Jedenaste takie derby w historii rozgrywek ligowych i siódme zwycięstwo Ruchu Chorzów. „Niebiescy” coraz lepiej wyglądają pod wodzą Dawida Szulczka, a w poniedziałkowy wieczór po raz pierwszy od lipca zagrali na zero z tyłu. O wiele gorzej swoją pracę w nowym klubie zaczyna natomiast Artur Skowronek. GKS Tychy to obecnie najgorsza ofensywa ligi.
Przy Edukacji więcej emocji mieliśmy na trybunach niżeli samym boisku. O ile walki nie brakowało, to fajerwerków czysto piłkarskich już niewątpliwie tak. Ruch skromnie wygrał spotkanie derbowe i po raz pierwszy od lipca zagrał na zero z tyłu.
Skoro siłą rzeczy nawiązaliśmy już do wydarzeń w sektorach kibicowskich, to gospodarze trzykrotnie odpalali pirotechnikę – dwukrotnie sędzia przerywał mecz. W drugiej połowie spłonął także transparent Ruchu, który tyszanie zdobyli w wyniku głośnego incydentu sprzed kilku dni.
Atmosfera derbowa udzielała się wszystkim, nikt nie odstawiał nogi. Po pół godzinie gry mieliśmy już dwie wymuszone zmiany. Najpierw murawę z kontuzją kolana opuścił Mamin Sanyang (nie był w stanie zrobić tego o własnych siłach), a chwilę później doszło do groźnego pojedynku pomiędzy Mateuszem Hołownią a Jakubem Myszorem. Ten drugi padł na murawę, a jego twarz w okolicy prawego oka nie wyglądała dobrze (wyraźne rozcięcie).
Losy tego spotkania jeszcze w pierwszej połowie rozstrzygnął Łukasz Moneta. Po bramce wykonał charakterystyczną cieszynkę. Jak później wyznał, inspirował się Yusufem Dikecem – tureckim sportowcem, który nie tak dawno w Paryżu wywalczył srebrny medal olimpijski w strzelectwie.
Łukasz Moneta przy cieszynce po strzelonym golu inspirował się Yusufem Dikecem – tureckim srebrnym medalistą olimpijskim w strzelectwie z Paryża.
🔫#TYCRCH #NiebieskiTT pic.twitter.com/JIOVBb0Nwh
— Dawid Dreszer (@dresiu04) September 16, 2024
– Gdy oglądałem igrzyska olimpijskie, wymyśliłem sobie, że po bramce strzelonej w lidze zrobię właśnie taką cieszynkę. On [Dikec] strzelał sobie na zupełnym luzie, jak szef – tłumaczył Moneta.
Fajnie, że ta drużyna się buduje
Derby i sytuacja na trybunach to jedno. Poniedziałkowy mecz miał jednak zdecydowanie więcej podtekstów.
Na ławkach obu zespołów zasiedli nowi szkoleniowcy – Artur Skowronek (GKS Tychy) i Dawid Szulczek (Ruch Chorzów). To starzy znajomi. Wcześniej pracowali razem między innymi w Wigrach Suwałki, gdzie Szulczek był asystentem Skowronka. I tym razem, mówiąc z przymrużeniem oka, uczeń przerósł mistrza.
Szulczek, jako szkoleniowiec Ruchu, jeszcze punktów nie stracił – w debiucie pokonał Górnika Łęczna, a teraz wygrał derby z Tychami. Co więcej, „Niebiescy” po raz pierwszy od końcówki lipca (i meczu ze Zniczem Pruszków) zachowali czyste konto.
Pomogła w tym być może zmiana ustawienia. Ruch bowiem przez większość spotkania z GKS-em grał czwórką z tyłu (podobny manewr jak przeciwko Łęcznej). – Nie wiem, jak inni zawodnicy, ale ja w tym ustawieniu czuję się lepiej. Nie jest to natomiast problem, gdy przechodzimy na trójkę z tyłu, jak w końcówce, gdzie te szyki jeszcze bardziej związaliśmy – przekonywał kapitan Maciej Sadlok.
Jednocześnie drużyna z Chorzowa po raz pierwszy w tym sezonie wygrała dwa spotkania z rzędu. Ma to swoje odzwierciedlenie oczywiście w ligowej tabeli, gdzie „Niebiescy” na dwa oczka zbliżyli się do strefy barażowej.
– Mamy taką zasadę w szatni, żeby nie patrzeć w tabelę. Można w to nie wierzyć, ale tak jest, bo chyba każdy ma świadomość, że już nam odjechali i trzeba gonić. Trzeba skupiać się na każdym kolejnym meczu. Potem może będzie można spojrzeć na to z optymizmem – mówił po spotkaniu Łukasz Moneta, zapytany o stratę do liderującej Termaliki (aktualnie Ruch traci do niej aż 12 punktów).
Artur Skowronek dużo gorzej zaczyna swoją przygodę w GKS-ie Tychy
Sześć remisów, druga najlepsza defensywa w lidze i… najgorsza ofensywa. To statystyki tyskiego zespołu po dziewięciu kolejkach Betclic 1. Ligi.
Zmiana na stanowisku trenera została dokonana niemalże w tym samym momencie, co w Chorzowie. Podobnego efektu nowej miotły jednak nie ma. Skowronek z dwóch pierwszych meczów uciułał zaledwie punkt, a jego nowi podopieczni nie strzelili nawet gola.
Sama gra w derbach z Ruchem momentami wyglądała lepiej niż za Banasika… ale co z tego, skoro GKS przez 90 minut oddał tylko dwa celne strzały na bramkę, a sytuacji miał jak na lekarstwo. Co więcej, chorzowianie powinni strzelić drugiego gola i zamknąć mecz, ale dogodne okazje zmarnowali Novothny i Barański.
Niestety, nie udało się odmienić losów spotkania. Kończymy bez punktów. pic.twitter.com/jPMae5zr6E
— Klub Piłkarski GKS Tychy (@KP_GKSTychy) September 16, 2024
– Zdajemy sobie sprawę, że strzelamy tych bramek mało. Chcemy to poprawić. To nie tylko założenia taktyczne, może trochę koncentracji, szczęścia. Koniec końców to my wychodzimy na boisko, musimy w pewnym momencie przejąć inicjatywę, trochę od siebie dołożyć. Dzisiaj ta bramka stracona być może nam podcięła skrzydła.
– Na pewno już jakiś zarys widać, ale jest to proces. Jesteśmy grupą ambitnych zawodników i chcemy wyciągać jak najwięcej, uczyć się, ale czas jest kluczowy – zapewniał Daniel Rumin, napastnik tyszan.