Trener Jarosław Skrobacz funkcję pierwszego trenera w tym śląskim klubie pełnił ponad cztery lata. Można śmiało powiedzieć, że podniósł GKS Jastrzębie z kolan i wprowadził na zaplecze "wielkiej" piłki w polskim wydaniu. Z pracą tego trenera wiążą się same sukcesy klubu. Na przestrzeni całej swojej działalności podniósł w klubie poziom sportowy, organizacyjny i mentalny u zawodników. Sprowadził kilka ciekawych nazwisk, co pozwoliło bić się o coraz to wyższe cele na boisku.
Jednak jak to bywa i w sporcie, po tłustych latach przyszły lata chude. Drużyna zatraciła wolę walki i co najważniejsze, zwyciężania. W machinie z Jastrzębia coś się zacięło i wszyscy dookoła to widzieli. GKS Jastrzębie zaliczał kolejne wpadki na boisku. Sama gra już nie cieszyła oka, jak to jeszcze było w poprzedniej rundzie obecnego sezonu. Widział to również trener, lecz pomimo walki i ciężkiej pracy, jaką wkładał w naprawę zespołu, efektu nie było. O przyczynach rezygnacji trenera Jarosława Skrobacza możemy na razie gdybać. Jednak patrząc na to, co dzieje się z drużyną, można się domyślać, że jest to własnie jedna z przyczyn tej „niespodzianki”.
Trener Jarosław Skrobacz po ponad czterech latach pracy zrezygnował z funkcji trenera GKS-u Jastrzębie. @_1liga_
Trenerze, dziękujemy! https://t.co/FfweHFYUuH
— GKS Jastrzębie (@GKS_JASTRZEBIE) July 6, 2020
GKS Jastrzębie + Jarosław Skrobacz
Od momentu przejęcia sterów w pierwszej drużynie z Jastrzębia od razu można było dostrzec pracę nowego szkoleniowca. Zapewne pomogła tu trochę zasada „nowej miotły”, jednak jak się później okazało, wybór działaczy co do nowego trenera był w 100% trafiony. Drużyna zaczęła pokazywać charakter na boisku i walkę do ostatniej piłki. Na dzień dobry po fascynującej końcówce sezonu GKS Jastrzębie utrzymał się w III lidze (pięć zwycięstw w sześciu spotkaniach). Dzięki temu mógł spokojnie patrzeć na przyszły sezon.
Rozgrywki 2015/2016 drużyna zakończyła na bardzo dobrym, siódmym miejscu w lidze. Kibice ani zawodnicy nie musieli drżeć o III-ligowy byt, jak to miało miejsce w poprzednim sezonie.
Kolejna kampania to już majstersztyk w wykonaniu podopiecznych trenera Jarosława Skrobacza. Wygrali rozgrywki ligowe z przewagą punktu na Ruchem Zdzieszowice i aż 13 punktami nad trzecim Rekordem Bielsko-Biała. W Pucharze Polski sensacyjnie zameldowali się w ćwierćfinale po wyeliminowaniu rundę wcześniej wtedy ekstraklasowego Górnika Łęczna.
Ciężka i żmudna praca trenera nadal przynosiła efekty. GKS Jastrzębie jako beniaminek wygrał II ligę i bezpośrednio awansował na zaplecze ekstraklasy. Sezon 2017/2018 udowodnił, że warsztat, jaki posiada szkoleniowiec, pozwala ze spokojem patrzeć w przyszłość.
Gdy rozgrywki 2018/2019 drużyna ponownie rozgrywała w roli beniaminka, mało kto wierzył, że podopieczni trenera Skrobacza powalczą o coś więcej niż tylko utrzymanie w I lidze. Gdy okazało się, że piłkarze walczą jak równy z równym z doświadczonymi ligowcami i zabierają im punkty, można było odnieść wrażenie, że pod opieką Jarosława Skrobacza nie może się stać nic złego w drużynie. Bardzo wysokie piąte miejsce na koniec rozgrywek rozbudziło nadzieje kibiców i działaczy na coś więcej.
GKS Jastrzębie – Jarosław Skrobacz
O planach klubu na obecny sezon pisaliśmy TUTAJ
Nic jednak nie trwa wiecznie. O ile początek sezonu był w miarę udany dla drużyny, tak teraz muszą walczyć i bronić się przed spadkiem. Przerwa spowodowana COVID-19 nie wpłynęła dobrze na poczynania GKS-u Jastrzębie. Po wznowieniu rozgrywek klub przegrał już sześć spotkań, w tym pięć przed własną publicznością.
Jak podkreśla trener Skrobacz, problem jest w głowach zawodników. To psychika odgrywa w tym momencie kluczową rolę. Po przegranym meczu z Chojniczanką Chojnice udzielił on krótkiego wywiadu dla portalu Interia, w którym mówił:
– Przykro komentować kolejny mecz u siebie. Mieliśmy zupełnie inny plan na to spotkanie, który padł po straconej bramce. Brak wiary w siebie spowodował, że pierwsza połowa wyglądała tak, a nie inaczej. Wypada powiedzieć: „przepraszam”. Wspólnie wygrywaliśmy, teraz trzeba wspólnie wziąć się w garść, bo naprawdę jest trudno.
Co dalej?
Teraz zapewne każdy kibic zastanawia się co dalej. Klub broni się przed spadkiem, którego widmo coraz bardziej zagląda w oczy piłkarzom i zarządowi. Brak pierwszego trenera. Zawodnicy podminowani i z bardzo niskim morale. Wszystko idzie jak po grudzie. Do końca rozgrywek pozostały cztery spotkania, a przewaga nad strefą spadkową stopniała już do dwóch punktów.
A może doczekamy się powtórki z rozrywki i nowy szkoleniowiec, który ma być znany w najbliższych dniach, natchnie piłkarzy do lepszej gry. Nie mamy nic przeciwko, bo to jeszcze bardziej urozmaici końcówkę sezonu w Fortuna 1 Lidze.