Greuther Fuerth nie o takie rekordy chodziło


Beniaminek Bundesligi spisuje się fatalnie, mając na koncie tylko jeden punkt

6 grudnia 2021 Greuther Fuerth nie o takie rekordy chodziło
wikipedia.org

Greuther Fuerth jest bliskie pobicia rekordów należących dotychczas do Tasmanii Berlin. Niestety nie będzie to jednak powód do dumy. Beniaminek jest bowiem czerwoną latarnią Bundesligi, praktycznie już skazaną na spadek.


Udostępnij na Udostępnij na

W 14. kolejce bieżącego sezonu „Listki Koniczyny” doznały kolejnej kompromitującej porażki. Tym razem pogromcą Greuther Fuerth okazał się być Bayer Leverkusen, który wygrał 7:1 między innymi dzięki czterem bramkom Patrika Schicka.

Tym samym zespól z północnej Bawarii poniósł swoją trzynastą porażkę w bieżącym sezonie. Swój jedyny punkt zdobył 21 sierpnia, czyli w drugiej kolejce rozgrywek. Na dodatek remis z Arminią Bielefield był możliwy głównie dzięki jej grze w osłabieniu po czerwonej kartce.

Pobiją Tasmanię?

Kibice w Niemczech zdążyli się już przyzwyczaić do seryjnych porażek beniaminka. Teraz mówi się więc w jego kontekście głównie o pobiciu najbardziej niechlubnych rekordów Bundesligi. Należą one wciąż do Tasmanii Berlin, która ustanowiła je w sezonie 1965/1966. A więc na długo przed ponownym zjednoczeniem Niemiec.

Był to jedyny sezon w historii Tasmanii, który spędziła właśnie w najwyższej klasie rozgrywkowej. Ostatecznie spadła ona do drugiej ligi, mając na koncie osiem punktów zdobytych dzięki dwóm zwycięstwom (przyznawano za nie wówczas dwa punkty) i czterem remisom. Bilans bramkowy drużyny z Berlina zamknął się na 15 golach zdobytych i 108 straconych.

Greuther Fuerth przegrywając jedenaście spotkań z rzędu, pobiło już zresztą jeden z rekordów Tasmanii. Z tego powodu jest też bliski przeskoczenia kolejnego z nich. Jeśli nie zdobędzie choćby punktu w żadnym ze spotkań do 20. kolejki, wówczas zaliczy osiem porażek z rzędu na własnym boisku.

W przypadku pozostałych rekordów trudno będzie pobić Tasmanię, choć jeszcze wszystko przed zawodnikami Greuther Fuerth. Wszak mogą oni jeszcze przegrać 31 spotkań z rzędu, wygrać mniej niż dwa czy przegrać więcej niż 28 meczów w sezonie. Do pobicia pozostaje też „poprawienie” bilansu bramkowego Tasmanii czy niezdobycie gola w więcej niż 22 meczach Bundesligi.

Greuther znaczy pech

Fani „Listków Koniczyny” mogą być spokojni tylko w jednym aspekcie. Otóż ich ulubieńcy w najbliższym czasie z pewnością nie znajdą się na dnie tabeli wszech czasów 1. Bundesligi. Tasmania w porównaniu do Greuther Fuerth spędziła w niej bowiem tylko jeden sezon, a raczej nie zanosi się na jej szybki powrót do elity.

Czy podopieczni Stefana Leitla nie są jednak przypadkiem największymi pechowcami w niemieckiej ekstraklasie? Prowadzony przez niego zespół kilka razy po prostu nie miał szczęścia albo miał kłopoty personalne. Te ostatnie najczęściej są związane z koronawirusem, ale również z kontuzjami i powołaniami do młodzieżowych reprezentacji Niemiec.

Nie można jednocześnie nie zauważyć choćby tych samych błędów popełnianych przez zawodników. Trener Greuther Fuerth sam zwracał uwagę na problem z kryciem rywali. Leitl twierdzi więc, że jego piłkarze mają wytrenowany ten aspekt gry, a ostatecznie i tak regularnie tracą oni bramki po strzałach głową.

Budżet mniejszy od pensji Lewandowskiego

Katastrofalne wyniki drużyny z Fuerth są niemiłym zaskoczeniem dla jej fanów, tym niemniej mogli oni się spodziewać co najwyżej walki o utrzymanie. Beniaminek dysponuje bowiem najmniejszym budżetem w całej Bundeslidze. Wynosi on na ten sezon 17,7 miliona euro. Niemieckie media podkreślają, że to mniej, niż zarabia rocznie Robert Lewandowski.

Niewielkie środki finansowe nie pozwoliły więc na wartościowe transfery. Co prawda w lecie Greuther Fuerth wzmocniło siedmiu zawodników, jednak tylko za trzech zapłacono niewielkie kwoty. Pozostali zostali głównie wypożyczeni z innych klubów. Jednocześnie beniaminka opuściło czterech piłkarzy decydujących o jego obliczu w ubiegłym sezonie.

Dyrektor sportowy Rachid Azzouzi nie ukrywa, że władze „Listków Koniczyny” nie chciały zaciągać kredytu przed swoim drugim sezonem w 1. Bundeslidze. Byłby on bowiem zbyt dużym ryzykiem, biorąc pod uwagę możliwość szybkiego spadku. Z tego powodu klub miał wybrać „bardziej zrównoważony model rozwoju”.

Ma on polegać przede wszystkim na ogrywaniu młodych zawodników. Średnia wieku w kadrze Greuther Fuerth wynosi więc 24,7 roku i jest czwartą najniższą w całej Bundeslidze. Azzouzi twierdzi, że dzięki temu po zapowiadającym się właśnie spadku drużyna będzie mogła ponownie walczyć o powrót do najwyższej klasy rozgrywkowej.

Bez pomysłu

Z pewnością bawarski zespół nie może już jednak myśleć o przyszłym sezonie. Do rozegrania zostało wszak jeszcze dwadzieścia kolejek. Utrzymanie w lidze byłoby w tych warunkach zapewne jednym z największych cudów w historii Bundesligi, ale Greuther Fuerth może przynajmniej nie pobić wspomnianych rekordów Tasmanii.

Problem w tym, że obecny szkoleniowiec „Listków Koniczyny” wydaje się nie mieć pomysłu choćby na lekką poprawę gry swoich podopiecznych. Leitl zwraca uwagę na błędy swoich zawodników, krytykując zwłaszcza grę w defensywie, tym niemniej nie przedstawia żadnych recept na zmianę tego stanu rzeczy.

Można wręcz odnieść wrażenie, że trener Greuther Fuerth nie wie już nawet, co ma mówić dziennikarzom w trakcie konferencji prasowych. Niedawno Leitl po raz setny zasiadł na ławce swojego zespołu i nasuwa się pytanie, czy nie wyczerpała się już dotychczasowa formuła jego pracy w Bawarii.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze