Flamengo – czy brazylijski klub namiesza podczas KMŚ?


Czy brazylijskie Flamengo ma szansę zdobyć tytuł najlepszego klubu świata?

16 grudnia 2019 Flamengo – czy brazylijski klub namiesza podczas KMŚ?
supersport.a

Piłka nożna pisze piękne scenariusze. Ten konkretny był piękny dla zawodników Flamengo, dla graczy River Plates z pewnością okazał się niezwykle bolesny. Brazylijczycy pokonali argentyński klub w finale Copa Libertadores, strzelając dwie bramki w ostatnich minutach meczu. Jakby tego było mało, autorem obu trafień był kapitan klubu z Rio.


Udostępnij na Udostępnij na

Teraz przed Clube de Regatas do Flamengo – mistrzem Brazylii – batalia o tytuł najlepszego klubu na świecie. Brazylijczycy są faworytem spotkania półfinałowego i bardzo prawdopodobne, że to właśnie Flamengo będzie przeciwnikiem Liverpoolu w wielkim finale. Czy mistrzów kontynentu południowoamerykańskiego stać na sprawienie niespodzianki i pokonanie podopiecznych Kloppa?

Historyczny rok dla Flamengo

Kończący się za niespełna dwa tygodnie rok 2019 zostanie na długo zapamiętany w Rio de Janeiro. Flamengo najpierw w niesamowitych okolicznościach zwyciężyło w rozgrywkach Copa Libertadores, by dzień później dzięki porażce Palmeiras zagwarantować sobie mistrzostwo kraju, pieczętując tym samym podwójną koronę.

I być może nie byłoby w tym nic niezwykłego, gdyby nie fakt, że nie mówimy tutaj o hegemonie ligi. Dla Flamengo to w zasadzie trzeci sezon od jakiegoś czasu, kiedy utrzymują się oni w ścisłej czołówce. Ostatni raz Copa Libertadores klub zdobył 38 lat temu, a po zdobyciu mistrzostwa w roku 2009 sytuacja klubu znacząco się pogorszyła. Flamengo przeżyło prawdziwy rollercoaster – od mistrzostwa, przez miejsca w dolnej połowie tabeli, z powrotem na szczyt. Mistrzostwo Flamengo to jednak nie tylko historia klubu z Rio, ale i część historii piłki całego kraju. Ostatni raz mistrz Brazylii triumfował w Copa Libertadores ponad pół wieku temu – w 1963 roku.

Mimo to przez wiele lat Flamengo pozostawało (i wciąż pozostaje) najpopularniejszą drużyną w Brazylii. Ba, jest to także najpopularniejszy klub spośród wszystkich zespołów Ameryki Południowej. Szacuje się, że klub z Rio ma około 40 milionów fanów na całym świecie – to tak jakby cały nasz kraj kibicował jednej drużynie piłkarskiej.

Flamengo rośnie w siłę

We Flamengo przede wszystkim są teraz pieniądze. Sprzedali Lucasa Paquetę i Viniciusa, dzięki czemu mają spokój. Zresztą cały czas kogoś sprzedają, bo za wspomnianą dwójkę wzięli najwięcej, ale przecież tam idą całe tabuny grajków do Europy i do Azji. Dzięki temu mogli pozwolić sobie ściągnąć dobrych i znanych grajków. Przede wszystkim odbudował się Gabigol, który wykręca niesamowite liczby.

Do tego inne transfery z Europy – może Filipe Luis i Rafinha nie odgrywają pierwszoplanowych ról, ale to ważne osoby w zespole. Poza tym jest Gerson, który był jednym z najdroższych brazylijskich transferów w historii. Te transfery plus dobry trener z Europy i jak widać, wystarczyło, czyli przepis nie był wcale taki trudny do odkrycia – mówi Bartłomiej Rabij, znawca piłki brazylijskiej w wywiadzie przeprowadzonym przez Futbolnews.pl.

Drużyna z Rio w ciągu zaledwie dwóch lat zarobiła około 120 milionów euro na samych transferach. Trudno sobie wyobrazić, jak ogromny był to zastrzyk pieniędzy. Do najdrożej sprzedanych piłkarzy zaliczają się Vinicius (45 milionów do Realu Madryt) oraz Lucas Paqueta (38 milionów do Milanu). Klub z Rio to w Brazylii, tuż obok Palmeiras, najsilniejsza marka na rynku, która może przyciągnąć najlepszych zawodników. Można powiedzieć, że Flamengo i Palmeiras są w Brazylii jak Real i Barcelona w Hiszpanii albo Bayern i Borussia w Niemczech.

Jorge Jesus – szkoleniowiec Flamengo

Osoba trenera – Jorge Jesusa – to jest bardzo ważna kwestia. Przyszedł gość z kapitalnym CV, jak na warunki brazylijskie, i złapał za mordę miejscowych. Przede wszystkim narzucił dyscyplinę taktyczną, z którą notorycznie były kłopoty w ostatnich latach, jak to w Brazylii… Zresztą Jorge Jesus jest pierwszym trenerem z zagranicy, nie z innego kontynentu, ale w ogóle jako stranieri, który może odnieść tak wielki sukces z brazylijskim klubem od bodajże pół wieku! To też pokazuje, jak zamykali się na obcych szkoleniowców w Brazylii – mówi Bartłomiej Rabij. Jesus to jeden z jego ulubionych szkoleniowców.

Dzień po zdobyciu historycznego Copa Libertadores, kiedy drużyna wróciła do kraju, a Flamengo zapewniło sobie tytuł dzięki porażce rywali z Palmeiras, szkoleniowiec został doceniony. Jorge Jesus stał się honorowym obywatelem Rio de Janeiro. Pod wodzą Portugalczyka Flamengo zdobyło się także na nieprawdopodobny wyczyn – drużyna nie przegrała przez 29 spotkań, remisując zaledwie pięć razy. Koniec świetnej passy nastąpił w ostatniej kolejce ligowej przeciwko Santosowi, który dzięki zwycięstwu został wicemistrzem Brazylii. Palmeiras zakończyli kampanię na ostatnim stopniu podium.

– Jestem wdzięczny za szansę, jaką otrzymałem od Flamengo – mówił szkoleniowiec podczas specjalnej uroczystości. I choć z początku nie było dobrze, bo drużyna Jorge Jesusa odpadła szybko w pucharze kraju, to z czasem było jednak coraz lepiej. Zawodnicy rozkręcali się, a wielu z nich spełniło swoje największe marzenie – mistrzostwo kraju, kontynentu i udział w klubowych mistrzostwach świata. Brazylijczycy zagrają tam najpierw z Al-Hilal, a w przypadku wygranej najprawdopodobniej zmierzą się z angielskim Liverpoolem.

„Gabigol” – bohater z krwi i kości

Była 89. minuta, gdy brazylijskie Flamengo przegrywało 0:1 w finale Copa Libertadores i wszystko wskazywało na to, że to River Plates zdobędą trofeum. Napastnik i kapitan drużyny Gabriel Barbosa motywował jednak zespół do walki. To on znalazł się w najbardziej odpowiednim miejscu, aby tuż przed końcem regulaminowego czasu gry wpakować piłkę do bramki.

Nikt nie przewidywał tego, co stało się zaledwie trzy minuty później. Obrońcy River Plates w głowie mieli chyba straconego chwilę temu gola, a słabości tej nie mógł nie wykorzystać „Gabigol”. Lider zespołu zdobył bramkę w 92. minucie spotkania i ustalił wynik na 2:1 – kibice Flamengo oszaleli ze szczęścia. Barbosa w przypływie euforii zdjął koszulkę – właśnie zdobył Copa Libertadores!

https://www.youtube.com/watch?v=Ku7u_YGr9Zs&feature=youtu.be

„Gabigol” to zdecydowany lider i gracz numer jeden w drużynie Flamengo. Wypożyczony z Interu Mediolan zawodnik zdobył w tym roku 43 bramki w 57 meczach (biorąc pod uwagę wszystkie rozgrywki klubowe), wywalczył mistrzostwo kraju i kontynentu. Słusznie nagrodzono go brazylijskim Złotym Butem. Został też pierwszym od 1995 roku zawodnikiem, który zdobył tę nagrodę drugi rok z rzędu.

Kluczowych piłkarzy ekipa z Rio ma w swoich szeregach więcej. Jest nim m.in. Bruno Henrique, drugi zawodnik w klasyfikacji strzelców brazylijskiej Serie A. Rafinha, Diego Alves i Filipe Luis to gracze, których znamy z boisk europejskich, chociażby Ligi Europy – wciąż wnoszą oni do szatni naprawdę sporo. Flamengo to także klub, który doskonale szkoli młodzież – ta w najbliższych latach może odegrać bardzo ważną rolę w rozwoju klubu.

Powtórzyć sukces sprzed lat

Teraz wszyscy kibice klubu z Rio marzą tylko o jednym – bezproblemowym awansie do finału klubowych mistrzostw świata. A potem? Według brazylijskich mediów najwyższy czas powtórzyć to, co stało się w 1981 roku. Właśnie wtedy Flamengo zagrało z angielskim Liverpoolem w ramach Pucharu Interkontynentalnego. W wielkim finale Brazylijczycy pokonali „The Reds” aż 3:0 na oczach ponad 60 tysięcy fanów, którzy zjawili się w Tokio.

W tym roku może być podobnie. To Liverpool jako zdecydowany faworyt, zdobywca Ligi Mistrzów, klub o ogromnej renomie, zostanie przyciśnięty do ściany przez presję, jaką nakładają nań media. Wszyscy oczekują, że ekipa Juergena Kloppa wróci do domu z pucharem. Tymczasem Flamengo może niepozornie zakraść się i przywłaszczyć sobie tegoroczny puchar. Piłka południowoamerykańska jest zupełnie inna od tej, którą znamy w Europie – a jakościowo ekipa Flamengo na pewno nie odstaje od Anglików.

Nie wiadomo jednak, jak będzie wyglądać najbliższa przyszłość klubu. Dla „Gabigola” mógł to być ostatni, przynajmniej na jakiś czas, sezon w Brazylii, gdyż właśnie kończy się jego wypożyczenie. Jorge Jesus jest zaś kuszony przez angielski Everton, choć chodzą także pogłoski, że zarząd klubu z Liverpoolu kontaktował się z obecnie bezrobotnym Carlo Ancelottim. Mimo to wydaje się, że Flamengo wkracza w okres pełen chwały i dobrobytu.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze