„Czekaliśmy już tyle lat” i… koniec!


Trwało to 19 lat – degradacja do IV ligi, odbudowa, ponad dekada na zapleczu ekstraklasy, spadek, kolejna odbudowa. Ale GKS Katowice wreszcie wraca na swoje miejsce

26 maja 2024 „Czekaliśmy już tyle lat” i… koniec!
Piotr Matusewicz / PressFocus

Niemożliwe. Niesamowite. Nieprawdopodobne. GKS Katowice znowu zagra w ekstraklasie. Wiosna dla zespołu Rafała Góraka była jak ze snu – zaledwie dwie porażki, a pod koniec dominacja dosłownie z każdym. To drużyna, która przeszła wiele, ale to ją zbudowało. Dziś „GieKSa” mentalnie jest daleko przed wszystkimi. TO LIGA MISTRZÓW.


Udostępnij na Udostępnij na

Dawid Kudła. Marten Kuusk. Arkadiusz Jędrych. Aleksander Komor. Grzegorz Rogala. Oskar Repka. Antoni Kozubal. Marcin Wasielewski. Mateusz Mak. Adrian Błąd. Sebastian Bergier. Mateusz Marzec. Shun Shibata. Jakub Arak. Bartosz Jaroszek. Trener Rafał Górak i jego sztab. To architekci dzisiejszego zwycięstwa w Gdyni. Zwycięstwa, które przywróciło „GieKSę” na mapę piłkarskiej elity, i to po 19 latach bolesnego oczekiwania.

Były to lata wzlotów i upadków, głównie upadków

2004/2005 – to ostatni sezon GKS-u Katowice na najwyższym szczeblu rozgrywkowym. Ostatni mecz? Klasyk z Górnikiem przy Bukowej, przy pustych trybunach, a w składzie „GieKSy” między innymi Mirosław Widuch, Tadeusz Bartnik, Ryszard Czerwiec, Grzegorz Górski czy Dawid Plizga.

Mimo że katowiczanie wygrali skromnie po bramce Krzysztofa Markowskiego, to pożegnali się z elitą. Nikt nie przypuszczał wtedy, że rozłąka potrwa prawie 20 lat. W kolejnym sezonie klub nie otrzymał licencji na grę w II lidze. Dodatkowo został karnie zdegradowany jeszcze o dwa poziomy.

Zaczął się proces odbudowy. Dwa awanse z rzędu, przy okazji pobity został rekord najwyższego zwycięstwa w historii – 9:0 z Szombierkami Bytom – który o mały włos nie został wyrównany kilka tygodni temu ze Stalą Rzeszów.

Potem była blisko dekada spędzona na zapleczu ekstraklasy. I GKS Katowice rzeczywiście walczył wtedy o awans, np. w sezonach 2016/2017 i 2017/2018. Jak się kończyło? Kompromitacją. Bramka z połowy w doliczonym czasie gry meczu z Kluczborkiem czy wstydliwe porażki w derbach z Ruchem i Tychami. Czarę goryczy przelał jednak spadek w kolejnej ligowej kampanii, o którym przesądził gol bramkarza w ostatniej akcji sezonu. No absurd.

I znowu poniekąd trzeba było zaczynać wszystko od nowa. Po raz drugi w Katowicach postawiono na Rafała Góraka, który po dwóch latach wprowadził „GieKSę” z powrotem do Fortuna 1. Ligi. A tam? Powolna nauka i dwa przeciętne sezony. Frustracja kibiców stopniowo rosła.

GKS Katowice w ekstraklasie, czyli Rafał Górak zaskoczył nas wszystkich

Historię minionego sezonu znają wszyscy. Świetny początek, a potem seria ośmiu meczów bez zwycięstwa w lidze. „Górak, pakuj walizy” – leciało z trybun na każdym meczu domowym. Przed derbowym starciem z GKS-em Tychy na Blaszoku pojawił się transparent: „Nawet jak wygramy do zera, oczekujemy zmiany trenera”. Wrzało.

My sami nie wierzyliśmy. Niejednokrotnie pisałem, że GKS Katowice potrzebuje zmiany trenera. Myliłem się. Rafał Górak dokonał rzeczy historycznej. Czegoś, co nie udawało się wielu innym świetnym na papierze szkoleniowcom. Chapeau bas! Dawid Dreszer, iGol.pl

„GieKSa” rundę zakończyła na 11. miejscu w tabeli, z siedmioma punktami straty do strefy barażowej. Nie wierzył nikt, no może poza szatnią. – Wszyscy dookoła ten sezon skreślili tak naprawdę. Tylko nasza szatnia wierzyła, że sytuację da się jeszcze odwrócić. W rundzie jesiennej, grając tak, jak grając, mieliśmy duży niedosyt punktowy. W wielu meczach prezentowaliśmy się naprawdę bardzo dobrze, a punktów nie było. Każdy z nas miał świadomość, na co ten zespół stać. Wiedzieliśmy też, że poprzez dobrze przepracowaną zimę jesteśmy w stanie wyciągać z tego więcejwspominał ostatnio Adrian Błąd.

Pięć lat temu przeżywał z „GieKSą” piłkarski dramat, dziś świętował wymarzony awans

Adrian Błąd, czyli prawdziwy lider GKS-u, który na własnej skórze przekonał się, czym jest spadek w takim mieście jak Katowice. Z obecnej kadry „GieKSy” tylko on i Arkadiusz Jędrych pamiętają ten feralny mecz z Bytovią. Minęło pięć lat i to właśnie Błąd zdobył gola, który przesądził o awansie do ekstraklasy. To tylko potwierdza po raz kolejny, że futbol pisze najpiękniejsze scenariusze.

Wszystko zależy, jak się zakończy sezon. Jeśli zakończy się happy endem, to na pewno będę mówił, że GKS Katowice to moje miejsce na ziemi. Że spędziłem tu sporo czasu i co z „GieKSą” udało się zrobić – śmiał się jeszcze ostatnio doświadczony pomocnik.

Lider liderem, ale największą siłą GKS-u w zakończonym sezonie była drużyna, i mówią o tym wszyscy – trener, piłkarze, kibice, dziennikarze. Warto więc w tym miejscu po kolei docenić każdego zawodnika, który wybiegł w ostatnich dziesięciu miesiącach na pierwszoligowe boiska, a dziś świętował historyczny awans.

Jeszcze raz kolektyw

Dawid Kudła – ile punktów uratował drużynie w tym sezonie, to głowa mała. Fenomenalne parady między innymi w Rzeszowie czy Niecieczy, gdy „GieKSa” stanęła pod ścianą. Zasłużył na tę ekstraklasę. 12 czystych kont. Więcej miało tylko dwóch bramkarzy (Maciej Gostomski z Górnika Łęczna i Bogdan Sarnavskyi z Lechii Gdańsk).

Arkadiusz Jędrych – przychodził do Katowic z Zagłębia Sosnowiec. Nikt nie spodziewał się, że pięć lat później będzie kapitanem GKS-u i podniesie puchar za awans do ekstraklasy. W zakończonej kampanii formą strzelecką przyćmił niejednego napastnika. 12 goli, jedna asysta, mnóstwo udanych interwencji oraz przełamana klątwa karnych. To obrońca sezonu w Fortuna 1. Ligi. Nie zapraszamy do dyskusji, bo nie ma o czym.

Aleksander Komor – kolejny z filarów „GieKSy”. Pomógł usprawnić grę defensywną już jesienią. Zawsze był tam, gdzie być powinien, a zanotował i kilka wypadów ofensywnych. Nawet, gdy GKS był w dołku, to on nie zawodził. Statystyki? Jeden gol i dwie asysty.

Marten Kuusk – o ile Komor pomógł usprawnić grę w obronie, o tyle Estończyk był już kompletnym jej dopełnieniem. W Katowicach się odbudował, na czym „GieKSa” tylko skorzystała. Wystarczyło do tego zaledwie niecałe pół roku. Teraz to zawodnik gotowy na ekstraklasę i mówimy to z pełną odpowiedzialnością.

Bartosz Jaroszek – doświadczenie, które w wielu momentach dawało o sobie znać. Dwie bramki i jedna asysta. Akcja w derbach z Tychami? Poezja.

Grzegorz Rogala – najlepszy wahadłowy w Fortuna 1. Lidze? Być może, być może. Cztery bramki (szczególnie piękna w starciu z Wisłą) i dwie asysty.

Marcin Wasielewski – odpowiednik Rogali po przeciwnej stronie boiska, również cztery bramki i dwie asysty. Wasielewski fizycznie to ścisła czołówka zaplecza ekstraklasy. Potrafił niestrudzony gonić za piłką w tę i we w tę, gdy sytuacja tego wymagała.

Antoni Kozubal – w dowodzie lat 19, na boisku zachowuje się jak stary wyjadacz. Rewelacyjny. W ostatnich miesiącach zrobił sobie naprawdę niezłą reklamę: przed potencjalnym powrotem do Lecha, o ile nie uda się go w Katowicach zatrzymać, ale i przed selekcjonerem młodzieżowej reprezentacji. Pięć bramek i dziesięć asyst (więcej miał tylko Camilo Mena).

Oskar Repka – 190 centymetrów wzrostu w środku pola „GieKSy”. Świetny w pojedynkach fizycznych, potrafił zrobić przewagę, szczególnie na własnej połowie. Pauzował w dwóch spotkaniach za kartki, a gra GKS-u wyglądała wówczas o wiele gorzej. Dołożył trzy gole i jedną asystę.

Mateusz Mak – to on zaczął strzelanie dla ekipy z Katowic w tym sezonie. Potem bywało różnie, bo zmagał się z urazem, ale gdy wrócił, to strzelił swojego pierwszego hat-tricka w karierze. Łącznie siedem bramek i dwie asysty.

Mateusz Marzec – jesienią nieraz krytykowany, wiosną przeszedł totalną metamorfozę. Gdzie trener Górak go ustawił, tam dawał radę. Na dziesiątce czy na wahadle. Sześć trafień i jedna asysta. W pamięci pozostanie szczególnie mecz z Podbeskidziem (5:0 i dublet).

Adrian Błąd – na jego temat powiedzieliśmy już wiele, więc zostawiamy statystyki: pięć bramek, osiem asyst. Zagrał we wszystkich spotkaniach.

Sebastian Bergier – napastnik, o którym GKS Katowice marzył chyba od czasów Grzegorza Goncerza. Mocny fizycznie, lubiący pojedynkować się z obrońcami, dysponujący silnym uderzeniem. Najlepszy strzelec „Trójkolorowych” w tym sezonie. 13 goli i 4. miejsce w klasyfikacji strzelców.

Jakub Arak – za dwie bramki, które zdobył wiosną dla GKS-u, zasłużył chyba na jakiś pomnik w centrum miasta, oczywiście z przymrużeniem oka. To on rozstrzygnął w doliczonym czasie gry arcytrudny mecz z Polonią w Warszawie. Kilka tygodni później zapewnił komplet punktów w Tychach, także w końcówce. Były złośliwości, a jest szacunek.

Gratulacje należą się też wszystkim pozostałym piłkarzom – między innymi Grzegorzowi Janiszewskiemu, Bartoszowi Baranowiczowi, Christianowi Alemanowi, Shunowi Shibacie – a przede wszystkim sztabowi szkoleniowemu, bo trenera Góraka już pochwaliliśmy. Zrobiliście rzecz wielką.

***

Powtórzmy to jeszcze raz: GKS Katowice po 19 latach awansował do ekstraklasy!

Piotr Matusewicz / PressFocus

Już zacieramy ręce na klasyk z Górnikiem, mecze z Legią, Lechem, Rakowem, Widzewem czy Piastem… a i na nowy stadion!

GIEKSTRAKLASA

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze