Feyenoord toczy walkę o coś więcej niż trofeum


Awans do finału Ligi Konferencji to największy sukces „Klubu Ludu” od kilku lat. Czy drużyna z Rotterdamu będzie w stanie wyjść z cienia krajowych potentatów?

25 maja 2022 Feyenoord toczy walkę o coś więcej niż trofeum
Predrag Milosavljevic/Xinhua/PressFocus

Feyenoord po kilku latach oglądania pleców Ajaksu i PSV w końcu doczekał się swojego momentu. Już w środę (25.05.22) o godzinie 21:00 drużyna z Rotterdamu stanie do walki o zwycięstwo w finale europejskiego pucharu. Liga Konferencji może nie należy do najbardziej prestiżowych rozgrywek, ale w swoim debiutanckim sezonie zaserwowała nam już kilka intrygujących rozdziałów. Z pewnością zwycięstwo 15-krotnego mistrza Holandii byłoby jej pięknym zwieńczeniem…


Udostępnij na Udostępnij na

Oczywiście kibice Romy mają kompletnie inne zdanie i bez wątpienia mają sporo racji. Trzeba przyznać, że ich zespół ma o wiele więcej argumentów sportowych i to oni są faworytami do zwycięstwa. Jednak Feyenoord już teraz może czuć ogromną dumę. Przez te kilka lat klub obserwował sukcesy swojego największego rywala – Ajaksu, a teraz sam staje i pozuje przy „piłkarskiej ściance”.

Feyenoord w cieniu swojego odwiecznego wroga

Koniec sezonu 2016/2017. Feyenoord po raz pierwszy od 18 lat zdobywa tytuł najlepszej drużyny w Holandii. Radość na ulicach Rotterdamu zapiera dech w piersiach, a gdzieś w powietrzu unosi się nadzieja kibiców, że to dopiero początek. Niestety, silny podmuch wiatru szybko wywiał ją daleko poza portowe miasto. Co prawda rok później rotterdamczycy zdołali jeszcze sięgnąć po Puchar Holandii, ale trzeba jasno powiedzieć, że ostatnie lata były dla nich chude.

Ajax w tym czasie trzykrotnie podnosił trofeum za zwycięstwo w Eredivisie, doszedł do półfinału Ligi Mistrzów, ale to błahostki w porównaniu z tym, co zrobił Steven Berghuis. 30-latek był liderem Feyenoordu i być może jego najważniejszym zawodnikiem od lat. Jednak rok temu w poszukiwaniu większych sukcesów postanowił przywdziać koszulkę największego rywala.

Trzeba zauważyć, iż problemy w Rotterdamie to nie kwestia kilku ostatnich lat. Wszystko zaczęło się już dawno temu, a opowiada nam o tym Damian z serwisu Feyenoord24:

– Problemem było przede wszystkim złe zarządzanie. Wszystko zaczęło się lata temu, kiedy Feyenoord znalazł się w kryzysie finansowym. Klub obecnie niemal w połowie należy do VvF. VvF (Vrienden van Feyenoord – Przyjaciele Feyenoordu) to grupa kibiców, którzy w czasie wielkich potrzeb finansowych zapewnili Feyenoordowi znaczny zastrzyk kapitału, aby zagwarantować przetrwanie klubu, którego są zażyłymi sympatykami.

Na samym zarządzaniu się nie kończyło, bo od lat tworzono też plany nowego stadionu, ale projekt po długim czasie ostatecznie upadł. Pod koniec kwietnia klub wydał oświadczenie: „To koniec Feyenoord City. Koniec planów budowy nowego stadionu. To definitywny koniec wszystkiego, co związane z nowym obiektem dla Feyenoordu”. Okazało się, że plany są niemożliwe do zrealizowania. Zdaniem dyrektora generalnego żyjemy w zbyt niepewnych czasach, by podejmować decyzję, która „postawiłaby klub w trudnej sytuacji”. Miliony poszły do pieca. Poprzednicy rzadko patrzyli też na akademię, która jest jedną z najlepszych na świecie. Ale wszystko wraca. Zmieniła się cała struktura klubu, od akademii po zarząd, sztab, trenera i kadrę. W klubie pod wodzą dyrektora technicznego Franka Arnesena doszło do przeogromnych zmian. Od samego dołu aż do samej góry, czego owoce są już zbierane i co widać po wynikach. Feyenoord wraca i zaczyna odrabiać straty do Ajaksu i PSV — wyjaśnia Damian.

To był naprawdę niezły sezon

Problemy w ostatnich latach nie wpłynęły na oczekiwania kibiców, jednak ten sezon trzeba uznać za udany. Powrót do topowej trójki w lidze i finał europejskich rozgrywek — klub prezentuje się lepiej niż przyzwoicie. Wiadomo, że sympatycy zawsze oczekują mistrzostwa i bardzo na to liczą, ale to dobry krok w stronę świetlanej przyszłości. Udało się przede wszystkim w końcu zbudować drużynę, w której każdy coś znaczy. To już nie jest tylko Berghuis i spółka.

Feyenoord Rotterdam jest tak naprawdę na początku rozwoju, bo to dopiero pierwszy sezon Arne Slota w Rotterdamie. Pierwszy sezon, który charakteryzują zmiany, od kadrowych po styl, w jakim Slot chce grać. Po tak potężnych modyfikacjach na wielu płaszczyznach możemy mówić o naprawdę bardzo udanym roku. TOP 3 i finał Ligi Konferencji po takich roszadach można uznać za spory sukces. Dużo dały wzmocnienia. Nowe nabytki oraz pozostali gracze sprawili, że powstał zespół, w którym każdy jest ważny. Każdy. To przełożyło się chociażby na gole i asysty — chwali Damian.

Oczywiście wciąż jest sporo pracy. W trakcie sezonu odnotowano dużo kontuzji, ale problemy pojawiają się również w temacie koncentracji.

– Jeśli pomyślimy o problemach, to przede wszystkim kontuzje, które pojawiły się w kluczowym momencie. Najpierw wypadł świetny na bramce Justin Bijlow. Zastąpił go Ofir Marciano, który niestety zdążył już zawalić kilka meczów. Potem urazu doznali Guus Til, czyli rozgrywający, który zapisze na koncie najlepszy sezon w karierze, i sam Jens Toornstra, legendarny już pomocnik. Kapitan, który ma ponad 300 meczów w czerwono-białej koszulce. Całe szczęście udało się już zamknąć ten szpital i na finał wszyscy powinni być gotowi. To jednak nie jedyny problem. Feyenoord w dziewięciu na dziesięć meczów dominuje, ale zawsze potrafi doprowadzić do utraty bramki. Rywal czasami odda jeden strzał i mamy 0:1. Momentami są to kuriozalne sytuacje — podsumowuje redaktor Feyenoord24.

Arne Slot architektem finału

Feyenoord, awansując do finału Ligi Konferencji, napisał w swojej historii bardzo ładny rozdział. Głównym architektem tego sukcesu jest Arne Slot. 43-letni Holender przejął zespół w bardzo trudnym położeniu. Do Ajaksu odchodził lider drużyny Steven Berghuis. To na nim opierała się cała gra i jego absencja wydawała się gwoździem do trumny dla Feyenoordu. Było naprawdę sporo wątpliwości, ale Slot udowodnił swój nieprzeciętny trenerski warsztat i po prostu zrobił swoje.

Klub z Rotterdamu po drodze do wielkiego finału nie przegrał ani jednego spotkania, mimo że na swojej drodze miał między innymi Marsylię. To duża zasługa szkoleniowca, który – jak już wcześniej wspomniałem – zbudował porządną drużynę.

Eksperci byli pewni, że Feyenoord czekają kłopoty z powodu odejścia Berghuisa, ale nic z tych rzeczy. Arne wprowadził ofensywny styl gry, który szybko się uwidocznił. Wielu zawodników odnalazło się w nowej myśli szkoleniowej. Orkun Kokcu u innych nie mógł się za bardzo wykazać, a u Slota przechodzi istną transformację i w końcu gra na miarę wysokich oczekiwań. Do tego grona możemy też dopisać Malacię. Swoje zrobiło również odejście Berghuisa do stolicy Holandii. Wszystko wcześniej było grane pod niego. Teraz zadania rozłożyły się na innych. Ostatecznie to wyszło drużynie na dobre. Znakomitą atmosferę widać po golach, gdy cieszy się cały zespół wraz z ławką. Różnica jest przeogromna. Te wszystkie zmiany od środka tworzą z zespołu monolit i sprawiają, że Feyenoord wraca i odrabia to, co kiedyś stracił — opowiada Damian. 

Feyenoord w finale – co dalej?

Zwycięstwo w Lidze Konferencji byłoby niesamowitym wyczynem, jednak nie możemy zapominać o kluczowej kwestii. To dopiero początek ewolucji tego zespołu i samo dotarcie do finału pokazuje, że wszystko zmierza w dobrym kierunku. Problemem może okazać się świetny sezon w wykonaniu trenera Arne Slota. Wielkie piłkarskie marki z pewnością obserwują jego poczynania, a część opinii publicznej widzi go jako nowego szkoleniowca Borussii Dortmund. Feyenoord jednak bez wątpienia zrobi wszystko, by zatrzymać 43-latka w Rotterdamie.

Podwaliny są. Klub wrócił z zaświatów. Feyenoord ma za sobą znakomity sezon, co automatycznie przekłada się na zainteresowanie zawodnikami ze strony innych klubów. Dowiadujemy się jednak, że kibice nie muszą obawiać się totalnego eksodusu. Klub w przyszłym sezonie chce poczynić kolejne kroki pod względem sportowym. Jak informuje najlepsze źródło, Feyenoord TM, ludzie odpowiedzialni już pracują nad zespołem, który w sezonie 2022/2023 ma wywalczyć grę w eliminacjach do Ligi Mistrzów. Pomóc w tym mają transfery, ale nie tylko. Arnesen zakomunikował jasno, że klub przystanie na odejście maksymalnie dwóch ważnych zawodników. Chodzi dokładnie o dwóch podstawowych piłkarzy z obecnego zespołu. Tymczasem, zdaniem portalu VI, wytypowani do odejścia zostali Marcos Senesi i Tyrell Malacia, a co najmniej na kolejny rok powinni zostać Orkun Kokcu i Luis Sinisterra. Rotterdamczycy zrobią wszystko, aby zatrzymać zwłaszcza Kolumbijczyka.

Widać, że klub jest zdeterminowany, by trzon zespołu nie został złamany. To może okazać się kluczem do nadchodzących sukcesów, ale teraz trzeba skupić się na najbliższym celu. Środa, godzina 21:00, Air Albania Stadium w Tiranie. Mecz z Romą, który może wprowadzić Feyenoord do albańskiego raju lub morza łez. Niezależnie od wyniku, to będzie ważna lekcja dla zespołu, który powoli rośnie w siłę.

 

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze