Dwa spotkania grupowe w Lidze Europy za nami, a Getafe CF z optymizmem może spoglądać w stronę trzeciego. Drużyna Pepe Bordalasa odniosła dwa zwycięstwa, które mogą okazać się kluczowe dla awansu do rundy pucharowej. „Los Azulones” prowadzą w tabeli grupy C nad drugim FC Basel, które dzisiejszego wieczora będzie ich przeciwnikiem. Coliseum Alfonso Perez zaleje fala prawdziwych piłkarskich emocji.
Historia Getafe CF w europejskich pucharach nie jest zbyt obszerna, ponieważ występowało w nich tylko trzykrotnie. Po raz pierwszy miało to miejsce w sezonie 2007/2008. Wówczas „Los Azulones” zaliczyli fenomenalne rozgrywki w ówczesnym Pucharze UEFA. Zwyciężyli swoją grupę, w której grała między innymi ekipa Tottenhamu, a odpadli dopiero w ćwierćfinale. Lepsi okazali się zawodnicy Bayernu Monachium. Kampanię 2010/2011 wspominają znacznie gorzej, ponieważ nie wyszli z grupy. Natomiast dziś mogą z uśmiechem patrzeć na osiągane przez nich wyniki. Doskonały poprzedni sezon ligowy wniósł wiele optymizmu do drużyny, którą od kilku lat buduje Pepe Bordalas. Czy ekipa z obrzeży Madrytu ma szansę na sukces?
Tacy malutcy, a tacy wielcy…
Jeszcze przed kilkoma laty nikt nie zwracał uwagi na Getafe CF. Żadnych konkretnych osiągnięć, przeciętne wyniki ligowe i spadek. Jednak kiedy nadszedł kryzys i drużyna znajdowała się w fatalnej dyspozycji, na ratunek przybył Pepe Bordalas. Hiszpan, który nie zaliczył udanego sezonu w Deportivo Alaves, objął stery „Los Azulones” i jak wybawiciel uratował im sezon. Ostatecznie dramat przeistoczył się w awans do La Liga.
Umówmy się, Getafe CF nie jest klubem potężnym. Coliseum Alfonso Perez to stadion, który pomieści 16 000 widzów, natomiast sam zespół nie zrzesza sobie tylu kibiców, aby można było go nim nazwać. Tak czy inaczej ci, którzy są ze swoją drużyną na dobre i na złe, a przy tym wierzą w piłkarzy, odczują największą satysfakcję, kiedy ich ulubieńcy zaczną grać na wysokim poziomie. Tak się stało już w poprzednim sezonie, kiedy to drużyna Pepe Bordalasa o włos straciła miejsce gwarantujące fazę grupową Ligi Mistrzów, ale nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło.
W Lidze Europy czują się jak ryba w wodzie. Pokonali dwóch wymagających przeciwników, a dziś staną przed szansą pokonania trzeciego. Gra, jaką prezentują, zasługuje na pochwały, ponieważ mało kto spodziewał się tak dobrego powrotu Getafe FC do Ligi Europy. Niestety nie do końca przekłada się to na wyniki ligowe, ale o tym później. W obu dotychczasowych meczach LE zespół stanął na wysokości zadania.
Jako pierwsza przekonała się o tym ekipa Trabzonsporu, która wyraźnie odstawała poziomem od „Los Azulones”. Z kolei wyjazdowy mecz przeciwko FC Krasnodar należał do bardzo wyrównanych, ale na korzyść Getafe CF. Wywiozło ono z Rosji cenne trzy punkty, a do domu wróciło z podniesioną głową. Aspiracje „Los Azulones” sięgają o wiele dalej niż faza grupowa Ligi Europy. Mały klub, który na poważnie może namieszać na mapie europejskiego futbolu.
Getafe CF w La Liga to inna drużyna
Nie zawsze da się pogodzić ze sobą dwie rzeczy naraz. La Liga to jedna z najtrudniejszych lig piłkarskich świata, a drużyny, które często są kandydatami do awansu, zawodzą. To samo jest z ewentualnymi spadkowiczami. Getafe CF od momentu powrotu do hiszpańskiej ekstraklasy jest rywalem, do którego należy podchodzić z respektem. Chociaż nie rozpoczęło dobrze trwającej kampanii, to jest na dobrej drodze, aby powrócić do czołówki.
Czasami poświęca się jedno dla drugiego, ale jest to bardzo ryzykowne. Naturalnie Pepe Bordalas nie zatraca swoich ustalonych przed sezonem priorytetów, ale poziom prezentowany przez jego drużynę może okazać się niewystarczający. Jakie to priorytety? Po pierwsze nie zawieść w europejskich pucharach, po drugie utrzymać dobrą passę w lidze. Z tym drugim początkowo klub miał problem, ponieważ dryfował w okolicach miejsc spadkowych. Jednak w tym momencie jest na dobrej drodze, aby wrócić do formy sprzed sezonu. Dwa zwycięstwa nad Realem Sociedad oraz CD Leganes pozwoliły „Los Azulones” powrócić na odpowiednie tory. Obecnie zajmują dziewiąte miejsce, a najbliższe spotkanie ligowe przeciwko Sevilla FC będzie sprawdzianem. Ewentualne zwycięstwo udowodni kibicom zaangażowanie drużyny na obu frontach.
https://twitter.com/pasbolaonline/status/1187283298776731648
Statystycznie nie wygląda to źle. Problem tkwi w skuteczności, również tej w ataku i obronie. Na ten moment bilans bramek Getafe CF wynosi 14:12. Zarówno obrona, jak i atak wyglądają średnio, ale stabilnie. Forma „Los Azulones” w La Liga powoli wraca do ubiegłorocznej, ale należy dmuchać na zimne. Obecnie skupiają się na najbliższym spotkaniu w Lidze Europy, które wystartuje już za kilka godzin.
Marzenia Getafe CF
Getafe CF dotychczas zdobyło trzy bramki w Lidze Europy. Autorem każdej z nich jest 32-letni napastnik, Angel. Hiszpański snajper znajduje się w doskonałej dyspozycji. W ośmiu spotkaniach tego sezonu zdobył cztery bramki, dlatego z nim w składzie „Los Azulones” mogą być spokojni. Cała drużyna marzy o triumfie w rozgrywkach Ligi Europy, ale czy jest to w ogóle możliwe?
Teoretycznie wszystko się może zdarzyć. Getafe CF sprawiło nam niespodziankę w ubiegłym sezonie w La Liga, a Pepe Bordalas stał się autorem być może najlepszej ery w dziejach klubu. Wyprowadzając zespół z dna zaplecza hiszpańskiej ekstraklasy na niemal sam szczyt La Liga, zasłużył sobie na miano jednego z lepszych trenerów w Hiszpanii. Scenariusz opowiadający o Getafe CF jako triumfatorze Ligi Europy wydaje się całkiem prawdopodobny, ponieważ determinacja często bywa silniejsza od jakiejkolwiek taktyki.
W rozgrywkach bierze udział wiele znakomitych drużyn, ale czy w sezonie 2007/2008 ktokolwiek się spodziewał, że „Los Azulones” odpadną dopiero w ćwierćfinale? Dodatkowo poprzez zasadę goli na wyjeździe. Pepe Bordalas ceni sobie grę z kontry, a ta wychodzi jego podopiecznym znakomicie. W klubie znajdują się zawodnicy, którzy mają świadomość, że może to być ich ostatnia szansa w życiu, jak np. 37-letni Jorge Molina. Są też tacy, którzy chcą udowodnić, iż zasługują na więcej, jak np. Marc Cucurella.
Próba generalna została zaliczona. „Los Azulones” zwyciężyli pierwsze spotkanie, a w następnym sukces został powtórzony. Jeżeli Coliseum Alfonso Perez ujrzy triumf nad FC Basel, to śmiało będzie można uważać Getafe CF jako czarnego konia rozgrywek. Marzenia, które realizuje się z odpowiednim zapałem i wcześniej wspomnianą determinacją, są na wyciągnięcie ręki. Jednak piłka nożna jest sportem brutalnym i bardzo nieprzewidywalnym. Usiądźmy zatem wygodnie w fotelach i obserwujmy grę drużyny Pepe Bordalasa, która z dnia na dzień zaskakuje nas coraz bardziej.