I liga nie zwalnia tempa. Dopiero co piłkarze w drugiej najwyższej klasie rozgrywkowej w Polsce rozegrali 7. kolejkę, a już muszą szykować się do 9. Oczy kibiców z pewnością skierowane będą na Olsztyn i Łódź. W tych miastach bowiem liderzy będą mogli zwiększyć swoją przewagę nad resztą stawki.
Zdecydowanie ciekawiej zapowiada się rywalizacja w trzecim największym polskim mieście. Mimo ogromnego kryzysu nie tylko finansowego ŁKS wciąż pozostaje wielką piłkarską firmą. Ma swoją klasę, historię i markę, lecz to może okazać się niczym w stosunku do zespołu, który zawita na stadion przy alei Unii Lubelskiej i który właśnie tworzy swoją historię. ŁKS-owi w 9. kolejce trafił się chyba najcięższy przeciwnik, z jakim w tym sezonie przyszło mu się zmierzyć. Do Łodzi zawita bowiem w zasadzie już ekstraklasowy Zawisza Bydgoszcz. Piłkarze z kujawsko-pomorskiego są zdecydowanymi faworytami zbliżającego się starcia. Trener Jurij Szatałow ma do swojej dyspozycji zdecydowanie lepszych piłkarzy. Tomasz Chałas, Paweł Zawistowski czy Adrian Błąd nie raz nie tylko w tym sezonie udowodnili, że w piłkę grać potrafią. Wydawać by się mogło, że dopiero co relegowany z ekstraklasy ŁKS poczyni wszelkie starania, by wrócić do elity. Dzieje się jednak inaczej, a ekipa z Łodzi pewnym krokiem maszeruje wprost ku II lidze, a jej forma zdaje się mówić, że raczej „Rycerzom Pomorza” większych problemów nie sprawi. Dodatkowym czynnikiem motywującym „Niebiesko-czarnych” jest ostatnia wpadka, za jaką należy uznać remis u siebie z Dolcanem. Bydgoszczanie za wszelką cenę będą starali się udowodnić, że było to jedynie wypadkiem przy pracy. W końcu trzy dni wcześniej wywieźli z Olsztyna trzy punkty po zwycięstwie aż 5:0 nad Stomilem. Teoretycznie Zawisze może się czuć obco ze względu na zakaz wyjazdów kibiców na dziesięć miesięcy jako karę za wybryki swoich fanów w Olsztynie. Jednak o doping zespół z Bydgoszczy może być spokojny. Oba kluby znane są ze zgody panującej między swoimi sympatykami.
Jeszcze łatwiejsze zadanie wydaje się mieć lider rozgrywek. Flota Świnoujście postara się wywieźć trzy punkty ze stolicy Warmii i Mazur. Jakie są powody, dla których piłkarze znad morza pokonają Stomil? Jest ich co najmniej kilka. Pierwszym jest kapitalna dyspozycja Floty na początku sezonu. Zawodnicy ze Świnoujścia sensacyjnie wygrali pierwsze osiem spotkań i z miejsca stali się rewelacją rozgrywek. Ponadto w trwających potyczkach stracili tylko jednego gola, a wszystko to sprawia, że stali się głównym kandydatem do gry w T-Mobile Ekstraklasie w przyszłym sezonie. „Duma Warmii” maszeruje równie prężnie, ale ku powrotowi do II ligi. Nie jest tajemnicą, że w zespole Zbigniewa Kaczmarka nie dzieje się najlepiej. Słabe wyniki, niedowiezione zwycięstwa oraz niestrzelanie bramek źle wpływają na atmosferę w zespole. A ostatnie spotkania: porażka z Termalicą po golu z karnego w ostatniej minucie oraz lanie 0:5 spuszczone w Olsztynie przez Zawiszę mówią same za siebie. Jeżeli Stomil ma zamiar się utrzymać, musi coś ze sobą zrobić. Zadania nie ułatwia mu Wydział Dyscypliny PZPN. Ten zareagował na mało piłkarskie sceny, jakie rozegrały się na stadionie przy alei Marszałka Józefa Piłsudskiego i ukarał „Dumę Warmii” rozegraniem trzech spotkań bez udziału publiczności. Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują na zwycięstwo Floty. A jak będzie w rzeczywistości, przekonamy się w niedzielę.
W pozostałych meczach zmierzą się: Okocimski z GKS-em Tychy, Miedź z Olimpią Grudziądz, Arka z Sandecją, Warta z Kolejarzem, Dolcan z Termalicą, GKS Katowice z Polonią Bytom i Cracovia z Bogdanką.