FJW: Transferowy szok


Kupowanie i sprzedawanie graczy jest niesportowe i nie powinno mieć miejsca – to oficjalne stanowisko angielskiej federacji piłkarskiej wydane na początku XX wieku. Dziś w cyklu „Futbol jest wielki” poznamy zawodnika, który jako pierwszy ruszył maszynę o nazwie „piłkarskie transfery”. Cofniemy się do czasów, w których cena tysiąca funtów zapłaconych za piłkarza kibicom nie mieściła się w głowie. Oto historia Alfa Commona.


Udostępnij na Udostępnij na

W dzisiejszych czasach coraz bardziej szokują nas pieniądze, które kluby wydają na nowych zawodników. Kiedy Real Madryt sprowadzał do siebie Zinedine Zidane czy Cristiano Ronaldo, cały świat zastanawiał się, ile powinno się płacić za piłkarzy. Pewnie kwestą czasu jest aż ktoś wyłoży za zawodnika ponad 100 milionów euro. Na początku XX wieku sprawy transferów wyglądały troszeczkę inaczej niż dzisiaj. Pierwszym zawodnikiem, za którego zapłacono kwotę tysiąca funtów, był Alf Common, który latem 1905 roku przeniósł się z Sanderlandu do Middelsbrough.

Nasz bohater urodził 25 maja 1880 roku w swoim rodzinnym domu w jednej z dzielnic Sunderlandu. Podstaw futbolu uczył się w rodzimym mieście. W wieku 21 lat przedarł się do pierwszego składu swojej drużyny. W swym pierwszym sezonie w 20 spotkaniach strzelił pięć goli. Jako młody, dobrze zapowiadający się zawodnik został sprzedany do Sheffield United za kwotę 350 funtów. W nowym klubie Common osiągnął swój największy sukces. W sezonie 1901/1902 Sheffield dotarło do finału Pucharu Anglii. 19 kwietnia na stadionie Crystal Palace w Londynie przeciwko Southamptonowi Alf strzelił gola, który ostatecznie dał remis jego drużynie. Tydzień później mecz powtórzono i wówczas United rozprawił się ze swoimi rywalami 2:1, jednocześnie sięgając po trofeum. Do 1904 roku Common kontynuował grę w Sheffield, w ligowych występach strzelił dla klubu 23 gole w 65 meczach. Następnie na jeden sezon wrócił do swojego rodzinnego Sunderlandu, który zapłacił za niego 520 funtów. Podczas ponownego pobytu w swoim rodzinnym mieście wywalczył z swoją drużyną piąte miejsce w lidze. W końcu dla Commona nadszedł rok 1905 i jego transfer za rekordową sumę tysiąca funtów. Ale po kolei…

Na początku XX wieku transfer piłkarzami zaczął kwitnąć. Angielskie klubu zatrudniały wtedy menedżerów, którzy mieli ściągać zawodników do ich klubów. W zasadzie jedynym kierunkiem poszukiwań była północna część Wielkiej Brytanii. Szkockie media krytykowały rodzimych piłkarzy, którzy za pieniądze pojechali grać do Anglii. – Czy nasi piłkarze są aż tak zepsuci, aby sprzedawać się za marne grosze – wołały wtedy pierwsze strony szkockich gazet. Okazywało się, że takich ludzi było dość sporo. Zawodnicy nie byli wówczas świadkami rozmów między klubami. Szefowie poszczególnych zespołów sami dyskutowali o danym zawodniku i często stawiali piłkarza przed faktem dokonanym. Z biegiem czasu sytuacja zaczęła się zmieniać. Federacja angielska narzucała przepisy, które nie podobały się możniejszym klubom. Do wielu płatności dochodziło „pod stołem”, a czołowi zawodnicy bardzo często dostawali nielegalne premie. Alf Cammon w lecie 1905 roku został piłkarzem Middelsbrought za kwotę tysiąca funtów. Był to pierwszy taki przypadek w historii, kiedy zapłacono aż tyle za piłkarza. Napastnik miał być ostatnią szansą dla klubu na pozostanie w najwyższej klasie rozgrywkowej. „Boro” było wówczas w bardzo trudnej sytuacji i zespół dramatycznie walczył o utrzymanie. Nowy napastnik od razu otrzymał opaskę kapitana drużyny. Kosztowna inwestycja się zwróciła i zespół pozostał w lidze.

FA narzucało wówczas przepisy, które określały, za ile dany zawodnik może zostać wytransferowany. Kwota ta na przestrzeni lat wahała się od 350 do 400 funtów, dopiero w 1908 roku federacja spostrzegła, że i tak nikt nie przestrzega tego przepisu. „Boro” za ten transfer miało zostać skazane, piłkarz nie ucierpiał, ale jedenastu działaczy klubu już tak. Mieli zapłacić kary. Kibice i ówczesne media były zszokowane tym transferem. Wszyscy mówili wtedy, że pieniądze psują grę, piłkarze stali się najemnikami bez lojalności, a transfery to nowa forma niewolnictwa. Zastanawiano się, jak zatrzymać tę lawinę. Jeszcze trochę i ktoś zapłaci za piłkarza dwa tysiące, a może nawet dziesięć tysięcy? Na tym przykładzie możemy dostrzec, jak świat nieuchronnie pędzi do przodu. Swoje niezadowolenie wyrażało również Sheffield United. Działacze klubu zastanawiali się, jak to możliwe, aby w tak krótkim czasie Sunderland zarobił aż tyle, w końcu kilka miesięcy wcześniej został odsprzedany za 520 funtów.

Common uchodził za bardzo sympatycznego człowieka. Był piłkarzem, który miał zawsze o parę kilo za dużo. Po kilkuletnim pobycie w „Boro” został zawodnikiem Arsenalu. Sztab „Kanonierów” wymyślał dla niego specjalne ćwiczenia oraz wysyłał go na bardzo długie spacery po to, aby schudł. Lecz te wysiłki nie przyniosły powodzenia. W latach 1912-1914 reprezentował jeszcze barwy Preston North End. Był również znany jako żartowniś, lecz niestety żadna z jego anegdot nie przetrwała do dnia dzisiejszego. Napastnik w barwach reprezentacji Anglii rozegrał trzy spotkania, w których strzelił dwa gole. Miało to miejsce w latach 1904-1906. Bilans nie jest imponujący, lecz należy pamiętać, że na początku XX wieku w piłkę nie grano jeszcze w wielu krajach.

Po zakończeniu sportowej kariery Common otworzył bar. Piłkarze w tamtych czas zarabiali nie więcej niż robotnicy, lecz mieli podpisane z klubami umowy, które nie pozwalały im podjąć żadnej dodatkowej pracy. Tak więc wielu z nich dorabiało sobie wówczas, właśnie sprzedając w przeróżnych barach. Angielscy dziennikarze, spotykając jakiegoś zawodnika, który dorabiał w tej profesji, mieli zwyczaj pisać –piłkarz za barem jest tak samo wielką atrakcją jak długonogie olbrzymy lub grube kobiety. Mimo wszystko interes Alfa kręcił się przez blisko 11 lat. Później przez wiele lat pracował w jednym z hoteli. Był czymś w rodzaju dzisiejszego celebryty. W końcu był znany ze swoich sportowych osiągnięć oraz rozmowności i wesołości.

Alfred Common zmarł 3 kwietnia 1946 roku w wieku 66 lat. Umarł 11 miesięcy po swojej żonie. W 1998 roku angielska federacja piłkarska zaliczyła zawodnika w poczet 100 najlepszych piłkarzy w historii ligowej piłki na Wyspach Brytyjskich. Historia Alf Commona jest już przez świat nieco zapomniana. Nie ma się co dziwić, w końcu od tamtych wydarzeń minęło już przeszło 108 lat. Lecz warto poznać zawodnika, dzięki któremu transfery w piłce rozkręciły się tak naprawdę na dobre. To, co w tamtych czasacg wydawało się nie do zaakceptowania, dziś jest na porządku dziennym. Choćby na podstawie transferu sprzed stu lat można zobaczyć, jak świat biegnie do przodu. Pytanie tylko, czy pędzi on w dobrym kierunku? 

Komentarze
~!!! (gość) - 11 lat temu

Ciekawy artykuł ,dzięki!

Odpowiedz
Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze