FJW: Wielki triumf Turcji


3 października 2011 FJW: Wielki triumf Turcji

Kiedy dochodzi do rozmowy na temat piłki tureckiej, trudno jest nie wymienić nazwiska Fatiha Terima. Nie ulega wątpliwości, że mało kto zrobił dla miejscowego futbolu tyle, co człowiek nazywany sułtanem. To właśnie on sprawił, że Turcja mogła być dumna na cały Stary Kontynent – doprowadził on ojczysty klub do europejskiego trofeum.


Udostępnij na Udostępnij na

Fatih Termin kibicom futbolu w Polsce najbardziej kojarzy się z ostatnimi sukcesami drużyny narodowej swojej ojczyzny. Kiedy my debiutowaliśmy w mistrzostwach Europy na turnieju w Austrii i Szwajcarii i pożegnaliśmy się z nimi w kiepskim stylu, on okazał się ojcem jednego z największych osiągnięć ekipy znad Bosforu. We własnym kraju znany jest raczej z triumfów związanych z Galatasaray Stambuł. Szczególnie udany okres miał dla niego miejsce na przełomie wieków. I również ten najlepiej został zapamiętany.

Zespół Galatasaray Stambuł przed finałem Pucharu UEFA 2000
Zespół Galatasaray Stambuł przed finałem Pucharu UEFA 2000 (fot. yavuzturk.com)

Jako mistrz kraju niżej położonego w rankingu UEFA „Cimbom” musieli przedzierać się przez kwalifikacji Ligi Mistrzów. Tam większych problemów nie sprawił im Rapid Wiedeń, z którym rozprawili się 3:0 i 1:0. Piłkarze ze Stambułu, wśród których byli obecne legendy klubu: Claudio Taffarel, Umit Davala, Gheorghe Hagi i Hakan Sukur, dostali kolejną szansę zawojowania Ligi Mistrzów. Los dla podopiecznych Fatiha Termina nie okazał się jednak łaskawy. W grupie H przydzielił im bardzo groźnych rywali: Hethę Berlin, AC Milan oraz Chelsea Londyn. Przygoda z najważniejszymi europejskimi rozgrywkami rozpoczęła się dla zespołu z Turcji nie najgorzej, bo od remisu 2:2 z ekipą z Niemiec. Potem jednak było już tylko coraz gorzej. Bez punktów wrócili na Ali Sami Yen z Mediolanu. Nawet gola nie udało im się zdobyć w stolicy Anglii. Gracze prowadzeni ówcześnie przez Gianlucę Viallego okazali się na tyle nieprzyjemni, że również nad Bosforem nie pozwolili sobie wyrwać bramki. Jednak, podczas gdy w Londynie uzyskali jedną, na wyjeździe zdecydowanie bardziej pognębili rywala, aplikując mu aż pięć. Mimo że ich sytuacja w grupie nie była najciekawsza, podjęli próbę pościgu. Mocno zmotywowani rozgromili Herthę 4:1, a w ostatniej kolejce po znakomitym i emocjonującym meczu pokonali Milan 3:2. Triumf w tym ostatnim starciu zapewnił im skuteczny rzut karny Umita Davali w doliczonym czasie gry. Choć zdobyli siedem punktów, podopieczni Fatiha Terima o awansie do drugiej fazy grupowej mogli zapomnieć. O jeden więcej zgromadziła na swoim koncie Hertha, a aż cztery więcej Chelsea. Turkom zatem pozostała rywalizacja w poprzedniku Ligi Europejskiej – Pucharze UEFA.

Na początku swojej przygody z drugimi najważniejszymi rozgrywkami na Starym Kontynencie nie wylosowali bardzo wymagającego przeciwnika. Przyszło im się zmierzyć z Bologną. Na wyjeździe, dzięki golowi Hakana Sukura w końcówce, udało im się uzyskać remis. W rewanżu w Turcji po znakomitym początku rozstrzygnęli mecz w pół godziny, wygrali 2:1 i uzyskali promocję do dalszych gier. W następnej rundzie rywal okazał się już o wiele poważniejszy. O awans do ćwierćfinału rywalizowali z Borussią Dortmund. Na Westfalen Stadion już do przerwy mistrzowie Turcji prowadzili 2:0 po trafieniach swoich legend, Hakana Sukura i Gheorghe Hagiego. W drugiej części, dzięki dobrej defensywie, udało się odeprzeć ataki Niemców i dowieźć korzystny wynik do końca. W rewanżu ówcześnie podopieczni Matthiasa Sammera nie potrafili odwrócić losów dwumeczu i to oni odpadli z rozgrywek.

W ćwierćfinale Galatasaray natrafił na przeciwnika z Półwyspu Iberyjskiego. Był nim liczący się wtedy w Primera Division Real Club de Mallorca, w którego składzie występował między innymi Samuel Eto’o. Jak się okazało, rywalizacja z drużyną z Hiszpanii była dla graczy Fatiha Terima czystą formalnością. Już po pierwszym meczu nikt nie spodziewał się żadnego innego rezultatu niż promocja zespołu znad Bosforu. Starcie na Estadio Iberostar Estadi zakończyło się wygraną gości aż 4:1. W rewanżu Turcy postawili kropkę nad i, pokonując rywali 2:1.

Bardzo emocjonującą okazała się półfinałowa rywalizacja teamu z Ali Sami Yen z Leeds United. Hakan Sukur i spółka bliżsi gry w wielkim finale byli już po pierwszym spotkaniu, w którym zwyciężyli 2:0. Niestety, o potyczce tej mówiło się głośno nie ze względu na wysoki poziom sportowy, ale na wydarzenia pozaboiskowe. Podczas wyprawy do Turcji zasztyletowanych zostało dwóch angielskich kibiców. W bardzo napiętej atmosferze odbył się rewanż na Elland Road, który zakończył się remisem 2:2. Na dwa trafienia Eirika Bakke odpowiedzieli Hakan Sukur i Gheorghe Hagi, dzięki czemu to ekipa z Turcji wywalczyła sobie bilety do Kopenhagi.

Umieszczony w stolicy Danii stadion Parken okazał się areną finałowej rywalizacji ostatniej w XX wieku edycji Pucharu UEFA. Naprzeciw Galatasaray Stambuł stanęła prowadzona przez Arsene Wengera jedenastka Arsenalu Londyn. W porównaniu do teamu znad Bosforu londyńczycy nafaszerowani byli gwiazdami światowego futbolu. Barwy „Kanonierów” reprezentowali przecież między innymi: David Seaman, Tony Adams, Emmanuel Petit, Patrick Vieira, Dennis Bergkamp i Marc Overmars. Galatasaray stawiał bardziej utytułowanym rywalom dzielny opór. Turcy nie zamierzali się bronić, sprawiali zdecydowanie lepsze wrażenie, a pierwsze skrzypce wśród nich grał „Maradona Karpat”. Ten znany ze swojego temperamentu zawodnik nie omieszkał w najważniejszym meczu tych rozgrywek zaprezentować tego, z czego najbardziej jest znany. Gheorghe Hagi, bo o nim mowa, miał opinię gracza kolekcjonującego czerwone kartki. W czwartej minucie dogrywki Rumun, sfaulowany przez Tony’ego Adamsa, nie pozostał dłużny, wymierzając mu cios w plecy. Starcie to dla reprezentanta Anglii zakończyło się żółtą kartką, a dla zawodnika Galatasaray wyrzuceniem z boiska. Starający się wykorzystać grę w przewadze Arsenal zwiększył częstotliwość ataków, lecz nie potrafił pokonać Taffarela.

Ostatecznie potyczka zakończyła się bezbramkowym remisem, przez co sędzia Jesus Lopez Nieto zarządził rzuty karne, decydując, iż będą one strzelane na bramkę, za którą siedzieli przybysze z Turcji. Tych ucieszył Ergun Penbe, pewnie wykorzystując pierwszą „jedenastkę”. Szansę na wyrównanie miał Davor Suker. Król strzelców mundialu we Francji wziął długi rozbieg, wyciągnął Taffarela, ale trafił w słupek. Zaraz po tym bardzo odważnie zachował się Hakan Sukur, umieszczając futbolówkę pod poprzeczką. Nadzieję w serca kibiców Arsenalu wlał Ray Parlour, oddając strzał tuż przy słupku, na co pewnym uderzeniem odpowiedział Umit Davala. Przed ogromną odpowiedzialnością stanął Patrick Vieira. Musiał trafić, strzelił mocno, zmylił Taffarela, lecz temu z pomocą przyszła poprzeczka. Jeszcze większa presja ciążyła na liderze formacji defensywnej Galatasaray, Gheorghe Popescu. Reprezentant Rumunii musiał trafić, by zapewnić swojej drużynie pierwsze w historii europejskie trofeum. Kciuki za niego trzymała cała Turcja, a po kopnięciu przez niego piłki rozległy się radosne śpiewy oraz okrzyki „Cim bom bom” i „Kupa bizimim” (tur. Puchar jest nasz).

Mówi się, że każdy w życiu ma swoje pięć minut. To można było powiedzieć podczas Copa Libertadores 2004 o kolumbijskiej drużynie Once Caldas Manizales, w tym samym roku o reprezentacji Grecji na mistrzostwach Europy i to też należy powiedzieć o sezonie 1999/2000 dla Galatasaray Stambuł. Wyczyn tureckiego klubu okazał się jednak jednostkowym zdarzeniem. Po jego dojściu do ćwierćfinału Ligi Mistrzów rok później w żaden sposób nie był w stanie nawiązać do lat swojej świetności. Można wręcz nazwać go zdobywcą trofeum z przypadku. Jednak nie to liczy się dla Turków. Dla nich ważne jest to, że europejskie trofeum zawitało do tureckiej ziemi oraz to, że choć ten jeden raz Turcja mogła być dumna.

Najnowsze