Gdzie Motor Lublin był przez te wszystkie lata?


Po 32 latach zobaczymy Motor w ekstraklasie

3 czerwca 2024 Gdzie Motor Lublin był przez te wszystkie lata?

Aspiracje Motoru Lublin od wielu lat były wysokie, nawet gdy drużyna plątała się po niższych ligach. Po ponad trzech dekadach drużyna wraca do najwyższej klasy rozgrywkowej. Nie było łatwo, w międzyczasie lublinianie stali na skraju upadłości, wielokrotnie spadali, palmę pierwszeństwa w regionie przejął Górnik Łęczna. Dziś wracają do elity.


Udostępnij na Udostępnij na

Sam klub nie ma historii przedwojennej, powstał w 1950 roku. Przedwojenną dumą Lublina była Lublinianka, będąca klubem wojskowym, uchodzącym za kolaborancki w czasie wojny. Jak wiele klubów zakładanych w duchu socrealizmu, najpierw otrzymał nazwę resortową. Zgodnie z ideą zrzeszania się, krzewienia kultury fizycznej, hartowania i odbudowywania Polski przełomu lat 40. i 50. XX wieku założony przy  Fabryce Samochodów Ciężarowych w Lublinie klub otrzymał zaszczytną nazwę Stal Lublin. Po kilku latach przemianowany na, a jakże, Robotniczy Klub Sportowy Motor Lublin. Po niemal 30 latach drużynie z Lublina udało się awansować do najwyższej ligi. Co prawda Lublinianka grała w nieligowych mistrzostwach Polski w latach 20. i 40. XX wieku, ale nigdy nie były to oficjalne rozgrywki 1. ligi.

Motor w 1. lidze

Dziś mało kto pamięta Motor Lublin w ekstraklasie. W tej tak naprawdę nie grał, a formalnie w 1. lidze przez dziewięć sezonów w przedziale 1980-1992. Pierwszy historyczny awans wywalczyła drużyna pod wodzą Bronisława Waligóry, później zasłużonego trenera m.in. Widzewa Łódź. Drużyna zdobyła pierwsze miejsce cztery kolejki przed końcem, pokonując Raków Częstochowa 1:0.

Najwyższe zajęte miejsce to 9. lokata w sezonie 1984/1985, najlepszym strzelcem całej ligi był wówczas Andrzej Iwanicki z 14 golami. Jedyny raz w historii Motor mógł się poszczycić takim trofeum. W Pucharze Polski trzykrotnie motorowcy docierali do ćwierćfinału.

Upadek

Po spadku w 1992 roku klub zaczął podupadać, zarówno sekcja piłkarska, jak i żużlowa wplątały się w długi. Piłkarską drużynę (grającą wówczas w 4. lidze) udało się uratować, przemianowując ją na Lubelski Klub Piłkarski, sekcję żużlową rozwiązano.

Nie był to jednak koniec problemów, a przez wiele lat Motor (do nazwy wrócono w 2000 roku), kręcił się w bagnie, urządzając się na peryferiach polskiego futbolu. Klub balansował między 4. a 2. poziomem rozgrywkowym. W sezonie 2008/2009 spadł na 3. poziom ligowy, ale tuż przed startem nowego sezonu zastąpił GKS Jastrzębie, który nie dostał licencji. Całe zamieszanie po to, by zająć przedostatnie miejsce i spaść rok później.

Po spadku z 1. ligi ze względu na długi sięgające 1,7 miliona złotych klub zmuszony był wykupić licencję od Spartakusa Szarowola, który byłby beniaminkiem 2. ligi. Wówczas to kibice klubu samodzielnie zaangażowali się i zastrzegli w urzędzie patentowym herb, a w zamian klub robił im pod górkę oskarżając o chęć wzbogacenia się kosztem klubu. W kolejnym sezonie Motor znów zajął spadkowe miejsce, ale zastąpił Kmitę Zabierzów, która wycofała się z rozgrywek.

W tym samym czasie na granicy dwóch najwyższych poziomów rozgrywkowych balansował Górnik Łęczna, początkowo prowincjonalna drużyna z niewielkiej miejscowości 25 km od Lublina. Przez kilkanaście lat mogła śmiało patrzeć z wyższością na Motor, który był klubem sportowo na dużo niższym poziomie. Napędzało to jednak piłkarskie inwestycje w Lublinie, wybudowano stadion, na którym mecze rozgrywały kadry młodzieżowe. Gdy jednak w tym sezonie  Motor i Górnik spotkali się w 1. lidze, dopiero w półfinale baraży podopieczni Stolarskiego znaleźli sposób na Górnika. Potrzebowali do tego rzutów karnych, taka wygrana smakowała podwójnie.

Przełom, Motor wraca na salony

Przez prawie dekadę Motor ponownie nie mógł wygrzebać się z 3. ligi, aż w pandemicznym sezonie 2019/2020 nie dokończono rozgrywek. Mimo że Hutnik Kraków był pierwszy w tabeli, LZPN zadecydował, że to Motor awansuje do 2. ligi, gdyż przy równej liczbie punktów miał lepszy bilans bramkowy. Kilka miesięcy później klub przejął miliarder Zbigniew Jakubas.

Choć marzenia o awansie roztaczano od początku, musiały minąć dwa kolejne lata dryfowania w 2. lidze, aż Motor zatrudnił Goncalo Feio. Klub zajmował wtedy ostatnie miejsce w tabeli. Największy szaleniec nie mógł się spodziewać, że za dwa lata Motor będzie podejmował Legię, Lecha czy Raków w ekstraklasie. Tytaniczna praca podjęta przez Portugalczyka doprowadziła lublinian do baraży, które wygrali. Najpierw po dogrywce z Kotwicą Kołobrzeg, a finał po karnych ze Stomilem Olsztyn. Kilka tygodni wcześniej piłkarska Polska żyła aferą związaną z rzuceniem kuwetą na dokumenty prezesa klubu Pawła Tomczyka i zwyzywaniem rzeczniczki Pauliny Maciążek. Jakubas stanął murem za trenerem, a wręcz postawił ultimatum komisji dyscyplinarnej PZPN. Jak na razie miliarder chyba nie żałuje.

Jako beniaminek 1. ligi  Motor jesienią radził sobie świetnie, a gdy wiosną pojawiła się seria gorszych wyników, po 24. kolejce Feio odszedł z klubu. Czy już wówczas był po słowie z Legią, gdzie dziś pracuje? Nie wiadomo, choć jego nazwisko przewijało się w kontekście klubów ekstraklasy nawet wcześniej. Drużynę do końca sezonu poprowadził asystent – Maciej Stolarski.

Ponownie w trudnych warunkach Motor doszusował do baraży. I ponownie je wygrał, najpierw po karnych w derbach Lubelszczyzny z Górnikiem Łęczna. Następnie na wyjeździe z Arką w Gdyni 2:1 po golach Wolskiego w 87. minucie i Ndiaye w 93. Siła mentalności tej drużyny oraz wyuczona pewność siebie robią wrażenie. Drugi rok z rzędu niedoświadczona ekipa (większość nie ma na koncie nawet debiutu w ekstraklasie) wytrzymuje presję w trudnych chwilach.

Motor Lublin mistrzem Polski?

Tak, ale na żużlu. Choć sama w sobie sekcja żużlowa została rozwiązana w 1995 roku, to w 2017 roku postanowiono reaktywować klub, choć pod charakterystyczną dla tej dyscypliny nazwą Speed Car Motor Lublin. Przejście z 3. poziomu ligowego do elity zajęło żużlowcom dwa lata (czyli tyle, ile piłkarzom). Dziś występują pod nazwą Orlen Oil Motor Lublin. Napędzany pieniędzmi z narodowego koncernu naftowego klub może pozwolić sobie na zakontraktowanie najlepszego żużlowca świata (oraz sportowca Polski 2019) Bartosza Zmarzlika. Motor w dwóch ostatnich latach zdobywał mistrzostwo Polski, a w całej swojej siedmioletniej historii ani razu nie zajął gorszego miejsca niż rok wcześniej.

Jak widać, w Lublinie piłkarska drużyna po awansie do ekstraklasy będzie musiała walczyć o popularność w mieście tak spragnionym wielkiej piłki. Na meczach żużlowej PGE Ekstraligi Motor regularnie notuje komplety frekwencji, ponad 9 tys. widzów, na stadionie przy Alejach Zygmuntowskich, który przez lata był obiektem piłkarzy Motoru.

W sezonie 2023/2024 średnia frekwencja na Arenie Lublin wyniosła 7625 widzów. To ok. dwóch razy więcej niż rok wcześniej w 2. lidze. Do tego na półfinał baraży z Górnikiem przyszło 15 110 osób, co jest rekordem frekwencji. Za kilka miesięcy w ekstraklasie mający ponad 15 tys. krzesełek stadion pewnie nieraz będzie cały wyprzedany. Absolutnie nie zdziwi nas, jeśli po raz pierwszy w historii piłkarze przebiją średnią frekwencję żużlowców.

Z bodajże najmocniejszego w historii zaplecza ekstraklasy awansowały w tym sezonie trzy kluby z dużych ośrodków miejskich, z obfitą bazą kibicowską, dużymi stadionami, będące jednocześnie powiewem świeżości. Motor Lublin z pewnością będzie kandydatem do spadku. Jednocześnie wszystkich kibiców PKO BP Ekstraklasy ciekawi, co pokaże drużyna trenera Stolarskiego wspierana pieniędzmi Zbigniewa Jakubasa.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze