Górnik Zabrze – gdy klub traci swoje największe atuty


Klub z Zabrza sprzedał zawodników i całkowicie zmienił swoją politykę. Czy dobrze na tym wyjdzie?

27 lipca 2019 Górnik Zabrze – gdy klub traci swoje największe atuty
Marcin Bulanda / PressFocus

Gdy z zabrzańskiego klubu odchodzili Żurkowski i Gwilia, wiadomo było, że zawodników tych zastąpić będzie niezwykle trudno. Nadzieją kibiców był Artur Płatek, który na robieniu dobrych transferów zna się jak Magda Gessler na rewolucjach w lokalach. Po dwóch kolejkach ekstraklasy w wykonaniu Górnika widzimy jednak, że nowe nabytki klubu nie zasługują na gwiazdkę Michelin.


Udostępnij na Udostępnij na

Przez lato środek pola Górnika ogołocony został z dwóch fenomenalnych zawodników. Szymon Żurkowski wyjechał do Włoch, a Gwilia – do Warszawy. Klub z Zabrza stracił zatem swoje płuca oraz, jak by nie patrzeć, dużą część serca. Całe szczęście zarząd zapowiadał, że w letnim okienku transferowym załata dziurę powstałą po dwóch wspomnianych wcześniej zawodnikach.

Do klubu trafili zatem Filip Bainović oraz gość, który w naszej lidze powinien robić furorę – Alasana Manneh, wychowanek tej FC Barcelony. Do składu powrócił także Szymon Matuszek, a gotowy do gry jest także Łukasz Wolsztyński. Jak jednak każdy (kto przez ostatnie dwa tygodnie śledził naszą ekstraklasę) wie, nowi zawodnicy zbyt wiele do gry zespołu nie wnieśli.

Słaby początek

Spotkanie z Wisłą Płock miało być pierwszym sprawdzianem dla nowo sprowadzonych na Roosevelta piłkarzy. Fakt, nie wszyscy spisali się źle – Erik Janża zaliczył całkiem udany debiut. Oprócz tego w grze Górnika trudno szuka się pozytywów, szczególnie jeśli pod lupę bierzemy wspomnianą dziurę, która powstała w środku pola.

Alasana Manneh, który miał być (i wciąż jest) nadzieją na to, że Górnik w końcu zacznie ładnie rozgrywać piłkę, zgasł. W Płocku chyba nie do końca potrafił odnaleźć swoje miejsce na murawie, a finalnie zszedł do szatni na przerwę i słuch po nim zaginął. Jego miejsce zajął Łukasz Wolsztyński, który pokazał, że nadal potrafi wnieść do zespołu nieco jakości. To on wywalczył piłkę przed polem karnym „Nafciarzy”, by posłać ją do Igora Angulo, który doskonałe podanie zamienił na bramkę.

Tego meczu do udanych na pewno nie zaliczy Szymon Matuszek, który zszedł przy stanie 1:0 dla Wisły Płock. Zawodnik, któremu w poprzednim sezonie zdarzało się wychodzić z opaską kapitana, w Płocku był zupełnie kimś innym. Zwykle harujący na boisku Matuszek był cieniem samego siebie.

Niemrawe spotkanie z Zagłębiem

Słaby występ Matuszka w Płocku zadecydował o tym, że ten w kolejnym spotkaniu usiadł na ławce. Jego miejsce zajął kolejny nowy zawodnik oraz debiutant w zespole Górnika Filip Bainović. Zmiana ta dała tyle co nic, bo Bainović był kompletnie niewidoczny i mało co wniósł do gry drużyny. Nie wyskakujmy jednak do przodu z ocenami, bo choć na razie nie wygląda to zbyt dobrze, to może chłopaki potrzebują po prostu czasu.

Pierwsza połowa spotkania z Zagłębiem była totalną porażką ze strony obu drużyn. I w tym momencie na boisku znów pojawił się Łukasz Wolsztyński, który wchodzi i całkowicie zmienia obraz gry.

24-latek ponownie otrzymał od trenera Brosza długość jednej połowy, aby pokazać, na co go stać. W przeszłości Wolsztyński nie błyszczał w zespole Górnika, ale w piątkowym meczu po raz drugi w tym sezonie pokazał, że jest głodny gry w pierwszym składzie. Jego zmiana z Mateuszem Matrasem dała zabrzanom jednego zawodnika ofensywnego więcej, co przełożyło się finalnie na bramkę.

Bramkę, w której udział miał sam Łukasz Wolsztyński. Rozegrał on świetną, dwójkową akcję z Sekuliciem, a Słowak dograł piłkę do Jimeneza, który wykończył akcję. „Wolsztyn” od początku swojego wejścia na boisko napędzał grę „Trójkolorowych”. Nie wiem, jak on to robił, ale gdzieś tam zawsze znajdował się blisko akcji i służył pomocą w rozegraniu.

Od razu nasuwa się pytanie – czy Łukasz Wolsztyński powinien otrzymać w końcu szansę gry od pierwszej minuty?

– Mam nadzieję, że trener wyciągnie wnioski i w następnym meczu zagram w pierwszym składzie – mówi bardzo pewny siebie Wolsztyński. Łukasz uważa też, że swoimi ostatnimi występami daje wyraźnie znać trenerowi, że jest na to gotowy. Czy słusznie? Jak najbardziej, przede wszystkim dlatego, że na ten moment w drużynie Górnika nie ma nikogo, kto w środku pola prezentowałby lepszy poziom.

Górnik jak wilk bez kłów

Wróćmy jeszcze do czasu, kiedy z drużyny odchodził Rafał Kurzawa. Pomocnik, który po świetnym sezonie trafił do Francji, a także poleciał z reprezentacją do Rosji, był w Zabrzu specem do stałych fragmentów. Wrzutki z rzutów rożnych czy wolnych były jednym z najmocniejszych argumentów, jeśli chodzi o ofensywę drużyny. Rafałowi udało się przecież strzelić bramkę z rożnego a’la Kazimierz Deyna.

Po odejściu Kurzawy pałeczkę przejęli Szymon Żurkowski, a w rundzie wiosennej Gwilia. Gruzin już nawet w tym sezonie w barwach Legii pokazał, że potrafi dośrodkować z rzutu rożnego. Obaj panowie, jak już wiemy, odeszli z Zabrza, a spustoszenie ze stałych fragmentów siać miał Manneh.

Tyle że Gambijczyk całkowicie sobie z tym nie radzi. Tym samym Górnik Zabrze stracił swojego asa w rękawie. Zabrzanie w ostatnich dwóch meczach nie stworzyli ani jednej groźnej sytuacji po stałym fragmencie, choć były ku temu okazje. Defensorom Wisły czy Zagłębia żadnych problemów nie stwarzało wyjaśnianie sytuacji po wrzutkach Manneha.

Podsumowując – Górnik Zabrze bez swoich stałych fragmentów jest jak wilk bez kłów. Można się go bać, ale krzywdy nie zrobi.

***

Igor Angulo wpadł w lekki kryzys i nie potrafi wykorzystać najprostszych sytuacji, ale Górnik, choć zupełnie inny niż o tej samej porze rok temu, zgromadził na swoim koncie cztery punkty po dwóch meczach. I choć styl gry drużyny pozostawia naprawdę wiele do życzenia, wynik jest tym, z czego na koniec dnia rozliczani są trener i piłkarze.

Jednak myśląc długofalowo, komuś w Zabrzu powinna zapalić się czerwona lampka. Może zmiana strategii na kupno wielu zagranicznych zawodników zamiast stawianie na swoich to nie był najlepszy pomysł? Cóż, Górnik bezgranicznie ufa Arturowi Płatkowi, a czas na rozliczenia z jego pracy przyjdzie później, najpewniej zimą. Po zakończeniu rundy zimowej przekonamy się, czy taktyka transferowa przyniosła oczekiwane rezultaty. Nie zapomnijmy, że Górnik bardzo ambitnie celuje w zajęcie miejsca w górnej ósemce.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze