Obecny sezon Ekstraklasy jest pełny niespodzianek. Pozycję lidera okupuje Piast Gliwice, następne w kolejności są Cracovia i Pogoń, a tabelę zamykają mistrz Polski Lech Poznań i utytułowany Górnik Zabrze. A przecież innych kandydatów do spadku w przedsezonowych przewidywaniach nie brakowało. Jedną z tych drużyn był klub z Łęcznej, jednak podopiecznym trenera Jurija Szatałowa w tych rozgrywkach dużo bliżej do statusu solidnego zespołu środka tabeli, z zadatkami na walkę o wyższe cele.
Po trzynastu kolejkach Górnik Łęczna zajmuje dziewiąte miejsce w tabeli Ekstraklasy, z dorobkiem osiemnastu punktów. To tyle samo co szósta Wisła. Bilans całkiem niezły, biorąc także pod uwagę stratę największej gwiazdy drużyny, Fedora Cernycha, na rzecz Jagiellonii Białystok. To Litwin w tamtym sezonie był motorem napędowym Górnika i najlepszym strzelcem zespołu (jedenaście bramek). Jednak działacze z Al. Jana Pawła II bardzo mądrze zabezpieczyli się na wypadek odejścia Cernycha i podczas lata ściągnęli solidnych i tanich piłkarzy, którzy teraz nadają ton poczynaniom „Zielono-Czarnych”.
Jednym z nich jest Grzegorz Piesio, 27-letni pomocnik sprowadzony z Dolcanu Ząbki . Przez dwa ostatnie sezony doświadczony piłkarz z Garwolina był wyróżniającą się postacią w I lidze. W tym okresie strzelił na zapleczu ekstraklasy dwadzieścia goli i zaliczył dziesięć asyst. Kuszony przez wiele klubów z Ekstraklasy piłkarz po wygaśnięciu kontraktu zdecydował się na powrót do Łęcznej, gdzie występował już kiedyś przez jedną rundę, konkretnie wiosnę 2008 roku, będąc wypożyczonym jako młokos z poznańskiego Lecha. Lubelszczyzny wówczas nie zawojował, ale teraz Piesio jest kluczowym elementem w układance Jurija Szatałowa. Od kiedy przyszedł z powrotem do Łęcznej, gra z kontry „Zielono-Czarnych” dużo lepiej się układa. Na udowodnienie mojej tezy polecam oglądnąć skrót meczu z Jagiellonią Białystok, wygranego przez Górnik Łęczna 3 : 2. Klasa sama w sobie.
Nie tylko on z marszu został ważną postacią na Lubelszczyźnie. W podstawowym składzie drużyny występują także ściągnięci niedawno Bartosz Śpiączka i Leandro. Ten pierwszy zdążył już strzelić trzy bramki w lidze, ten drugi przebywał na boisku we wszystkich dotychczasowych meczach zespołu przez pełne 90 minut. Skuteczność Górnika na rynku transferowym bardzo wzrosła i nawet te mniej trafione zakupy nie martwią nikogo. A takich transferów nie brakowało w ostatnim czasie.
Wołodymir Tanczyk, Evaldas Razulis to tylko niektóre z nich. Jednak nie zawsze była to sprawa piłkarza. Zatrudnieniu Josu Prieto towarzyszyły emocje i ciekawość, w końcu niecodziennie do ekstraklasy trafia wychowanek szkółki Barcelony. Hiszpan na początku grał nieźle, ale potem jego rola tylko malała i malała. A było to po części wynikiem zmiany stylu gry przeprowadzonej przez Jurija Szatałowa. Josu był ściągany do drużyny prezentującej otwarty i radosny futbol, oparty na dobrym rozegraniu, a podczas jego pobytu „Zielono-Czarni” zaczęli grać bardziej defensywnie i z częstszym pominięciem środka pola, co nijak pasowało do profilu zawodnika. Cieszy to, że takich sytuacji jest już w Łęcznej mniej.
Z pewnością jedna pozycja w Górniku potrzebuje mocniejszej obstawy. Sergiusz Prusak i Silvio Rodić kiedy są w formie, zachwycają, ale tak naprawdę przez większość czasu grają przeciętnie, a kiksy zdarzają się im wcale nie tak rzadko. Choćby z meczu z Jagiellonią przy golu Grzelczaka niespecjalnie popisał się Rodić.
„Duma Lubelszczyzny” pomimo braku większych gwiazd i nieefektownej gry może namieszać w tym sezonie ekstraklasy. Choć przed sezonem im pisano zażartą walkę o utrzymanie, tak naprawdę obecnie nie dają kibicom powodów do niepokoju. Żeby ten stan się utrzymał, muszą wciąż być skoncentrowani i głodni gry, bo wszyscy pamiętamy, jak się skończył niezły start GKS Bełchatów w zeszłym sezonie. Jeśli Górnik Łęczna spełni ten warunek, to może zobaczymy „Zielono-Czarnych” w grupie mistrzowskiej. Pierwsza odpowiedź na to, czy są gotowi, już dziś o 20:30, podczas spotkania z Cracovią.