Czwartkowe wieczory kojarzą się większości fanów piłki nożnej z Ligą Europy. Podobnie jak w przypadku innych rozgrywek pucharowych, o rozstrzygnięciu danej pary uczestników zdecydować mogą rzuty karne.
Udowodniono naukowo, że poziom adrenaliny wśród wszystkich uczestników konkursu rzutów karnych jest bardzo podniesiony. Niesie to za sobą szereg pozytywnych i negatywnych skutków – niektórych działanie tego neuroprzekaźnika maksymalnie motywuje, innych z kolei rozprasza i zwiększa ryzyko pomyłki. Zarówno sukces, jak i niepowodzenie kończy się zwykle uzewnętrznieniem swoich emocji, co w naturalny sposób pozwala bohaterowi ostatnich sekund wrócić do fizjologicznej równowagi. Badacze z uniwersytetu w Kolonii z pomocą swoich kolegów z Cardiff postanowili jednak pójść krok dalej i sprawdzili, czy okazywanie radości i wstydu ma wpływ na pozostałych członków zespołu, a w dalszej kolejności na końcowe rozstrzygnięcie.
W celu sprawdzenia tego, czy emocje pojedynczej jednostki mają wpływ na całą drużynę, naukowcy wykonali szereg bardzo różnych eksperymentów. Począwszy od bardzo prostych (jeden z uczestników po wykonaniu rzutu karnego, w zależności od sukcesu lub niepowodzenia, miał za zadanie okazać radość/wstyd, pozostali członkowie drużyny notowali na komputerach swoje odczucia), na skomplikowanych kończąc (testy badające na bieżąco aktywność mózgu). Efektem końcowym było kilka tysięcy stron danych do analizy, z całą pewnością można więc powiedzieć, że wnioski z badań nie zostały wyciągnięte pochopnie.
Co pokazały badania? Jakkolwiek irytujące dla kibiców (zwłaszcza drużyny przeciwnej), nadmierne okazywanie radości po udanym wykonaniu rzutu karnego może mieć znakomity wpływ na resztę zespołu. Mało tego, wszystko wskazuje na to, że szał radości po udanej „jedenastce” bardzo źle wpływa na przeciwników. Pokazanie dumy sprawia, że oprócz adrenaliny wśród poszczególnych członków drużyny wzrasta nieco poziom dopaminy, co z kolei znacznie podnosi poziom pewności siebie.
W jednym z eksperymentów poproszono uczestników o „odwrócenie roli” (nie informując reszty ekipy). Jedni mieli za zadanie celowo spudłować rzut karny, po czym jednak mieli pokazywać pewność siebie i dumę (co w zasadzie jest bardzo trudne, żeby nie wyszło bez sztuczności). Drudzy zaś mieli wykazywać cechy zawstydzenia i nieszczęścia mimo udanej próby. Efekt był zniewalający – zwykle cały zespół „przejmował” cechy pierwszego strzelca, co koniec końców zmieniało ostateczne rozstrzygnięcie.
Dodatkowo ekspresywność wpływa na rywali. Twój sukces (i uzewnętrznienie dumy) powoduje wściekłość u rywali. Ich poziom adrenaliny podnosi się, nic nie dzieje się natomiast z dopaminą. W efekcie o wiele łatwiej o „paraliż” – poddenerwowanie „ułatwia” zadrżenie nogi przed strzałem, a w konsekwencji pomyłkę. Między innymi właśnie dlatego nie powinno się pozwalać poszkodowanemu na wykonanie „jedenastki” za faul na nim – większość zawodników niesamowicie chce ukarać przeciwnika za faul, co dość często niesie za sobą przeciwny skutek.
Wniosek końcowy? Jako pierwsi do rzutu karnego wyznaczeni powinni być zawsze ci, którzy potrafią okazywać uczucie dumy. W ten oto sposób zwiększamy prawdopodobieństwo, że reszta zespołu otrzyma na starcie potężny zastrzyk pewności siebie, a w przypadku niepowodzenia nie odczuje tego aż tak, jakby to miało miejsce przy skrywającym twarz w dłoniach „płaczku”.