Francja o krok od mundialu


14 listopada 2009 Francja o krok od mundialu

Reprezentacja Francji odniosła niezwykle ważne zwycięstwo w wyjazdowym spotkaniu przeciwko Irlandii. Ambitnie grający gospodarze nie byli w stanie poradzić sobie z dobrą defensywą gości i nie zdobyli gola. Ta sztuka udała się za to podopiecznym Raymonda Domenecha, a jego autorem był Nicolas Anelka.


Udostępnij na Udostępnij na

Długo oczekiwane baraże swój początek miały 14 dnia listopada. W jednej z najciekawiej zapowiadających się par Irlandczycy w Dublinie podejmowali reprezentację Francji. Przed spotkaniem trudno było wskazać faworyta. Gospodarze bowiem w eliminacjach nie przegrali żadnego meczu, a mierzyli się przecież z Włochami. Francuzi zaś zawiedli i drugie miejsce w ich grupie to wynik, który na pewno chluby nie przynosi.

Radość Anelki bo zdobyciu bramki na 0:1
Radość Anelki bo zdobyciu bramki na 0:1 (fot. Skysports.com)

Od początku z wiarą i nadzieją do ataków przystąpili Irlandczycy. Niesieni dopingiem fanów podopieczni Giovanniego Trapattoni próbowali przedrzeć się przez defensywę gości, jednak ci w odpowiednim momencie zapobiegali niebezpieczeństwu. W 11. minucie kibice na Croke Park zamarli. Eric Abidal wybijał piłkę z własnego pola karnego, by zapobiec zagrożeniu. Ta niefortunnie minęła środkowego obrońcę Irlandii i trafiła do Andre-Pierre Gignac. Napastnik „Trójkolorowych” fenomenalnie uderzył i przelobował Shay Givena. Kiedy wydawało się, że jest 0:1, asystent arbitra słusznie, jak się okazało, podniósł chorągiewkę, sygnalizując spalonego. Po pół godzinie gry widać było, że nerwowy początek piłkarze obu jedenastek mają już za sobą. Irlandczycy nabierali wiatru w żagle i coraz częściej konstruowali akcje ofensywne. W 31. minucie przed dobrą okazją stanęli właśnie „The Boys in Green”. Futbolówkę przed polem karnym otrzymał Keith Andrews, lecz jego techniczny i przemyślany strzał nieznacznie minął lewy słupek bramki Hugo Llorisa.

Premierowa odsłona upłynęła pod znakiem przewagi Irlandii. Mimo że początek z obu stron był nerwowy, to szybciej z tego amoku otrząsnęli się gospodarze. Determinacja podopiecznych Trapattoniego, szybkie tempo i dużo akcji ofensywnych sprawiły, że mecz w pierwszych trzech kwadransach był bardzo ciekawy. Więcej w ataku mieli jednak do zaoferowania piłkarze z kraju ze stolicą w Dublinie, toteż prognozowało to pozytywnie na drugą część spotkania.

W 52. minucie po rzucie rożnym wykonywanym przez Damiena Duffa byliśmy świadkami zamieszania w „szesnastce” Francuzów. Piłkę na piątym metrze niespodziewanie otrzymał John O’Shea, lecz fatalnie spudłował w wybornej sytuacji. Cztery minuty później dogodną okazje do otwarcia wyniku miał Lassana Diarra. Zawodnik Realu Madryt dokładnie przyjął futbolówkę i oddał piękne uderzenie z dystansu. W powtórce widać było, iż do szczęścia niewiele brakowało. Trudna do interpretacji dla niemieckiego arbitra była sytuacja z 69. minuty spotkania. Ewidentnie rękami Shay Given „zahaczył” wbiegającego w pole bramkowe Patrice Evrę. Wydawało się jednak, że niepodyktowanie jedenastki było słusznym rozwiązaniem, bowiem Francuz i tak nie miałby szans na dojście do wypuszczonej przez siebie piłki.

Robbie Keane dzisiaj biegał, walczył, lecz na niewiele się to zdało
Robbie Keane dzisiaj biegał, walczył, lecz na niewiele się to zdało (fot. Skysports.com)

Raymond Domenech zmian nie robił, co dobrze nie wróżyło. Słabo grał Anelka, który zapewne zostałby zmieniony przez Karima Benzemę. Okazało się jednak, że cierpliwość popłaca, bowiem napastnik „Trójkolorowych” strzelił bądź przyczynił się do zdobycia gola w 72. minucie. Piłkarz londyńskiej Chelsea uderzył zza pola karnego, a jego strzał został odbity od defensora Irlandii, co całkowicie zmyliło czekającego na inny kierunek uderzenia Shaya Givena. Dylematem pozostaje jedynie fakt, czy bramkę zapisać jako samobójczą, czy może jako zdobycz 30-letniego snajpera gości. To pozostaje sprawą drugorzędną, albowiem Francuzi zdobyli arcyważnego gola w perspektywie dwumeczu.

Do końca rezultat nie uległ już zmianie, a do Francji ze zwycięstwem wracają „Trójkolorowi”. Pierwsza połowa przebiegała pod dyktandem Irlandii, która potrafiła poradzić sobie z nieporadną niekiedy reprezentacją Francji. To zmieniło się po przerwie. Wtedy to przyjezdni prowadzili grę i przeważali na boisku. Stwarzali sobie coraz więcej sytuacji, czego efektem była bramka na 0:1. Irlandczycy pokazali jednak, że dwumecz się nie skończył, a w środę z pewnością dadzą z siebie wszystko.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze