Angielska herbata: Równi inaczej – jak Finansowe Fair Play nie jest fair play


Po apelacji kara nałożona na Manchester City została zmniejszona do minimum. Finansowe Fair Play znów budzi kontrowersje, podając system w wątpliwość

14 lipca 2020 Angielska herbata: Równi inaczej – jak Finansowe Fair Play nie jest fair play

Finansowe Fair Play, tak bardzo promowane przez Michela Platiniego, na zawsze miało zmienić reguły w futbolu. Naprawić piłkę, docelowo wyrównując w miarę możliwości szanse bogatych i biedniejszych. Odtąd najbardziej majętni nie mogli już wydawać olbrzymich sum na transfery, chyba że zarobili. W innym przypadku czekały srogie kary, które okazały się jednak fikcją. Podobnie jak cały system, lecz tylko w przypadku najbogatszych klubów.     


Udostępnij na Udostępnij na

Wprowadzenie ograniczeń w postaci Finansowego Fair Play od początku wzbudzało wiele kontrowersji. Firmujący system własnym nazwiskiem Michel Platini pękał z dumy, zupełnie odmienne reakcje pojawiały się wśród czołowych klubów Europy. To nie mogło dziwić, bo zespoły, wspierane nierzadko przed hojnych miliarderów, każdego lata wzmacniali dotąd gracze za dziesiątki czy nawet setki milionów euro.

Prezydent UEFA poprzez liczne kary, włącznie z dyskwalifikacją z europejskich rozgrywek, zmusił jednak kluby do rozważnych wydatków. Z racji wprowadzonych zmian nazywany przez niektórych nawet komunistą, rozpoczął rewolucję, która na dobre miała odmienić futbol. To wszystko byłoby godne pochwały, gdyby tylko działało. W rzeczywistości Finansowe Fair Play stało się batem na biednych. Bogaci jak wydawali, tak wydają, unikając przy tym dotkliwych kar.

Finansowe Fair Play, czyli utopia

Wprowadzenie systemu i wizja przejrzystych zasad skłoniły niektórych biznesmenów do zainwestowania w futbol. Obecnych właścicieli Liverpoolu do nabycia zespołu z Anfield Road przekonało właśnie Finansowe Fair Play. Mądre zarządzanie i wydawanie miało odtąd stanowić znaczną przewagę nad rywalami. Atut, który w okresie przeznaczania przez najbogatsze kluby olbrzymich sum na transfery bez opamiętania i limitów, nie miał racji bytu. Cały system szybko okazał się jednak utopią. Owszem, karano kluby, lecz głównie z niższej półki. Tak jak przykładowo pięć lat temu Ruch Chorzów.

Widmo surowych kar, przede wszystkim wykluczenia z europejskich pucharów, sprawiło, że najbogatsi ograniczyli zakupy. Przynajmniej na początku, bo przez kolejne lata rozpoczął się proces omijania restrykcji. Najbogatsze kluby podpisywały umowy sponsorskie gwarantujące olbrzymie zyski. Problem w tym, że przede wszystkim z podmiotami należącymi do właścicieli owych klubów. Omijanie sytemu zaczęło przypominać zabawę w kotka i myszkę, tyle że kot w postaci UEFA, zamiast aktywnie uczestniczyć w pogoni, przybrał bierną postawę. By zadowolić tłum sceptyków, europejska federacja karała jeden czy drugi klub, lecz najbogatsi budzący największe kontrowersje nadal pozostawali bezpieczni.

Dlatego tym większe zdziwienie wywołało wykluczenie Manchesteru City z europejskich rozgrywek na dwa sezony. Bat w postaci Finansowego Fair Play w końcu dosięgnął jednego z najbogatszych łamiącego zasady. Takie zresztą było przecież wstępne założenie systemu. Po latach w końcu się udało. Ogłoszono sukces, tylko że za wcześnie. Po rozpatrzeniu apelacji angielskiego giganta kara dla Manchesteru City została zmniejszona do zaledwie 10 milionów euro. Klub przywrócono do europejskich rozgrywek, wszystko zostało po staremu. Wzmogły się tylko kontrowersje i pytania o obiektywizm UEFA oraz sens istnienia sytemu, który kara tylko wybiórczo. Tym bardziej że 10 milionów euro dla właściciela „The Citizens” to drobne.

Kara dla Manchesteru City wywołałaby lawinę?

Decyzja europejskiej federacji ruszyła lawinę teorii spiskowych (które po latach być może wcale nie okażą się teoriami spiskowymi). UEFA nigdy krystaliczna nie była, a chęć zysku nierzadko przesłaniała działaczom dobro zawodników, klubów czy samego futbolu. Podobnie mogło być i w przypadku Manchesteru City. Nie chodzi oczywiście o niedozwolone prawnie gratyfikacje, lecz szerszy obraz. Bez angielskiego giganta Liga Mistrzów straciłaby na prestiżu, poziomie sportowym i przede wszystkim wartości. Rywalizacje między najlepszymi zespołami Europy są przecież kwintesencją tych elitarnych rozgrywek. Awans przykładowo Wolverhamptonu Wanderers nie zagwarantowałby Lidze Mistrzów tyle co zespół Pepa Guardioli.

Dodatkowym czynnikiem, który po części może wyjaśniać kontrowersyjną decyzję federacji, jest fakt, że nakładając sankcje na Manchester City, UEFA musiałaby ukarać także inne czołowe kluby. Przykładowo od lat działania PSG wzbudzają przecież olbrzymie kontrowersje, a kibice domagają się kar dla klubu z Parc des Princes. Bezskutecznie.

Po tym jak utrzymano by jednak decyzję o wykluczeniu Manchesteru City z europejskich rozgrywek, musiałaby przyjść kolej również na paryżan. Zminimalizowanie kary dla angielskiego giganta zatrzymało jednak lawinę. Lawinę, która być może pochłonęłaby największych i najbogatszych, wypełniając założenia Finansowego Fair Play. Tak się jednak nie stało, potwierdzono tym samym, że zasady systemu nie dla wszystkich są równe. Sam system natomiast nie funkcjonuje właściwie, wzbudzając coraz więcej kontrowersji – broniąc najbogatszych i karząc biednych.

Mniej istotne, ale też ciekawe:

  • Na trzy kolejki przed końcem sezonu Norwich City pożegnało się z angielską ekstraklasą. Zespół Daniela Farke’a mimo udanego startu nie zdołał utrzymać wysokiej dyspozycji i punktować w kolejnych miesiącach. Kilku zawodników klubu z Carrow Road w przyszłej kampanii powinno nadal jednak biegać po boiskach angielskiej ekstraklasy. Todd Cantwell czy Jamal Lewis od dawna wzbudzają przecież zainteresowanie klubów górnej części tabeli Premier League.

  • Reguła pięciu zmian, które każdy z menedżerów może przeprowadzić w trakcie meczu, najprawdopodobniej zostanie utrzymana także w kolejnym sezonie. Intensywny terminarz i opóźniony start rozgrywek to argumenty za zachowaniem rozwiązania. Większa liczba zmian może także skłonić kluby do zakupów. Może nie wyścigu zbrojeń, ale licznych wzmocnień.
Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze