Franek Smuda czyni cuda!


22 grudnia 2014 Franek Smuda czyni cuda!

Trener Wisły to prawdziwy obieżyświat, szkolił piłkarzy: na Cyprze, w Niemczech, Turcji, grał w USA. Ma doprawdy bogatą karierę. W jaki sposób wychowanek Unii Racibórz zaszedł tak wysoko?


Udostępnij na Udostępnij na

Na temat Franciszka Smudy są różne opinie. Jedni mówią, że jest świetnym szkoleniowcem, a inni, że wybitnym szczęściarzem. Trudno z perspektywy kibica rozsądzić, kto ma rację: Smudooptymiści czy Smudosceptycy. Ale po kolei. Jako zawodnik zaczynał w Raciborzu, później były takie kluby jak: Odra, Ruch Chorzów czy Piast Gliwice. Następnie wyjechał do Stanów Zjednoczonych, by wrócić do Legii Warszawa i znowu wyemigrować. Swoją jakże barwną, aczkolwiek pozbawioną większych sukcesów karierę zawodniczą zakończył u naszego zachodniego sąsiada. I tam też narodził się „Big Reżyser” polskiego futbolu, który studia filmowe odbywał w Niemczech i Turcji, by później niczym Szpildzberg przyjechać do swojego kraju i powiedzieć: „Panowie, robimy film!”.

Stal Mielec, Widzew Łódź, Wisła Kraków, Legia Warszawa, znowu Wisła, po raz drugi Widzew, Piotrcovia i po raz trzeci Widzew. Wymieniłem kluby, w których „Franek” szkolił młodych adeptów futbolu przed wyjazdem na Cypr. A było kogo trenować i co zdobywać: dwa tytuły Mistrza Polski z RTS-em, jeden z „Białą Gwiazdą” i awans do Ligi Mistrzów to dorobek, którego nie powstydziłby się sam Sir Alex Ferguson. Warto jednak pamiętać, iż te sukcesy nie przyszły same, a wielką zasługę w tym miał oczywiście trener znany z energicznego przeżywania spotkań. Podobno podczas jednego ze spotkań Wisły, kiedy skrzydłowy Szymkowiak powoli przestawał biegać, Smuda chwycił za bidon i rzucił w niego, ot tak, po prostu, by nie zapomniał, iż jest obserwowany.

Po powrocie z Wyspy Afrodyty został zaangażowany przez Odrę Wodzisław Śląski, musiał odbudować swoją „markę”, ale tak jak na Śląsku, tak i w jego następnym zespole – Zagłębiu – ta sztuka się nie udała. Dopiero gdy dotarł do stolicy Wielkopolski, odzyskał wiarę w swoje możliwości, zdobywając Puchar Polski i docierając do 1/16 finału Pucharu UEFA. Pokazał, że nie jest zwykłym trenerem, a menedżerem z najwyższej półki. Ostatnim przystankiem przed szczytem była ponownie drużyna „Miedziowych”, w której to „Franz” zdobywał na tyle przyzwoite wyniki, że otrzymał ofertę prowadzenia reprezentacji Polski. Sądząc po tym, co można przeczytać w biografii Grzegorza Szamotulskiego –  można wyciągnąć wniosek, iż był to zły pomysł. Dlaczego? Oto fragment: U Franka jest tak naprawdę tylko jedno ćwiczenie treningowe: gierka. Gierka do usranej śmierci, tłuc można non stop. Efekty sposobów, a raczej sposobu szkolenia Franciszka Smudy były aż nad to widoczne na Euro 2012, które, mówiąc delikatnie, nie zakończyło się po naszej myśli. Po tym upadku Smuda wziął się za SSV Jahn Ratyzbona, ostatni zespół z 2. Bundesligi, którego nie dał rady uratować przed degradacją. Teraz znowu jest na Wawelu w krakowskiej Wiśle.

Jak powszechnie wiadomo, „Franek” nie jest wyjątkowo wykształcony. Miał masę wpadek językowych, np. po powrocie do Poznania (swojego byłego klubu – Lecha) wyznał przed kamerą, że on ze wszystkimi piłkarzami dobrze współżył. Trenując Legię, powiedział do futbolistów w szatni: „Ja was nauczę futbolu od A do O!”, a do zawodnika, który zabrał pewnego razu głos, wypalił: „Ty nie bądź taki Alfa i Romeo!”. Natomiast do Murawskiego wypowiedział: „Wyglądasz jak dzwonnik z Rotterdamu”. Lubi „zgasić” jakiegoś piłkarza, niestety czasami mu to nie wychodzi, tak jak prowadzenie niektórych zespołów…

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze