Trudno jednoznacznie wskazać, kiedy zaczęto mówić o rychłym zwolnieniu Marco Giampaolo. W zasadzie od początku jego pobyt w Torino zdawał się być jak najgorszym pomysłem. Już podczas inauguracyjnej konferencji prasowej sam szkoleniowiec przyznał zresztą, że tak naprawdę nie pasuje do zespołu z Turynu. Były to jak widać prorocze słowa.
Włoskie media uwielbiają wszelkiego rodzaju spekulacje, nie mówiąc już o dzieleniu włosa na czworo. Nic więc dziwnego, że słaba postawa Torino przyciągała ich uwagę. Media z lubością przytaczały więc każdą najmniejszą plotkę o rychłym zwolnieniu Giampaolo. On sam miał zaś sporo do udowodnienia swoim licznym krytykom, oczywiście w związku z nieudaną przygodą z Milanem.
Włodarze Torino nieprzypadkowo sięgnęli po nowego trenera. Od dłuższego czasu „Granata” nie zaspokajała bowiem oczekiwań swoich kibiców. Prezes Urbano Cairo lubi chwalić się wynikami finansowymi swojego klubu, ale statystykami nie zapełnia się przecież gabloty z trofeami. Siedmiokrotny mistrz Włoch tymczasem nie jest w stanie awansować nawet do europejskich pucharów. W ciągu ostatnich pięciu lat tylko raz wystartował w ich eliminacjach, ale nie zakwalifikował się do fazy grupowej Ligi Europy.
Poprzedni sezon był dla fanów Torino kolejnym rozczarowaniem. Zespół prowadzony wpierw przez Waltera Mazzarriego, a następnie Moreno Longo zajął dopiero 16. lokatę w lidze. Drżenie o utrzymanie w Serie A przelało czarę goryczy, stąd Cairo musiał sięgnąć głębiej do kieszeni. Poza Giampaolo na Stadio Olimpico w Turynie trafiło kilku nowych zawodników, a wśród nich Karol Linetty. Mimo to „Granata” znajduje się obecnie w strefie spadkowej włoskiej ekstraklasy.
Nie pasował do Torino
Jak wspomniano, Giampaolo już po kilku meczach zaczął być regularnie „zwalniany” przez media. Władze Torino cierpliwie czekały jednak na lepsze wyniki prowadzonej przez niego drużyny. Zdawano sobie bowiem sprawę, że piłkarze muszą zrozumieć filozofię gry nowego szkoleniowca. Zawodnicy pozyskani przed sezonem potrzebują zaś czasu na wkomponowanie się w zespół. Przerwa spowodowana koronawirusem spowodowała wszak, że letnia przerwa była niezwykle krótka. Tradycyjne przygotowania do sezonu były więc mocno okrojone.
https://twitter.com/m_borzecki/status/1351476657597657088
Nikt nie będzie jednak czekał wieczność, gdy w oczy zaczyna realnie zaglądać widmo spadku. Tymczasem można było mieć wątpliwości, czy Giampaolo jest w ogóle w stanie dostosować drużynę do swojego sposobu myślenia. Szkoleniowiec jest nie tylko znany ze swojego zamiłowania do taktyki, ale także do konkretnego ustawienia. Czyli do swojego ulubionego i zarazem dogmatycznego 4-3-1-2.
Gdy było już naprawdę źle, już były trener zespołu z Turynu odszedł od swojej ortodoksji. Powrócił tym samym do poprzedniego ustawienia „Granaty”, a więc 3-5-2. Gra zespołu nieco się poprawiła, ale trudno było mówić o całkowitej przemianie drużyny. Obecna lokata zajmowana przez Torino nie jest zresztą tylko winą Włocha. Giampaolo tak naprawdę nie otrzymał oczekiwanych wzmocnień, gdy tymczasem drużynie wyraźnie brakuje choćby rozgrywającego.
Na barkach Belottiego
Czarę goryczy przelało ostatnie ligowe spotkanie. Dziennikarze, nie wspominając już o kibicach, nie zostawili suchej nitki na grze Torino. Niektórzy twierdzili wręcz, że nigdy nie widzieli równie beznadziejnego meczu w wykonaniu „Granaty”. Siedmiokrotny mistrz Włoch od 7. minuty grał z przewagą jednego zawodnika, jednak nie był w stanie pokonać beniaminka ze Spezii. Co więcej, najgroźniejszą sytuację Torino stworzyło sobie dopiero w 90. minucie spotkania!
Nie był to także dobry występ Andrei Belottiego. Kapitan zespołu z Turynu zazwyczaj jest chwalony za swoją grę, stąd absolutnie zasłużenie już od kilku lat jest niekwestionowaną gwiazdą swojego zespołu. Świadczą o tym zresztą nie tylko zdobyte przez niego bramki. Belotti jest typem walczaka, który nie boi się wchodzić w siłowe pojedynki z obrońcami. Stara się zdobywać każdy metr boiska, często nie otrzymując jednak pomocy ze strony swoich kolegów.
Osamotniony Belotti nawet przy najlepszej wydajności nie wygra w pojedynkę spotkania. Tymczasem jego koledzy znajdują się w beznadziejnej formie. Oczywiście Torino nie zachwycało także w poprzednim sezonie, ale jego kapitan nie był wówczas aż tak osamotniony. W obecnych rozgrywkach trudno pochwalić nawet Salvatore Sirigu, który w poprzednim sezonie zachwycał swoją grą w bramce.
Nicola odnowi Torino?
Dzień po zwolnieniu Giampaolo poznaliśmy jego następcę. „Granatę” poprowadzi więc Davide Nicola. 47-letni szkoleniowiec zadebiutuje w Torino w nowej roli, bo jako piłkarz reprezentował jego barwy w sezonie 2005/2006. Jego trenerski dorobek może nie imponuje, jednak Nicola jest człowiekiem do zadań specjalnych. W Torino ma powtórzyć manewr z Crotone i Genoi, a więc utrzymać w Serie A drużynę skazywaną na spadek.
Trzeba zresztą zaznaczyć w tym miejscu, że sytuacja klubu z Turynu nie jest jeszcze ekstremalnie trudna. W tym sezonie włoska liga jest wyjątkowo wyrównana, stąd różnice punktowe w poszczególnych częściach tabeli nie są duże. W chwili obecnej Torino ma tylko punkt straty do miejsca gwarantującego pozostanie w Serie A. Problemem może być jedynie fakt, że na półmetku rozgrywek nie można mówić jeszcze o żadnej drużynie skazanej na degradację.
Jednocześnie Nicola wraz w włodarzami „Granaty” nie ma zbyt wiele czasu. Konieczne jest podjęcie szybkich decyzji dotyczących składu. Wyraźnie potrzebne są wzmocnienia, zwłaszcza we wspomnianym już środku pola. Tym samym może warto poszukać na rynku zawodników, którzy po ostatnim półroczu nie są zadowoleni z roli odgrywanej w dotychczasowych klubach? Giampaolo nie zostawia po sobie spalonej ziemi, dlatego Torino nie jest na straconej pozycji.