W najciekawszym spotkaniu grupy C, obrońca mistrzowskiego tytułu – reprezentacja Egiptu nadspodziewanie gładko pokonała Kamerun aż 4:2 i tym samym szeroko otworzyła sobie drogę do ćwierćfinału.
Dziennikarze i kibice „zacierali ręce” przed dzisiejszym spotkaniem na Baba Yara Stadium. Nic dziwnego, skoro już w pierwszej kolejce fazy grupowej naprzeciwko siebie stanęli dwaj faworyci do zdobycia mistrzowskiego trofeum – Egipt i Kamerun. W mediach konfrontacja „Faraonów” z „Nieposkromionymi Lwami” była zapowiadana jako wielki hit. Obawiano się jednak, czy obie reprezentacje staną na wysokości zadania i stworzą wspólnie wspaniałe widowisko, które na długo pozostanie w pamięci fanów afrykańskiego futbolu.

Od pierwszego gwizdka gwinejskiego sędziego Modou Sowe inicjatywę przejęli Egipcjanie. Obrońcy mistrzowskiego tytułu przeważali nad rywalami w każdym elemencie piłkarskiego rzemiosła. Już w 2. minucie Mohamed Zidan mógł otworzyć wynik spotkania, lecz zbyt długo zwlekał z oddaniem strzału i w ostatniej chwili został powstrzymany przez linię defensywną rywali. Kilkanaście sekund kameruńskiego bramkarza przetestował Mohamed Shawky, jednak futbolówka nie znalazła drogi do bramki.
Przewaga zawodników z Egiptu rosła z minuty na minutę, lecz dopiero w 13. minucie podopieczni Hassana Shehaty udokumentowali swoją wyższość zdobyciem gola. Arbiter główny bez wahania wskazał „na wapno”, po tym, jak jeden z Kameruńczyków dotknął piłki ręką w obrębie własnego pola karnego. Jedenastkę pewnie wykorzystał Hosny, dla którego była to dopiero trzecia bramka w narodowej drużynie. Zaledwie cztery minuty później Egipcjanie zadali Kameruńczykom kolejny cios. Obrońcy tytułu przeprowadzili znakomity kontratak, który perfekcyjnie, ze „stoickim spokojem” zakończył Zidan, który w niezwykle oryginalny sposób celebrował swoją radość. To był prawdziwy szok, dla fanów „Nieposkromionych Lwów”. Ich pupile już po niespełna dwudziestu minutach przegrywali różnicą dwóch bramek i nie dawali żadnych optymistycznych sygnałów na poprawę katastrofalnej sytuacji. Fatalnie prezentowała się przede wszystkim linia pomocy reprezentacji Kamerunu, która nie potrafiła skonstruować żadnej akcji ofensywnej. W 34. minucie Egipt powinien prowadzić już 3:0, lecz tym razem znakomicie w defensywnie spisał się R. Song, zatrzymując groźnie zapowiadający się atak „Faraonów”. Kiedy wydawało się, że w pierwszej części spotkania nic się już nie zmieni, wówczas wszystkich zaskoczył Zidan. Egipski napastnik, który na co dzień występuje w Hamburger SV, popisał się idealnym uderzeniem zza pola karnego i zdobył swojego drugiego gola w dzisiejszym meczu, podwyższając przy tym prowadzenie swojego zespołu.
W pierwszych czterdziestu pięciu minutach Egipcjanie „grali jak z nut”. Zespół znad Nilu prezentował się znakomicie w każdej formacji. Obserwatorom imponować mogło przede wszystkim bardzo dobre przygotowanie fizyczne wszystkich reprezentantów Egiptu. Z kolei Kameruńczycy przeszli obok meczu i w drugiej połowie mieli niesamowicie trudne zadanie.
Druga część meczu rozpoczęła się od huraganowych ataków Kameruńczyków, którzy po przerwie byli już zdecydowanie innym, lepszym zespołem. Być może dlatego, że selekcjoner „Nieposkromionych Lwów” dokonał aż trzech zmian, wymieniając praktycznie całą linię pomocy swojej drużyny. Reprezentacja Kamerunu już w 51. minucie zdobyła bramkę, która przywróciła nadzieje na uratowanie korzystnego rezultatu. Wspaniałe dośrodkowanie z prawej strony wykorzystał niezawodny Samuel Eto’o, który strzałem głową pokonał egipskiego goalkeepera. Egipcjanie raz po raz popełniali błędy, co umożliwiało Kameruńczykom przeprowadzanie groźnych akcji. Zaniepokojony trener „Faraonów” już w 60. minucie zdecydował się na pierwszą zmianę, wprowadzając na plac gry doświadczonego Mohameda Aboutreikę, który przez ostatnie dni chorował na grypę. W 63. minucie bramkarz Egiptu w ostatniej chwili uprzedził kameruńskiego napastnika – Epalle. Chwilę później „Lwom” zabrakło szczęścia, bowiem futbolówka po strzale Eto’o zaledwie o kilka sentymentów minęła słupek egipskiej bramki.
Po okresie zdecydowanej przewagi Kamerunu, inicjatywę ponownie przejęli obrońcy tytułu. W 68. minucie Mahmoud Fathalla nie wykorzystał fatalnego błędu Kameni’ego. Chwilę później znakomitym rajdem na prawej flance popisał się Sayed Moawad, lecz jego strzał pozostawiał wiele do życzenia. W 82. minucie wszystko zostało już praktycznie rozstrzygnięte, a nadzieje Kameruńczyków na zdobycie przynajmniej jednego punktu „prysły jak bańka mydlana”. Kapitalnym, niezwykle precyzyjnym i mocnym uderzeniem z ponad 25 metrów popisał się Hosny, dla którego było to drugie trafienie w dzisiejszym pojedynku.
W końcówce spotkania reprezentacja Kamerunu skutecznie postarała się o zmniejszenie rozmiarów porażki. Już w doliczonym czasie gry rzut karny z wielkim szczęściem wykorzystał Samuel Eto’o, który zdobył tym samym swoją trzynastą bramkę w historii występów w PNA.
Dzisiejszy pojedynek na pewno mógł podobać się kibicom i nie zawiódł ich tak, jak wczorajszy hit w grupie B. Egipcjanie już w pierwszym spotkaniu potwierdzili, że są znakomicie przygotowani do turnieju i mają olbrzymie szanse na obronienie mistrzostwa Afryki i zdobycie szóstego tytułu w historii. Z kolei Kamerun zagrał dziś katastrofalnie szczególnie w pierwszej połowie, która praktycznie rozstrzygnęła losy całego spotkania.
Egipt – Kamerun 4:2 (3:0)
Przypominamy, że codziennie na antenie radia iGol FM macie możliwość słuchania relacji z najciekawszych spotkań tegorocznego Pucharu Narodów Afryki. Każdego wieczoru redaktorzy radia iGol FM będą przygotowywali Kronikę PNA 2008, w której nie zabraknie najnowszych informacji z ghańskich boisk, fachowych komentarzy i analizy wszystkich spotkań. Serdecznie zapraszamy!