Serbski obrońca nie przestaje wiosną zadziwiać kibiców oraz ekspertów. Po raz kolejny poprowadził swoją drużynę po trzy punkty, przy okazji strzelając dwie bramki. Tym samym kibice Legii Warszawa nie muszą się martwić nieobecnością Luquinhasa. Filip Mladenović pokazuje, że gra w polskiej lidze to tylko dla niego przystanek przed kolejną próbą na zachodzie Europy. Jego forma została dostrzeżona przez selekcjonera reprezentacji Serbii, który powołał go na najbliższe mecze.
Kiedy latem ubiegłego roku prezes Mioduski dokonywał kolejnych transferów, jego przybycie przeszło bez większego echa. Spowodowane mogło to być tym, że Serb do klubu przychodził za darmo. Z „Wojskowymi” podpisał kontrakt na trzy lata. Wtedy nikt nie przypuszczał, że będzie to najlepszy transfer klubu w ostatnich latach. Trzeba przyznać, że jego pobyt w ekstraklasie faktycznie podnosi poziom rozgrywek w skali kraju. Dlatego też warto się nim cieszyć, dopóki gra w Polsce.
Filip Mladenović z papierami, żeby pograć w ligach TOP5 Europy, prawda? Choćby w takich klubach z dołu tabeli. Nie mówię o realnych szansach na odejście, tylko o samych umiejętnościach.
— Dominik Piechota (@dominikpiechota) March 13, 2021
Dobrze było już w Lechii
Nie można zauważać tylko ostatnich poczynań obecnego piłkarza Legii, gdyż Filip Mladenović był już wcześniej wyróżniającą się postacią na boiskach ekstraklasy w barwach Lechii. Wszak to z nim w składzie klub sięgnął po trzecie miejsce w lidze oraz zagrał w finale Pucharu Polski. Przez cały swój pobyt zaliczył dla gdańszczan 74 występy, w których zdobył trzy bramki.
Warto również pamiętać, że Serb pojawił się w Polsce po półtora roku bez gry w poważną piłkę. O tym wszystkim mówi nam nasz ekspert Paweł Gołaszewski z tygodnika „Piłka Nożna”: – Moim zdaniem Mladenović wcale nie eksplodował jakoś nagle z formą, ponieważ odkąd przyszedł do Polski, zawsze był topowym lewym obrońcą. Teraz po prostu ma lepszych kolegów niż w Lechii i chyba więcej miejsca na improwizację. Przyszedł do ekstraklasy, aby się odbudować po nieudanych pobytach w Niemczech i Belgii. W Lechii wrócił do dobrej formy, ale sam podkreślał, że czuje jeszcze rezerwy.
Być może przez to piłkarz nie zdecydował się jeszcze na kolejne wojaże po Europie, tylko został w warszawskiej Legii. Taki stan rzeczy z pewnością w tym sezonie wychodzi obu stronom na dobre.
Rzadko kiedy oglądam Ekstraklasę, ale Mladenović naprawdę mi imponuje.
U trenera Michniewicza gra jeszcze lepiej niż w Lechii. Dużo widzi na boisku, często napędza akcje ofensywne Legii. Widać w nim inteligencję boiskową, którą przewyższa innych graczy Ekstraklasy. #WARLEG— Radosław Laudański (@radek_laudanski) March 13, 2021
Znakomite liczby
Wybuch jego formy przekłada się bezpośrednio na liczby. Filip Mladenović na ten moment ma sześć bramek i sześć asyst w całym sezonie. W samym 2021 roku Serb czterokrotnie wpisał się na listę strzelców i trzykrotnie asystował przy bramkach kolegów. W klasyfikacji najlepszych asystentów traci trzy asysty do lidera, a w wyścigu o króla strzelców zajmuje 12. lokatę ze stratą tylko trzech goli do trzeciego miejsca – chyba dobrze jak na obrońcę/wahadłowego, prawda? Jednak wahadłowy to nie tylko bramki i asysty.
Ile jest wart Serb dla swojej drużyny, pokazują inne statystyki, mianowicie te z InStat Index. Wystarczy je odpalić, by przekonać się, ile daje on jakości piłkarskiej swojej drużynie. Te za mecz z Wartą wyglądają imponująco:
- 74% dokładnych podań,
- 55% wygranych pojedynków,
- 100% udanych dryblingów,
- 100% udanych odbiorów.
Takie liczby dopiero nam obrazują, ile wnosi Serb do gry stołecznej drużyny. Idąc dalej, można odpalić Fantasty Ekstraklasę i zobaczyć, że Serb w meczach wiosennych punktuje znakomicie, odpowiednio: 2, 8, 2, 18, 3, 6, 18 punktów. Łącznie daje to 57 „oczek” i pierwsze miejsce w klasyfikacji zdobytych punktów w całej grze przez wszystkich zawodników.
Zmiana pozycji okazała się kluczem
Kiedy był piłkarzem Lechii Gdańsk, grał w formacji obronnej składającej się z czterech zawodników. Dzisiaj Filip Mladenović za sprawą Czesława Michniewicz gra jako lewy wahadłowy, dzięki czemu ma większe szanse na uwypuklenie swoich atutów ofensywnych. Tak również widzi to nasz ekspert: – Mam wrażenie, że idealnie odnalazł się w nowym ustawieniu 3-4-2-1, jest zwolniony z części zadań defensywnych, które miał w ustawieniu z czwórką obrońców, może skupić się na bardziej ofensywnej grze, a to przekłada się na liczby w klasyfikacji kanadyjskiej.
Podopieczny „Polskiego Mourinho” również docenia zmianę pozycji, o czym mówił w rozmowie z mediami klubowymi: – Na wahadle jestem bardziej aktywny w ataku. Mam zabezpieczenie z tyłu, to daje komfort w grze w ataku. Często mówiłem, że dobrze czuję się na tej pozycji i myślę, że to widać na boisku.
MVP sezonu
Po tak znakomitej grze od początku wznowienia rozgrywek nie milkną głosy, że jest to obecnie najpoważniejszy kandydat do nagrody dla najlepszego zawodnika sezonu. Trudno się z tym nie zgodzić, ponieważ Serb dobrze wszedł w rundę wiosenną. Choć początkowo na ustach wszystkich byli Brazylijczyk Luquinhas oraz Bartek Kapustka, to jednak Filip Mladenović nie zwalnia tempa, a wręcz je przyspiesza.
W gronie kandydatów do tej nagrody widzi go chociażby Tomasz Włodarczyk, który wprost pisze to na Twitterze:
Od lata wiele mówiło się o innych transferach Legii, a Filip Mladenović zaklepany szybko, bez odstępnego, trochę po cichu wyrósł na MVP sezonu. TOP wzmocnienie.
— Tomasz Włodarczyk (@wlodar85) March 13, 2021
Podobnie widzi to nasz rozmówca: – Jak dla mnie to po 21 kolejkach jest MVP w ekstraklasie w tym sezonie.
Taka forma nie mogła też umknąć selekcjonerowi reprezentacji Serbii, który zdecydował się powołać Filipa Mladenovicia na najbliższe mecze w eliminacjach do mistrzostw świata.