Dzień świętego Patryka to nie tylko narodowe święto Irlandczyków, ale także bardzo dobry czas dla browarów. Sam Guinness sprzeda dziś o trzynaście milionów butelek piwa więcej niż zwykle. Ile z tego wypiją piłkarze?
Praktycznie od zawsze, od momentu, w którym pierwsza osoba kopnęła kawałek skóry, towarzyszył temu alkohol. Pili kibice, pili piłkarze, wszyscy byli zachwyceni. Z czasem jednak, gdy do sportu napływać zaczęły wielkie pieniądze, zapanowała prawdziwa obsesja na punkcie profesjonalizmu zawodników. Ile z tego obrazu, który próbują kreować sami futboliści, istotnie jest prawdą?
Dziewięć procent. Tyle, zdaniem naukowców z uniwersytetu w Amsterdamie, zawodowców w ich kraju można śmiało nazwać alkoholikami. Wydaje się, że Holandia nie jest państwem, w którym pije się najwięcej, pytanie więc, jaki odsetek zawodników na Wyspach (zwłaszcza na drugim czy trzecim poziomie rozgrywkowym) czy choćby w Skandynawii nie wylewa za kołnierz. Badań na ten temat brak, może to i dobrze.
Inne szalenie ciekawe wnioski napływają od naukowców z Oslo. Norwegowie twierdzą, że o wiele częściej piją… piłkarki. Ich wyniki mrożą krew w żyłach. Spośród ponad 600 badanych do regularnego nadużywania(!) alkoholu przyznało się 31% zawodników i niemal 47% zawodniczek. Jedyną pociechą jest to, że ankietowano piłkarzy z trzech poziomów rozgrywkowych i właśnie ten trzeci nie jest zawodowym. Istnieje więc szansa, że „u góry” jest trochę lepiej niż w przypadku średniej.
Amerykanie potwierdzają główną tezę Norwegów. U nich także częściej piją (a także palą) piłkarki. Bardzo ładnie dopełnia to obraz, który pokazuje, że często kobiety pozwalają sobie na znacznie brutalniejszą grę aniżeli mężczyźni. Można zaryzykować tezę, że piłka w wykonaniu pań jest więc na tym samym etapie, na którym męska była kilka dekad temu, kiedy to zawodnik z papierosem i szklanką whisky był wręcz przykładnym modelem sportowca.
Anglicy skupili się ostatnio na kwestii alkoholowego marketingu w zawodowym futbolu. Badacze z Newcastle oglądali wszystkie mecze Premier League w ostatnich dwóch latach (co za praca!) i liczyli, jak często na banerach pojawiały się reklamy różnych trunków. Wynik? Średnio 111 razy w ciągu 90 minut gry obserwator otrzymuje informację, jaki alkohol kupić, niemal zawsze chodzi o piwo. W Lidze Mistrzów ich liczba jest pewnie jeszcze większa.
Pocieszenie? Oczywiście, zawsze musi być coś optymistycznego. Niedawno opublikowano kolejne badania sugerujące, że picie piwa po wysiłku fizycznym jest jak najbardziej korzystne i powinno być praktykowane przez piłkarzy. Mówimy oczywiście o rozsądnych ilościach (na pewno nie więcej niż litr), które po pierwsze pozwolą uzupełnić utracone płyny, a także niektóre minerały, które obecne są w drożdżach i słodzie.
Wnioski końcowe? Zawodowcy dalej piją i to często, co z pewnością nie wpływa dobrze na ich formę sportową. Dziś jednak jest taki dzień, że jeśli jutro nie grasz ważnego meczu, chociaż kufel zielonego piwa możesz wypić. Szczęśliwego dnia świętego Patryka!