Zakontraktowanie Felicio Browna Forbesa uznano za spory sukces Korony. Kostarykanin przez lata grający w rosyjskiej ekstraklasie miał być gwarancją bramek i podporą ofensywy kielczan. Jednak bardzo słaba dyspozycja zawodnika sprawiła, że wylądował w drużynie rezerw bez widoków na powrót do pierwszego zespołu. Gdy wydawało się, że dni Felicio Browna Forbesa na Suzuki Arenie są już policzone, nastąpił niespodziewany zwrot.
Co stało się już tradycją, latem kadra Korony Kielce przeszła kolejną rewolucję. Odeszło wielu czołowych zawodników, w tym podpora ofensywy Nika Kaczarawa. Klub ze stolicy świętokrzyskiego rozpoczął poszukiwania następcy, na zgrupowaniu w Opalenicy testując dwóch zagranicznych zawodników. Gino Lettieri wraz ze sztabem szkoleniowym ostatecznie postawili na Felicio Browna Forbesa, który kilkanaście dni później podpisał dwuletnią umowę z „Żółto-czerwonymi”.
Już oficjalnie witamy na naszym pokładzie:
Felicio Brown Forbes: https://t.co/TBkXk92l9c
Oktawian Skrzecz: https://t.co/H8bhcegvYP
— Korona Kielce (@Korona_Kielce) July 20, 2018
Z grą Kostarykanina w Kielcach wiązano olbrzymie nadzieje. Tym bardziej że były zawodnik Amkara Perm dobrze prezentował się w przedsezonowych spotkaniach. Gracz ze sporym doświadczeniem w rosyjskiej Priemjer-Lidze miał poprowadzić nową linię ofensywą Korony i wypełnić lukę po Nice Kaczarawie. Presja oczekiwań przerosła jednak jednokrotnego reprezentanta Kostaryki.
Rozczarowanie
Felicio Brown Forbes jedynie czterokrotnie pojawił się na boisku w pierwszych dziewięciu kolejkach Lotto Ekstraklasy. Za każdym razem nie potrafił wykorzystać szansy od Gino Lettieriego, nie strzelając ani jednego gola oraz nie notując choćby asysty. Często niepotrzebnie holując piłkę lub za późno decydując się na podanie, marnował także ataki zespołu. Ponadto Kostarykanin wyglądał ociężale, nierzadko przegrywając pojedynki biegowe z rywalami. I to nawet mimo faktu, że na murawie meldował się najczęściej dopiero w drugiej połowie. To wszystko sprawiło, że już na początku października zawodnik wypadł z łask szkoleniowca, szansę gry otrzymując jedynie w zespole rezerw.
Oddelegowania do drugiej drużyny piłkarz nie odebrał jako kary. Wręcz przeciwnie. W zespole rezerw w końcu zaczął regularnie występować oraz strzelać bramki. Pięć trafień Kostarykanina na czwartoligowych boiskach pomogło drugiej drużynie kielczan uplasować się na pozycji lidera po rundzie jesiennej. Rozgrywki zakończyły się jednak już na początku listopada. Felicio Brown Forbes na kolejny występ czekał do ostatniej jesiennej kolejki Lotto Ekstraklasy. W domowym spotkaniu z Miedzią Legnica wszedł na boisko dwadzieścia minut przed końcem meczu. Próbował, szarpał, lecz bez oczekiwanego efektu. Po zakończeniu rundy jesiennej wydawało się pewne, że Kostarykanin więcej w Kielcach nie zagra.
Rezerwy, Kante i zmiana pozycji
Mimo wielu wykreowanych szans w każdym ligowym spotkaniu „Żółto-czerwoni” zaledwie dwudziestopięciokrotnie pokonywali jesienią golkiperów rywali. Przyczyną małej liczby goli była przede wszystkim marna skuteczność napastników. Elia Soriano choć imponował grą tyłem do bramki, to często nie wykorzystywał doskonałych okazji strzeleckich. Maciej Górski nie prezentował się lepiej. Dlatego już przed zimową przerwą w rozgrywkach było wiadomo, że głównym celem transferowym Korony będzie zakontraktowanie bramkostrzelnego napastnika.
Wybór padł na zawodnika Legii Warszawa, Jose Kante. Gwinejczyk nie był podstawowym graczem zespołu Ricardo Sá Pinto i po zakończeniu rundy jesiennej dostał wolną rękę w poszukiwaniu klubu. Transakcja nie doszła jednak do skutku, mimo iż władze Korony dysponowały niezbędnymi środkami finansowymi.
– Nie ukrywam, że rozmawiałem na ten temat z właścicielem stołecznego klubu Dariuszem Mioduskim. Problem polega jednak na tym, że Gwinejczyk nie chce już grać w Polsce – mówił w rozmowie z Radiem Kielce prezes Korony Kielce, Krzysztof Zając.
Gdy dalsze poszukiwania napastnika trwały w najlepsze, zespół Gino Lettieriego przygotowywał się w Turcji do wznowienia rozgrywek. Przyszłość Felicio Browna Forbesa nadal nie była jasna, a w mediach rozpoczęła się debata, czy Korona powinna dać zawodnikowi drugą szansę. Za pozostaniem Kostarykanina przemawiało spore doświadczenie w lepszych ligach. Przeciw – marna runda w kieleckim klubie. W obronę gracza wziął jednak prezes Korony.
– Forbes to napastnik, a trener Gino Lettieri najczęściej ustawiał go w drugiej linii na skrzydle. Może warto go spróbować na tej pozycji, na której piłkarz czuje się najlepiej, co zresztą sam mi mówił. Skład ustala oczywiście trener Lettieri, ale chyba warto dać jeszcze temu zawodnikowi szansę. Grał przecież, i to z niezłym skutkiem, w kilku klubach rosyjskich – argumentował za pozostaniem Kostarykanina w Kielcach w rozmowie z dziennikiem „Echo Dnia” Krzysztof Zając.
Pokaż, na co cię stać
Całe zamieszanie jakby zmotywowało zawodnika Korony do walki o drugą szansę. W pierwszym sparingu podczas zgrupowania w Turcji Gino Lettieri ustawił Kostarykanina na środku ataku. Dokładnie tam, gdzie od początku chciał grać. Poskutkowało. Felicio Brown Forbes w meczu z rumuńską Politehnica Iasi zdobył dwa gole, imponując w szczególności uderzeniami z dystansu oraz siłą fizyczną.
Wszelkie wątpliwości co do obecnej dyspozycji Kostarykanin rozwiał w kolejnym przedsezonowym spotkaniu. Przeciwko liderowi węgierskiej ekstraklasy, Ferencvarosowi, również zanotował dwa trafienia. Nawet mimo braku gola w ostatnim sparingu, przeciwko Banikowi Ostrawa, były piłkarz Amkaru Perm jest największym wygranym tureckiego zgrupowania. Z postawy napastnika zadowolony jest również Gino Lettieri.
– Strzelił cztery gole w dwóch meczach i prezentował się naprawdę dobrze. Zobaczymy, jak będzie to wyglądało dalej – mówił w rozmowie z klubową telewizją po sparingu z Ferencvarosem włoski szkoleniowiec.
Nieoczekiwanie poszukiwania napastnika przez Koronę Kielce skończyły się szybciej, niż zaczęły. Na „nowego” snajpera nie trzeba było wydawać dodatkowych pieniędzy. Felicio Brown Forbes był już w klubie, a teraz chce (i zapewne będzie miał możliwość) w końcu pokazać pełnię możliwości.