Finał baraży o 1. ligę – znamy uczestników decydującego starcia


Stomil Olsztyn oraz Motor Lublin zmierzą się w niedzielnym finale baraży o 1. ligę. Kto z nich w przyszłym sezonie zagra na zapleczu ekstraklasy?

7 czerwca 2023 Finał baraży o 1. ligę – znamy uczestników decydującego starcia
Wojciech Szubartowski / PressFocus

Finał baraży o 1. ligę odbędzie się w Olsztynie. Naprzeciwko siebie staną drużyny Stomilu Olsztyn oraz Motoru Lublin. Kluby te okazały się lepsze w spotkaniach półfinałowych. Marzenia o Fortuna 1. Lidze na co najmniej rok odłożyć muszą w Puławach oraz Kołobrzegu.


Udostępnij na Udostępnij na

Środa była sądnym dniem dla czterech klubów eWinner 2. Ligi. Stomil Olsztyn mierzył się na własnym obiekcie z Wisłą Puławy, natomiast Kotwica Kołobrzeg podejmowała gości z Motoru Lublin. Jako pierwsi na murawę wyszli piłkarze w stolicy Warmii, gdzie końcowe rozstrzygnięcia nastąpiły w regulaminowym czasie gry. Wieczorem o wolne miejsce w finale powalczono na stadionie im. Sebastiana Karpiniuka.

Stomil nie popełnił tego samego błędu

Zawodnicy Stomilu Olsztyn na początku barażowego spotkania mogli przeżyć déjà vu z meczu z Wisłą Puławy w ramach sezonu zasadniczego. Wówczas podopieczni Mariusza Pawlaka potrzebowali zaledwie osiemnastu minut na zdobycie trzech goli. Tym razem już w 16. sekundzie Mateusz Klichowicz trafił w boczną siatkę bramki gospodarzy. Na szczęście dla „Dumy Warmii”, obrońcy zachowali czujność, a ataki puławian, w których główną rolę odgrywał wspomniany Klichowicz, nie przynosiły efektów. Zgoła inaczej wyglądała ofensywna gra podopiecznych Szymona Grabowskiego. Ich centry z bocznych stref boiska (w tym raz ze stałego fragmentu gry) kończyły się bramkami.

Gospodarze pewnie dążyli ku celowi, dzięki czemu po 27 minutach prowadzili 2:0. Marcin Stromecki oraz Karol Żwir głową skierowali piłkę do bramki Wisły. W przypadku trafienia Żwira pasywnie zachowali się stoperzy, którzy nie wyskoczyli do piłki lecącej na jedenasty metr. Natomiast przy golu Stromeckiego po dośrodkowaniu z rzutu rożnego lepiej mógł się zachować golkiper Wisły, Piotr Zieliński. 24-latek pozostał na linii bramkowej i nie miał szans na obronę tego uderzenia. Brak Wojciecha Błyszki w linii obronnej puławian był aż nadto widoczny.

Pasywna Wisła w ataku

Jednak obrona nie była największym problemem Wisły Puławy w Olsztynie. Początkowe niepowodzenia w ataku oraz dwie szybko stracone bramki wpłynęły na tempo rozgrywania ataków oraz ich kreatywność. Większość akcji przechodziła przez Mateusza Klichowicza, który mimo prób nie był w stanie przebić się w kierunku bramki Jakuba Mądrzyka. Niewidoczny był także najlepszy strzelec Puław, Adrian Paluchowski. Stomil zaś kontrolował przebieg gry. Zmieniło się to dopiero po zmianie stron przez oba zespoły.

Jednak zanim Wisła Puławy włączyła wyższy bieg, mogła kończyć mecz w osłabieniu. W 47. minucie Łukasz Wiech zatrzymał pędzącego w kierunku bramki Piotra Kurbiela. Piłkarze Stomilu domagali się ukarania rywala czerwoną kartką, lecz sędzia Daniel Stefański słusznie pokazał Wiechowi żółtą kartkę. Arbiter nie miał także wątpliwości dziesięć minut później, kiedy pewnie wskazał na rzut karny na rzecz gości. Przy dośrodkowaniu piłkę ręką zagrał Bartosz Waleńcik.

Do piłki ustawionej na jedenastym metrze podszedł Adrian Paluchowski, który oddał fatalny strzał obroniony przez golkipera. Dopiero dobitka doświadczonego napastnika okazała się skuteczna. Przy wyniku 1:2 puławianie złapali wiatr w żagle i podjęli próbę odwrócenia losów spotkania. Goście zareagowali dobrze nie tylko na gola, również zmiany, które przeprowadził trener Pawlak, poprawiły grę Wisły. Puławianom werwy i skuteczności starczyło jednak tylko na chwilę.

Stomil dopiął swego i awansował

Ostatnie słowo należało do gospodarzy, którzy kwadrans przed końcem zabawili się w „szesnastce” rywali, a dzieła zniszczenia dokonał Hubert Sadowski. W końcówce ostatnią nadzieję Wiśle Puławy odebrał Łukasz Wiech, który zobaczył drugą żółtą i w konsekwencji czerwoną kartkę. Ostatecznie to Stomil okazał się lepszy od rywali i awansował do finału baraży o 1. ligę. W sezonie zasadniczym to puławianie dwukrotnie ogrywali zespół z północy Polski. Jednak w najważniejszym meczu sezonu triumf padł łupem spadkowicza z Fortuna 1. Ligi, który stoi przed szansą szybkiego powrotu na zaplecze ekstraklasy.

Odmienne drogi do baraży

Jako drudzy na murawę wybiegli zawodnicy Kotwicy i Motoru. Na trybunach zasiedli jedynie kibice gospodarzy, bowiem Komenda Powiatowa Policji w Kołobrzegu nie wyraziła zgody na uczestnictwo w spotkaniu fanów z Lublina. Obie drużyny przeżyły trudny sezon, a do baraży dostały się po trudnych dla siebie przeżyciach. Motor od początku sezonu miał walczyć o awans, a pierwszą część kampanii spędził w strefie spadkowej. Dopiero wiosną trener Gonçalo Feio i jego piłkarze zaczęli hurtowo zbierać punkty i ostatecznie zakwalifikowali się drugi rok z rzędu do baraży. Zgoła odmienna sytuacja przed meczem barażowym panowała w Kołobrzegu. Kotwica dominowała jesienią, a wiosną roztrwoniła przewagę punktową i zamiast bezpośredniego awansu beniaminek również znalazł się w barażach.

W majowym pojedynku obu ekip padł bezbramkowy remis, lecz lepiej w tym spotkaniu spisała się drużyna Motoru. To właśnie piłkarze ze wschodu Polski byli przedstawiani przez ekspertów jako faworyci półfinału baraży. Tym bardziej że gospodarze nie mogli skorzystać z usług trójki podstawowych zawodników: Adama Frączczaka, Michała Kozajdy oraz Josipa Šoljicia. Co pokazało boisko?

Wzajemne badanie terenu

Pierwsze 45 minut nie przyniosło wielu piłkarskich emocji. Obie ekipy były aktywne, lecz nie chciały się otworzyć i ruszyć do ataku. Wobec tego nie zobaczyliśmy wielu bramkowych sytuacji. Statystyki prezentowały po zaledwie jednym celnym strzale na każdą z bramek. Dobre próby zobaczyliśmy dopiero pod koniec pierwszej połowy. Najpierw szczęścia spróbował Rafał Król z Motoru, a chwilę później jego błąd próbował wykorzystać Paweł Łysiak. Strzał gracza Kotwicy okazał się jednak zbyt słaby, lecz mimo to ożywił trybuny, które wzmogły swój doping.

Emocje w końcówce regulaminowego czasu gry

Dopiero po zmianie stron obie ekipy się ożywiły. Po dobrym okresie gry Kotwicy, który nie zakończył się bramką, do głosu doszli lublinianie. W tej wojnie nerwów, w której główną rolę odgrywało mimo wszystko skupienie i walka w środkowej części boiska, znać o sobie dało doświadczenie piłkarzy Kotwicy i „nos” Macieja Bartoszka do zmian. Wprowadzeni z ławki rezerwowych Łukasz Wolsztyński i Grzegorz Goncerz ożywili ataki Kotwicy.

To właśnie po ich dwójkowej akcji z 82. minuty piłkę ręką we własnym polu karnym zagrał Filip Wójcik. Sędzia Bartosz Frankowski bez wahania wskazał na rzut karny, który pewnie wykorzystał Paweł Łysiak. W końcówce Motor robił, co mógł, by wyrównać i ostatecznie dokonał tego w ostatniej minucie doliczonego czasu gry! Filip Wójcik odpłacił swoje winy dośrodkowaniem do Przemysława Ceglarza, który z bliskiej odległości doprowadził do remisu. Kibice „Kotwy” świętowali już awans do finału baraży, lecz piłkarzy jeszcze czekała dogrywka.

Waleczność lublinian nagrodzona

W dogrywce oba zespoły długo trzymały „gardę” i nie chciały się odsłonić. Po świetnej okazji mieli piłkarze Kotwicy, Łukasz Wolsztyński i Grzegorz Goncerz, lecz obaj nie utrzymali nerwów na wodzy i minimalnie chybili. Spełniło się zatem piłkarskie porzekadło o tym, że „niewykorzystane sytuacje lubią się mścić”. W 116. minucie Motor pomknął z atakiem, który zakończył się trafieniem Dawida Kasprzyka na wagę awansu do finału baraży. Piłka odbiła się jeszcze od Łukasza Kosakiewicza, myląc bramkarza Kotwicy.

Motor w tym spotkaniu był cierpliwszy. Najpierw doprowadzili do remisu w doliczonym czasie gry, by następnie przetrwać ataki Kotwicy w dogrywce i samemu wyprowadzić wieńczący cios. W finale zmierzą się ze Stomilem Olsztyn.

Kto awansuje do 1. ligi?

Rozstrzygnięcie półfinału w regulaminowym czasie gry i tym samym mniejsze zmęczenie, a także styl gry wskazują na wygraną Stomilu Olsztyn. Podopieczni Szymona Grabowskiego w rundzie wiosennej oraz meczu półfinałowym udowodnili, że potrafią stosować się do wyznaczonych założeń taktycznych oraz wygrywać ważne pojedynki. Przewagę stanowić będzie także ich obiekt wypełniony przychylnymi kibicami, na którym rozegrany zostanie finał baraży o 1. ligę. Natomiast Motor Lublin pokazał w Kołobrzegu, że potrafi odwrócić losy spotkania i wygrać z horrorem w tle.

Na korzyść szóstej drużyny sezonu zasadniczego świadczy także fakt udziału w ubiegłorocznym finale. Część piłkarzy pamięta to spotkanie, w którym o wygranej lub porażce decydować może jeden błąd indywidualny czy chwila nieuwagi. Już w niedzielę czeka nas finałowe starcie sezonu, w którym obie ekipy dadzą z siebie wszystko. Dla każdej z nich ten awans będzie sukcesem, szansą do rozwoju oraz walki o wyższe cele w nowym sezonie.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze