Futbol jest wielki: Cud w Stuttgarcie


Cud to coś, co - praktycznie rzecz biorąc - nie ma prawa się zdarzyć. To coś, w czym - według Biblii - z pewnością udział mają moce nadprzyrodzone. 16 października 1985 roku w Stuttgarcie te moce również musiały zadziałać. Jak bowiem inaczej wytłumaczyć fakt, że naszpikowana gwiazdami europejskiego i światowego formatu reprezentacja RFN przegrała z przeciętną, choć ambitną, Portugalią?


Udostępnij na Udostępnij na

Po minimalnej porażce 2:3 z Francją w półfinale Mistrzostw Europy z 1984 roku portugalscy piłkarze byli pełni nadziei i ambitni. Również kibice w kraju nad Tagiem mieli wysokie wymagania – minimum awans do Mistrzostw Świata rozgrywanych w roku 1986 na boiskach Meksyku. Jednak nie było to z pewnością łatwe zadanie, biorąc pod uwagę, jakich rywali miała w grupie popularna „Selecção das Quinas” („Drużyna pięciu” – pseudonim odnosi się prawdopodobnie do pięciu kropek na tarczy, znajdującej się na fladze Portugalii, która do lat 70-tych umieszczana była na koszulkach reprezentacyjnych zamiast loga narodowej federacji). Malta już wówczas była typowym „ogórkiem”, Szwecja i Czechosłowacja nie prezentowały już tej formy, co kiedyś, ale RFN – to była drużyna, co się zowie! To właśnie od rewanżu z tym przeciwnikiem zależało, czy reprezentacja Portugalii wywalczy awans na meksykański Mundial.

Przygotowania

Gdy reprezentacja Portugalii przygotowywała się do podróży do Stuttgartu na ostatni mecz grupy 2. europejskich eliminacji Mistrzostw Świata 1986, w całym kraju nad Tagiem wiało niepokojem. Wszak rywale z RFN byli nie tylko wciąż aktualnym wicemistrzem świata, lecz, co ważniejsze, nie przegrali meczu na własnym terenie od 36 lat! To jeszcze nie wszystko… Aby wywalczyć awans do Meksyku, Luzytańczycy nie tylko musieli wygrać z rywalami, ale również liczyć na potknięcie Szwedów w rozgrywanym w Pradze meczu z Czechosłowacją. Niemal wszyscy w Portugalii uważali ówczesną sytuację za mission impossible– Przynajmniej pozwólcie nam marzyć – prosił tuż przed meczem selekcjoner „Selecção das Quinas”, José Torres.

Opowieść

W chłodny październikowy wieczór 55 tysięcy widzów zebrało się na stuttgarckim Neckarstadion (obecnie – Mercedes-Benz Arena), by stać się świadkami wydarzenia, które do historii piłki nożnej przeszło pod nazwą „cudu w Stuttgarcie”. Aż do 54. minuty utrzymywał się bezbramkowy remis. Właśnie wtedy piłkę na własnej połowie wywalczyli Portugalczycy. Na lewej flance boiska piłkę dostał gracz lizbońskiej Benfiki, Carlos Manuel. Gracz z numerem 6 w kadrze gości zdecydował się na szaleńczy rajd z piłką lewą stroną, lecz tuż przed polem karnym zbiegł w głąb boiska, by po chwili posłać podkręconą piłkę prawą nogą. Strzał Portugalczyka tylko zatrzepotał w siatce zaskoczonego „Toniego” Schumachera, który przy uderzeniu Carlosa nie miał nic do powiedzenia.

Gol strzelony przez Luzytańczyków zadziałał na graczy z RFN jak płachta na byka, lecz równie dobrze mogli porwać się z motyką na słońce. Niesieni ambicją podopieczni Jose Torresa bronili się bardzo umiejętnie i więcej bramek w tym meczu już nie padło. Wkrótce potem nadeszły bardzo szczęśliwe wieści z Pragi, gdzie Czechosłowacja pokonała Szwecję 2:1. Taki układ zdarzeń zapewnił Portugalczykom awans na dopiero drugi Mundial w historii piłki nożnej w tym kraju. Dwadzieścia lat wcześniej na boiskach Anglii Eusebio i spółka zajęli 3. miejsce na świecie. W Meksyku portugalscy piłkarze nawet nie wyszli z grupy, przegrywając między innymi z Polską, ale to już zupełnie inna historia.

Bohater

Nikogo chyba nie zdziwi, że następnego dnia na pierwszych stronach wszystkich portugalskich (a może i niemieckich) gazet znajdował się nie kto inny, jak strzelec jedynej bramki w tym meczu, grający w Benfice Lizbona Carlos Manuel Correia dos Santos. Pomocnik, znany później jako „bohater ze Stuttgartu”, nie strzelał może wielu bramek dla reprezentacji (zaledwie 8 w 42 meczach), jednakże ta strzelona Schumacherowi była jedną z najważniejszych w jego karierze. Carlos Manuel był wcześniej jednym z ojców awansu portugalskiej kadry do EURO 1984, kiedy to dowodzeni przez niego Luzytańczycy w grupie kwalifikacyjnej wyprzedzili ZSRR, Polskę i Finlandię.

Z kolei na meksykańskim Mundialu Portugalczycy nie wyszli z grupy, przegrywając mecze z Marokiem (1:3) i Polską (0:1). Zdołali za to pokonać 1:0 Anglię, a jedyną bramkę zdobył nie kto inny, jak właśnie Carlos Manuel. „Bohater ze Stuttgartu” miał pełne sukcesów dziewięć lat w Benfice Lizbona. Nawet mimo wybuchowego i odrobinę buntowniczego charakteru, jego boiskowe osiągnięcia do dziś pamiętane są przez starszych kibiców w całej Portugalii.

O meczu

– Musieliśmy pokonać ekipę RFN, która na własnym stadionie nie przegrała od 36 lat. Mój strzał nie tylko pomógł nam obalić potęgę rywala, lecz również zapewnił wyjazd na Mistrzostwa Świata do Meksyku. Właśnie z tego powodu jest to bramka, o której będzie się mówić jeszcze przez najbliższe 100 lat. Nie zapomnę jednak równie ważnego gola, którego strzeliłem przeciwko Polsce. Ta bramka zapewniła nam awans na rozgrywane we Francji Mistrzostwa Europy 1984. Kolejną ważną i zwycięską bramkę strzeliłem już na meksykańskim Mundialu, w pojedynku z Anglią Bobby’ego Robsona – Carlos Manuel, „Bohater ze Stuttgartu”.

Co było potem?

Zarówno Portugalia, jak i RFN awansowały na Mistrzostwa Świata w roku 1986. Losy obu ekip na Mundialu, na którym najjaśniej świeciła gwiazda „Boskiego Diega” Maradony, potoczyły się jednak zgoła inaczej. Niemcy znów wywalczyli awans do wielkiego finału, gdzie jednak ulegli wielkim wówczas „Albicelestes”. Portugalczycy z kolei nawet nie wyszli z grupy F. Pokonali co prawda Anglików, ale porażki z Polską i Marokiem wykluczyły ich z turnieju.

Szczegóły

16 października 1985, Neckarstadion, Stuttgart

RFN – Portugalia 0:1

0:1 Carlos Manuel 54′

RFN: Harald 'Toni’ Schumacher, Ditmar Jakobs (46′ Hans Gründel), Thomas Berthold, Karlheinz Förster, Andreas Brehme, Karl Allgöwer, Matthias Herget, Norbert Meier, Hans-Peter Briegel, Pierre Littbarski (63′ Thomas Allofs), Karl-Heinz Rummenigge, Trener: Franz Beckenbauer

Portugalia: Manuel Bento, João Pinto, Frederico Rosa, Pedro Venâncio, Augusto Inacio, Carlos Manuel, António Veloso, António Sousa, Jaime Pacheco, Fernando Gomes (73′ José Rafael),  Manuel Fernandes, Trener: José Torres

Zapewne niewielu z Was, drodzy czytelnicy, miało okazję obejrzeć ten mecz, przedstawiam więc bramkową akcję reprezentacji Portugalii.

Komentarze
Michał Wiśniewski (gość) - 15 lat temu

Świetna robota. Nic dodać nic ując

Odpowiedz
~Jourasse (gość) - 15 lat temu

Nawet znakomite teksty Szczepłka z Encyklopedii Fuji
nie umywają się do tego, co tutaj można poczytać.
Wielkie brawa dla autora ;)

Odpowiedz
nowy_ (gość) - 15 lat temu

dzięki za ten tekst, bez niego nie znałbym Manela
:)

ale mam uwagę - trzy razy jest napisane to samo: że
później Portugalia i tak nie wyszła z grupy na MŚ. za
pierwszy razem jest napisane: "ale to już inna
historia", po czym jeszcze dwa razy się do tego
wraca. trochę nielogiczne

Odpowiedz
Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze