Flota deklasuje ŁKS


6 października 2012 Flota deklasuje ŁKS

ŁKS Łódź został zdemolowany na swoim stadionie przez Flotę Świnoujście. Łodzianie przegrali z „Wyspiarzami” aż 1:7.


Udostępnij na Udostępnij na

Strzelanina rozpoczęła się w 4. minucie spotkania. Flota wykonywała rzut rożny. DO dośrodkowania najlepiej wyskoczył Piotr Kieruzel i silnym strzałem głową zmusił Bogusława Wyparłę do kapitulacji. Taki początek spotkania mocno przytłoczył gospodarzy. Przez kilka minut piłkarze ŁKS-u miotali się po boisku, a ich jedynym celem było przeszkadzanie przeciwnikom w konstruowaniu kolejnych akcji. Podopieczni trenera Dominika Nowaka mieli szansę na zdobycie drugiej bramki w 23. minucie. Akcję ofensywną zainicjował Sebastian Olszar, a w roli egzekutora raz jeszcze wystąpił Kieruzel. Tym razem kat nie wykonał egzekucji prawidłowo, bo strzał byłego obrońcy Ruchu Chorzów wylądował na poprzeczce.

Piłkarze Floty urządzili sobie w Łodzi festiwal strzelecki
Piłkarze Floty urządzili sobie w Łodzi festiwal strzelecki (fot. Anna Kaszuba/iGol.pl)

Po 30 minutach gry ŁKS nagle się obudził. Kilka szybkich i składnych akcji napędziło strachu defensorom Floty. W końcu Grzegorz Kasprzik sfaulował w polu karnym szarżującego Stąporskiego i łodzianie stanęli przed szansą wyrównania z rzutu karnego. Do piłki podszedł Paweł Kaczmarek i po chwili wynik brzmiał 1:1.

ŁKS starał się pójść za ciosem i konstruować kolejne ataki. Być może był to moment, w którym mogły się rozstrzygnąć losy spotkania, bo ewentualny gol dający gospodarzom prowadzenie podciąłby skrzydła „Wyspiarzom”. Flota Świnoujście ma jedną niezwykłą umiejętność, ten zespół jest niezwykle skuteczny w stałych fragmentach gry. Przy kolejnym rzucie rożnym skrzydła ełkaesiaków zostały brutalnie wyrwane, Arifović w ostatnich sekundach wpakował bowiem piłkę do łódzkiej siatki.

Po przerwie pokazał się Paweł Kaczmarek. Pomocnik ŁKS-u chciał udowodnić, że gospodarze też wiedzą, jak się wykonuje stałe fragmenty, i strzałem z rzutu wolnego nastraszył Grzegorza Kasprzika. Na strachu się skończyło, gdyż strzał był niecelny. Celnie strzelali za to goście. Błąd w kryciu łódzkich defensorów pozwolił Sebastianowi Olszarowi na łatwą zdobycz. Niepilnowany napastnik Floty z bliskiej odległości pokonał Bodzia W.

W tym momencie było już po meczu. Łódzka ekipa zupełnie się rozkleiła, nie stanowiła monolitu, bardziej przypominała zlepek przypadkowych lumpów kręcących się bez celu po dworcu kolejowym. Oczywiście zdarzały się pozytywne wyjątki. Najlepiej prezentował się Damian Pawlak, który starał się przeprowadzić jakąś ofensywną akcję, a że był osamotniony, to szanse miał bliskie zeru. Flota dalej żądliła przeciwnika stałymi fragmentami. W 63. minucie spotkania z rzutu rożnego piłkę dośrodkowywał Bodziony, a Olszar bez trudu skierował ją do siatki. Nie minęło dziesięć minut, a goście prowadzili już 5:1. Tym razem na listę strzelców wpisał się Krzysztof Bodziony.

W końcówce meczu ŁKS czekał jedynie na ostatni gwizdek sędziego, który zakończy ich męki. Jednak zanim to się stało, łodzianie musieli się najeść jeszcze trochę wstydu. Najpierw składna akcja Floty w 86. minucie przyniosła szóstą bramkę, której strzelcem był Zalepa. Kilka minut później strzał Bartłomieja Niedzieli ustalił wynik spotkania na 1:7.

Komentarze
Pika (gość) - 13 lat temu

tragedia :/
Klub z aspiracjami na Ekstraklasę :D

Najnowsze