jak prężnie działają akademie Śląska Wrocław czy Zagłębia Lubin.
Cały czas obserwujemy zawodników z młodzieżowych zespołów i drużyny rezerw, ale oni muszą swoją postawą zasłużyć na to, żeby grać w pierwszej drużynie. W tym sezonie zadebiutował w PKO Bank Polski Ekstraklasie 17-letni Dawid Drachal. Ostatnio regularnie gra Michael Kostka, w większości meczów wystąpił Olaf Kobacki. Mamy sporo minut zapasu w klasyfikacji PRO Junior System. Uważam, że młodzi zawodnicy dostają szansę gry.
Jesteś jednym z najmłodszych trenerów w ekstraklasie. Myślisz, że Twój potencjalny sukces w Miedzi Legnica spowoduje, że zobaczymy więcej młodych szkoleniowców na polskim rynku?
Nie dzielę szkoleniowców na młodszych i starszych. Każdy wiek ma swoje wady i zalety. Widzę, że już teraz na polskim rynku jest wielu stosunkowo młodych trenerów. Nie tylko na poziomie PKO BP Ekstraklasy, ale przede wszystkim w Fortuna 1. Lidze i szczebel niżej. Szkoleniowcy, którzy są w moim wieku, wykonują świetną pracę. Trener jest rozliczany za swoje wyniki, a jego wiek to sprawa drugorzędna.
W Polsce jest tendencja do szybkiego zwalniania trenerów, kiedy wyniki nie przychodzą od razu. Nie uważasz, że nakładanie takiej presji czasu na trenera w polskiej piłce jest złą praktyką?
Jestem trenerem i wiem, że na dobre efekty pracy potrzeba czasu. Nieustanna presja na trenerach i zawodnikach bardzo utrudnia pokazanie pełni potencjału. Szkoleniowiec, żeby wprowadzić wiele swoich zasad i sposobów funkcjonowania drużyny, potrzebuje czasu. Choćby na zbudowanie zespołu według swojej koncepcji. Widzimy wiele klubów w Polsce, w których presja nie tylko ze strony zarządu, ale również ze strony kibiców jest tak duża, że zawodnicy nie pokazują pełni potencjału. Później odchodzą do innego klubu i są w stanie grać na poziomie europejskich pucharów. Takie nieustanne zmiany wymagają też ciągłej adaptacji piłkarzy do innych sposobów gry. Widzimy na przykładzie Rakowa czy Puszczy, jak długofalowa praca przynosi efekty.
Tak jak wspomniałem, jesteś jeszcze bardzo młody. Czy wiek ma wpływ na odbiór Twoich słów w szatni?
Należałoby zapytać o to samych piłkarzy. Problem z odbieraniem moich słów przez zawodników mam dawno za sobą. Pierwszą pracę w najwyższej klasie rozgrywkowej – co prawda jako asystent, choć w niektórych sytuacjach zadania są bardzo podobne – podejmowałem dziesięć lat temu. Kiedy pracowałem w Pogoni Szczecin, kilku zawodników było sporo starszych ode mnie, więc wtedy było na pewno trudniej. Ale teraz nie mam w szatni nikogo starszego od siebie.
Według mnie kwestia odbierania słów trenera zależy od jego merytoryki, kompetencji i sposobu komunikacji, a nie od tego, ile ma lat. Oczywiście, jeśli za trenerem stoi również bogata kariera piłkarska, wtedy może być już na starcie postrzegany jako duży autorytet, bo ma spore doświadczenie. To samo dotyczy kariery trenerskiej. Jeśli masz bogate CV trenerskie, to wejście do szatni na pewno też jest łatwiejsze. Później w każdym kolejnym dniu zawodnicy patrzą na to, co jest tu i teraz.
Nigdy wcześniej nie pracowałeś jako pierwszy trener na poziomie ekstraklasy. Czy podpisanie kontraktu w połowie sezonu z ostatnią drużyną w tabeli to nie było rzucenie się na głęboką wodę?
Do tej roli przygotowywałem się od ponad dwunastu lat. To nie jest tak, że nagle, nie wiadomo skąd, dostałem ofertę z ekstraklasowej Miedzi Legnica. Oczywiście nie mam doświadczenia jako pierwszy trener dużego klubu i czekałem na takie wyzwanie. To była świadoma decyzja. Nie chciałem podejmować pierwszej lepszej pracy, bo kilka ofert już wcześniej otrzymałem.
Nim nadeszła ta z Miedzi, zamierzałem ciągle się rozwijać i uczyć od innych trenerów, dlatego mimo kilku propozycji samodzielnej pracy zdecydowałem się na współpracę w roli asystenta z trenerem Dariuszem Żurawiem. Tak jak wspomniałem, przygotowywałem się do tej pracy od dwunastu lat, a licząc moje dzienne studia i kursy, które robiłem, to do tej roli szykowałem się już od szesnastu lat.
Nie obawiasz się, że jeżeli zostaniesz negatywnie oceniony w Miedzi Legnica, to wypadniesz z rynku trenerskiego?
Nie mam takich obaw. Jako trener wiem, że każdy z nas musi bronić swojej pozycji. Będąc jeszcze na studiach, założyłem, że praca trenera to będzie coś, z czego będę żył, i jednocześnie będzie to moja pasja. Udało mi się utrzymać na rynku przez dwanaście lat. Zawsze w sporcie jest to ryzyko, że przegrasz, ale jestem przekonany, że moja praca się obroni.
Jeśli wspomniałeś już o Dariuszu Żurawiu, to zapytam, jak wspominasz Waszą współpracę?
Wcześniej nie znaliśmy się osobiście. Trenera Żurawia znałem natomiast jako zawodnika i szkoleniowca, który osiągał super wyniki z Lechem Poznań. Naszą współpracę oceniam bardzo dobrze. Zarówno jeśli chodzi o jej początek, jak i koniec, gdy otrzymałem ofertę prowadzenia Miedzi i poinformowałem o tym trenera Żurawia. Jestem przekonany, że będziemy utrzymywać ze sobą kontakt. Trener Żuraw jest świetnym fachowcem i bardzo życzliwym, dobrym człowiekiem.
Czego nauczyłeś się od Dariusza Żurawia?
Ciężko wymienić jedną konkretną rzecz, bo było ich mnóstwo. Nauczyłem się wielu detali gry defensywnej, ponieważ trener Żuraw w tym aspekcie ma ogromne doświadczenie. Był obrońcą, więc doskonale wie, jak powinni zachowywać się na boisku piłkarze tej formacji. Jest świetny, jeśli chodzi o taktykę indywidualną, zwłaszcza na środku obrony. Kwestie związane z prowadzeniem odpraw i komunikacją z zawodnikami to kolejne elementy, które podszkoliłem w trakcie tej współpracy.
Teraz wróćmy do tematu Miedzi Legnica. Jaki jest cel zespołu w rundzie wiosennej?
Celem jest oczywiście utrzymanie w PKO Bank Polski Ekstraklasie. Mamy również cele indywidualne związane z rozwojem zawodników, ale najważniejszym jest pozostanie w najwyższej lidze.
A kto Twoim zdaniem jest najważniejszym ogniwem Miedzi Legnica?
Ciężko mi wskazać jednego zawodnika. Mógłbym wymienić dwóch kapitanów: Szymona Matuszka i Nemanję Mijuskovicia. Obaj są bardzo ważni zarówno w szatni, jak i na boisku. Mógłbym powiedzieć również o Angelo Henriquezie, bo jest naszym najlepszym strzelcem i właśnie jego bramki często decydowały o zdobyczy punktowej. Mógłbym wyróżnić Luciana Narsingha i Chukę, bo też ostatnio strzelali gole.
Mógłbym tak wymieniać i wskazywać kolejnych ważnych zawodników, bo nie możemy zapominać o nikim. Zawodnik, który w jednym meczu jest poza kadrą, w drugim może wyjść w podstawowym składzie i być bohaterem. Wymieniłem graczy, którzy ze względu na swój wiek, doświadczenie i miejsca, w których grali, mogą przekazać wiedzę młodszym zawodnikom.
Ostatnie pytanie na dziś. Co w przypadku braku utrzymania?
W ogóle się nad tym nie zastanawiam. Wiadomo, że sytuacja trenera, który spada z ligi, jest dosyć trudna. Wtedy oczywiście wszystko zależy od właściciela klubu. Na ten moment to są bardzo odległe kwestie. Jeśli chodzi o klub i drużynę, jestem spokojny. Wiem, że Miedź Legnica nawet w przypadku spadku wróci do PKO BP Ekstraklasy silniejsza. Ale to absolutnie nie jest temat, który chciałbym teraz poruszać albo o nim myśleć. Jestem pełen optymizmu i wiary w to, że takiego tematu nie będzie wcale, bo Miedź zostanie w piłkarskiej elicie.