Kolejny raz potwierdził to w rozegranym El Clasico. Kibice Realu Madryt czekali na jego powrót do gry długimi miesiącami. Ostatni raz na boisku swojego cracka widzieli w maju poprzedniego roku. Od tego czasu każdy mecz wiązał się z obawami co do gry lewego obrońcy, jak i całej defensywy. Wrócił Mendy, wróciła normalność i stabilizacja.
Tak jak ludzie czekają cały rok na okres grudniowy – święta Bożego Narodzenia i sylwestra – tak kibice Realu Madryt od maja marzyli o tym, żeby w końcu na lewą stronę powrócił Ferland Mendy. Wrócił, i to w jakim stylu. Absolutnie nie widać, żeby miał pięć miesięcy przerwy od gry w piłkę. Wchodzi na boisko z pewnością siebie i charakterystyczną dla siebie olbrzymią jakością.
Tęsknota za Mendym nie mogła dziwić. Carlo Ancelotti musiał kombinować na wiele sposobów, jak uzdrowić lewą stronę obrony Realu Madryt pod nieobecność francuskiego cracka. Na tej pozycji w tym sezonie zagrali już: Miguel, Marcelo, Nacho, Alaba czy Camavinga. Powrót Mendy’ego rozwiązuje ten problem.
Dest chciał przedryblować Mendy'ego. A więc Real przy piłce.
— RealMadryt.pl (@RealMadryt_pl) October 24, 2021
Przedryblować Mendy’ego łatwo nie jest, wyprzedzić też, o przepchnięciu go nie ma mowy. Jedyne, na co można liczyć w starciach z tym zawodnikiem, to nadzieja, że popełni jakiś błąd, bo to akurat zdarza się każdemu, ale jemu niezwykle rzadko.
Transfer Zidane’a
Również Carlo Ancelotti od zawsze cenił francuskiego lewego obrońcę. Ferland Mendy, grając jeszcze w barwach Lyonu, podobno był w kontakcie z obecnym trenerem Realu Madryt, który wówczas widział go w swojej jedenastce Napoli. Na całe szczęście dla kibiców Realu Madryt trafił on jednak do stolicy Hiszpanii.
Jednak miejsce w składzie musiał sobie wywalczyć. Marcelo wówczas nie był jeszcze w tak dramatycznej formie jak obecnie, więc nie było to zadanie wybitnie łatwe, choć do trudnych też nie należało. Zidane chciał zmieniać styl gry Realu Madryt na pewniejszy w defensywie, a w takiej sytuacji oczywistym wyborem ponad Marcelo był właśnie Mendy.
Francuz w pierwszej drużynie Realu Madryt zadebiutował wtedy, gdy wszyscy uczniowie płaczą z tęsknoty za wakacjami. Pierwszy raz w białej koszulce „Królewskich” wybiegł na boisko 1 września 2019 roku. Początki były trochę nieśmiałe, być może było to związane z presją ceny (Real zapłacił prawie 50 milionów euro). Jednak gdy nieśmiałość minęła, zobaczyliśmy prawdziwy potencjał i talent Ferlanda.
Gdy już zadomowił się w pierwszym składzie, w Madrycie zaczęto liczyć mecze ligowe, których z Mendym Real nie przegrywał, a także stracone gole, których liczba magicznie spadła właściwie do zera.
Rozwój, rozwój i jeszcze raz rozwój
Od początku tym, co najbardziej kulało u Mendy’ego, były faza ofensywna i stricte techniczne aspekty gry piłkarza. Nie pokazywał takich fajerwerków, jakie pamiętają kibice Realu Madryt z czasów gry Marcelo, nie było spektakularnych przyjęć.
Dodatkowo Mendy często dośrodkowywał niecelnie do swoich partnerów, przez co kibice mieli prawo być mocno poirytowani takimi zagraniami po latach występów Marcelo i wrzutek „na centymetry”. Jednak wydaje się, że i w tej kwestii Mendy zrobił duży postęp. Nigdy nie będzie tak dobry w kwestiach technicznych jak Marcelo, ale jego wrzutki zdecydowanie częściej lądują dziś u partnerów, niż to było kilkanaście miesięcy wcześniej.
Zabrał tym samym jeden z koronnych argumentów swoim krytykom. Właściwie na tym mogliby skończyć krytykę, bo Mendy to jest zwyczajnie jakość, której w Madrycie nie zaznali od dawna.
Mendy lekarstwem na kłopoty
Już mecz z Szachtarem w ramach Ligi Mistrzów pokazał, że powrót Mendy’ego będzie prawdziwym ukojeniem bólu, jaki obecny był w Madrycie na myśl o obsadzie lewej obrony. Dziś jest Mendy i długo, długo nic. Wbrew pozorom nikt na tę sytuację narzekać nie będzie, dopóki francuski lewy obrońca będzie dostępny.
Co ciekawe, Mendy zrywa z ideą klasycznego lewego obrońcy, o jakim wszyscy często myślimy. Francuz często pokrywa na boisku wielkie przestrzenie, jakby był typową „szóstką”, której zadaniem jest zaryglowanie dostępu do środkowych obrońców. Mendy chociażby w El Clasico nieraz znajdował się na pozycji wręcz drugiego napastnika, lewą stronę zostawiając dla Viniciusa.
Grywał także jako czwarty pomocnik do pomocy dla tria CKM. Tak naprawdę lewym obrońcą był tylko w fazie defensywnej, w ofensywie wydaje się mieć dużą dowolność co do ustawiania się. Carlo Ancelotti docenia go na każdym kroku, co potwierdził na konferencji po meczu z Szachtarem w Kijowie.
To zawodnik z ogromną jakością, który świetnie broni, pcha grę na boku. Rozegrał świetne 65 minut i nie czuł żadnego problemu, co jest najważniejsze. Carlo Ancelotti o Mendym
Liczba zablokowanych podań, dośrodkowań, wygranych akcji defensywnych, pojedynków, odbiorów i wszystkich innych ważnych statystyk dla defensora jest imponująca. Przekaz jest jeden – to był klasyk imienia Ferlanda Mendy’ego.