W kolejnym starciu 1/16 finału Pucharu Polski Górnik Zabrze pokonał w Sosnowcu miejscowe Zagłębie 2:1. Do wyłonienia zwycięzcy niezbędna okazała się jednak dogrywka. Zagłębie poniosło zatem kolejną porażkę w meczu o stawkę – zabrzanie rozpędzają się za to z każdym kolejnym tygodniem.
Po przełamanie?
Sosnowiczanie przystępowali do pucharowej potyczki w nie najlepszych nastrojach (i to zresztą delikatnie mówiąc). Wyniki Zagłębia nie tyle nie napawają kibiców specjalnym optymizmem, ile wręcz wywołują dość racjonalny lęk. Czy to o potencjalną utratę ligowego bytu? Trudno powiedzieć, ligowa tabela po 13 kolejkach nigdy nie jest przecież wiążąca.
Początek sezonu jest już jednak dawno za nami, a obecna pozycja Zagłębia (przedostatnie miejsce w tabeli Fortuna 1. Ligi) zasadnie uruchamia w umysłach kibiców czerwoną lampkę. Czerwień rzuca się zresztą w oczy już po przewertowaniu ostatnich wyników Zagłębia, albowiem to właśnie takim kolorem oznaczone są z reguły minione spotkania drużyny z Sosnowca.
Podopieczni Artura Derbina po raz ostatni dopisali do ligowej tabeli komplet punktów w połowie września, pokonawszy 2:1 GKS Katowice. Od tej pory Zagłębie trzykrotnie było zmuszone uznać wyższość rywali, dwa razy dzieliło się ponadto punktami. Niniejsze rezultaty przeplata co prawda pucharowy triumf nad Gryfem Wejherowo (3:1), jednakże trudno uznać to choćby za istotną jaskółkę nadziei.
Dopełnić formalności
Górnik zawitał zatem do Sosnowca jako niekwestionowany faworyt pucharowego pojedynku. Zabrzanie zameldowali się w 1/16 finału rozgrywek po pewnym triumfie nad GKS-em Katowice (4:0). Podopieczni Jana Urbana lokują się obecnie w środku tabeli PKO BP Ekstraklasy, nabierając z każdym tygodniem coraz to większego rozpędu.
Zabrzanie sprawili niedawno sporą niespodziankę w starciu z mistrzami Polski, pokonując u siebie Raków 2:1. Nie był to bynajmniej koniec dobrych wyników Górnika, który to kilka dni później brutalnie przejechał się po Łódzkim Klubie Sportowym, pakując rywalom pięć bramek (Daniel Bielica zachował z kolei czyste konto).
– W drugiej połowie byliśmy bardziej agresywni, byliśmy bliżej przeciwnika i od razu zaowocowało to wieloma sytuacjami pod bramką ŁKS-u, które jednocześnie potrafiliśmy wykorzystać. Cieszymy się, bo w pewnym stopniu potwierdziliśmy, że zwycięstwo nad Rakowem nie było przypadkowe – powiedział na pomeczowej konferencji trener Górnika, Jan Urban.
Do przerwy na remis
Bezpośrednio po rozpoczęciu spotkania oba zespoły miały problem z uzyskaniem wyraźnej dominacji. Pierwsze minuty obfitowały za to w sporo niedokładności i brak skoordynowania w działaniach ofensywnych. W 20. minucie na bramkę Szromnika strzelali zawodnicy pierwszoligowca – Kamil Biliński oraz Marcel Ziemann. Obie próby okazały się nieskuteczne.
Chwilę później Zagłębie wyszło jednak na prowadzenie. Piłkę stracił Kryspin Szcześniak, a ta trafiła finalnie pod nogi Dawida Ryndaka, który to umieścił ją w siatce z niewielkiej odległości. W 33. minucie Górnik miał z kolei szansę na wyrównanie, jednak Robert Dadok pomylił się w starciu oko w oko z bramkarzem.
Co się odwlecze, to nie uciecze – bramka na 1:1 padła finalnie ledwie kilka chwil później. Adrian Kapralik otrzymał piłkę na wolne pole, po czym posłał ją obok interweniującego Gregi Sorcana. Mecz nabierał rumieńców, a w 44. minucie sędzia Jarzębak przyznał rzut karny drużynie z Zabrza. Dawid Ryndak faulował Roberta Dadoka, jednak wykonujący „jedenastkę” Filipe Nascimento trafił jedynie w słupek. Obie drużyny zeszły zatem do szatni przy utrzymującym się wyniku 1:1.
Bez rozstrzygnięcia
Tuż po rozpoczęciu drugiej połowy spotkania Górnik szybko przejął inicjatywę. Swoich szans szukali między innymi Kryspin Szcześniak i Robert Dadok, jednakże bez powodzenia. W 65. minucie Mateusz Machała zaatakował Kapralika wślizgiem we własnym polu karnym, lecz sędzia Jarzębak nie zdecydował się na przyznanie „jedenastki”.
Pięć minut później piłka zatrzepotała w siatce po strzale Musiolika, jednak jak się okazało, napastnik zabrzan znajdował się na pozycji spalonej. W 85. minucie doszło do zamieszania w „osiemnastce” sosnowiczan, piłka trafiła pod nogi Sebastiana Boneckiego, który to uderzył prosto w poprzeczkę. Sędzia doliczył do drugiej połowy sześć dodatkowych minut, jednak te nie przyniosły ostatecznego rozstrzygnięcia – obie drużyny stanęły zatem do walki w dogrywce.
W 104. minucie gry Paweł Olkowski wyprowadził zabrzan na upragnione prowadzenie. Piłka odbiła się jeszcze rykoszetem od Mateusza Machały, po czym wpadła do bramki Zagłębia. Sam Olkowski stanął po chwili przed szansą na zamknięcie spotkania, jednak futbolówka nie znalazła drogi do siatki. Gospodarze nie zdołali odrobić finalnie strat, a sędzia Jarzębak zagwizdał po raz ostatni.
Co dalej?
Zabrzanie awansowali tym samym do 1/8 finału rozgrywek. Na kolejny triumf w meczu o stawkę sosnowiczanie czekają z kolei już od 27 września. Górnik nie dał ponadto gospodarzom szansy na skuteczną rehabilitację po blamażu z roku 2019. To właśnie wówczas obie ekipy mierzyły się ze sobą po raz ostatni, a 14-krotni mistrzowie Polski rozgromili spadającego z ekstraklasy rywala aż 4:0.
3 listopada Zagłębie uda się do Krakowa. Rywalem sosnowiczan będzie drużyna „Białej Gwiazdy”, sklasyfikowana obecnie na 8. miejscu w tabeli Fortuna 1. Ligi. O przedłużenie serii zwycięstw Górnik zawalczy trzy dni później z Cracovią. W tym przypadku to „Pasy” udadzą się jednak w delegację na obiekt rywala.