Polskę często uznajemy za kompletnie dziwne miejsce do życia, gdzie wszystkie decyzje wykonuje się w najgłupszy możliwszy sposób, bez pomyślunku. Swego czasu za zjawisko z kategorii science fiction uznano przejście Michała Probierza z Jagiellonii Białystok do Cracovii. Francuzi nie mogli być gorsi. Christophe Galtier, uznany francuski trener, zmienił Lille na OGC Nice.
Ruch jest o tyle zaskakujący, że Lille w sezonie 2020/2021 po heroicznej walce zdołało utrzeć nosa PSG i sięgnąć po tytuł mistrza Francji. Tymczasem klub z Nicei zajął dopiero 9. miejsce w tabeli, a sam styl jego gry nie był zbytnio atrakcyjny. Więc dlaczego Galtier zdecydował się na zmianę?
Chodzi o pieniądze
Na początek należy wyjaśnić rolę OGC Nice. Przez długi czas był to klub zupełnie przeciętny jak na francuskie warunki. Miał kilku dobrych zawodników, ale nie wydawał się gotowy do walki o wyższe cele. Szczytem jego możliwości wydawała się Liga Europy. Wszystko do 2019 roku. Wtedy do gry wkroczyła grupa Ineos oraz jej właściciel, Jim Ratcliffe.
Ineos jest brytyjskim koncernem z branży petrochemicznej. W świecie sportu zrobiło się o nim głośniej, gdy w 2019 roku przejął od firmy Sky zespół kolarski, który jest uważany za jeden z najlepszych na świecie. W piłce zaistniał już w listopadzie 2017. Wtedy połasił się na szwajcarskie FC Lausanne-Sport. Nie wpompowano w drużynę niebotycznych pieniędzy. Do dziś zdążyła ona już spaść, a następnie wrócić do najwyższej klasy rozgrywkowej w Szwajcarii.
Jako że Jim Ratcliffe jest najbogatszym Brytyjczykiem, kupno drugiego klubu nie stanowiło dla niego problemu. Na celownik wziął francuskie OGC Nice. Zapewniał, że wyciągnął wnioski z błędów popełnionych podczas zarządzania szwajcarskim klubem. Może i tak, ale pojawiła się pandemia koronawirusa, która chwilowo ograniczyła plany związane z nowym nabytkiem.
Tymczasem Lille przeżywa swoje problemy. Do końca 2020 roku klub należał do Gerarda Lopeza, czyli luksembursko-hiszpańskiego bogacza. Ten człowiek nabył przyszłego mistrza Francji w 2017 roku przy pomocy spółek Elliott Management oraz JP Morgan. Problem pojawił się właśnie przez te dwa podmioty. Obawiały się one, że Lopez nie zdoła spłacić pożyczonych od nich ogromnych pieniędzy. Dlatego, mimo dużych zysków transferowych klubu, wymusiły jego sprzedaż na Lopezie, którego gigantycznym zwolennikiem był trener Christophe Galtier.
Nowe porządki
Teraz Lille należy do luksemburskiej firmy Merlyn Partners SCSp, o której nie wiadomo zbyt wiele. Wraz z początkiem jej rządów z klubu odszedł dyrektor sportowy, Luis Campos. Na stanowisku prezesa zasiadł znany z Rennes Olivier Letang. Osłabione pandemią koronawirusa Lille mimo mistrzostwa zaczęło mieć ogromne problemy finansowe.
Wszystko ze swojego stołka obserwował Christophe Galtier. Został mu jeszcze rok kontraktu z Lille, ale wiadomo było, że będzie chciał odejść. Spokojnego Francuza obserwowały kluby z angielskiej Premier League, na celownik wzięły go też zespoły z Serie A. Jednak z trenerem najuparciej i najdłużej rozmawiała Nicea szukająca następcy Adriana Ursei, który zresztą też próbował ratować to, co nie wyszło w sezonie 2020/2021 pod wodzą Patricka Vieiry.
Już w trakcie rozgrywek francuskie media spekulowały, gdzie może trafić Galtier. Kandydaturę OGC Nice wyłapały dopiero pod jego koniec. Wszystko dopięto dopiero po końcu sezonu – Lille oczekiwało rekompensaty za odejście swojego szkoleniowca.
Zapowiedź walki
Oficjalna informacja firmy Ineos o zatrudnieniu Galtiera była dość dyplomatyczne. – Christophe jest uznawany za trenera, który rozwija talenty i to jest kluczem do naszego projektu piłkarskiego. Ta nominacja jest postrzegana jako znaczący krok naprzód w naszym projekcie i naszym pragnieniu regularnego grania w europejskich pucharach – powiedział w specjalnym oświadczeniu Jim Ratcliffe.
Galtier podpisał kontrakt na trzy lata. Ma już sobą konferencję prasową oraz pierwsze treningi. Ewidentnie stara się podbudować mentalnie pracowników klubów. – Nie zaczynamy od czystej karty. Jest struktura, infrastruktura, wielki potencjał. Nie zaczynamy od zera. Nice grało w Lidze Europy. Potem był splot różnych okoliczności, dużo kontuzji i klub stracił na to mnóstwo energii – tłumaczył na premierowej konferencji Galtier. Wcześniej zaznaczył, że do Nicei nie przyciągnęły go pieniądze, lecz projekt.
Powiedział również więcej o kulisach odejścia z Lille. – Za zespołem stoi zespół i mam tu na myśli Gerarda Lopeza, ten tytuł oczywiście również należy do niego. Przejście z mistrza Francji do Nicei może być dyskutowane, ale wiem, czego chcę, dokąd zmierzam i jestem przekonany, że jest to właściwy projekt – wyjaśniał dziennikarzom Galtier.
Nie wiadomo, czego spodziewać się po jego nowym zespole, zarówno pod względem wyników, jak i transferów. Wiadomo jedynie, że w klubie na kolejny sezon pozostanie wypożyczony z FC Barcelona Jean-Clair Todibo. Swoją chęć pozostania w drużynie wyraża też wypożyczony z Arsenalu William Saliba. A może dzięki Galtierowi życiową formę osiągnie któryś z młodych zawodników Nice?