Dzień przed meczem Pucharu Francji region Franche-Comte obiegła dość smutna wiadomość o możliwej degradacji FC Sochaux – klubu znanego, zasłużonego, ale borykającego się z problemami finansowymi. Krajowa dyrekcja kontroli zarządzania (francuskie DNCG) po zapoznaniu się z sytuacją przedstawioną w grudniu przez właściciela, chińskiego biznesmana Wing Sanga Li, uznała ją za nieprzekonującą i w ramach środka zapobiegawczego nałożyła na klub sankcję w postaci karnej degradacji do National 3 – wykonanie nastąpić ma po zakończeniu sezonu w razie, gdy klub nie zdoła przedstawić żadnych wiarygodnych gwarancji i prognoz finansowych.
Piątego lutego w obozie przygotowującego się do pucharowego starcia przeciwko PSG Sochaux gruchnęła wiadomość o karze nałożonej na klub przez francuskie służby nadzoru finansowego. Informację tę jako pierwszy podał serwis „L’Est Republicain”: degradacja do National 3 (piąty poziom rozgrywkowy), która jest konsekwencją nieciekawej sytuacji panującej od jakiegoś czasu w klubie z miasta Peugeota.
Początek końca?
Dokładnie 11 grudnia minionego roku miało miejsce spotkanie wyjaśniające chińskich udziałowców z przedstawicielami DNCG, na którym właściciel zespołu zobowiązał się do podjęcia odpowiednich kroków mających na celu stabilizację i poprawę sytuacji finansowej. Regulacja listy płac i zakaz transferowy w obecnym okienku w minimalnym stopniu uzdrowić miały stan ekonomiczny. Li zobowiązał się zaoszczędzić około 3,5 miliona euro, kładąc szczególny nacisk na redukcjeę umów – do sezonu 2018/2019 zespół miał zostać przebudowany i liczyć kontrakty tylko 23 zawodników, a przewidywany budżet wynosić miał 16,5 miliona.
Sytuacja jednak nie ulega poprawie i zamiast maszerować w kierunku Ligue 1, FC Sochaux – pomijając stabilną sytuację na drugoligowym froncie -zmierza wprost w odmęty francuskiego futbolu. Finansowi żandarmi nie wierzą w zapowiedzi, zwłaszcza, że przewidywany w tym sezonie deficyt może wynieść aż dziewięć milionów euro. Ogromna liczba komentatorów i kibiców mówi o tym, że w tej sytuacji jedynym ratunkiem jest pojawienie się nowego inwestora.
Tym bardziej, że cierpliwość do pana Li i reprezentowanej przez niego chińskiej grupy Ledus jest już – u wszystkich związanych z Sochaux, delikatnie pisząc – na wyczerpaniu.
Kłopoty grupy Ledus
W listopadzie 2017 roku światło dzienne ujrzały informacje mówiące o sporych kłopotach chińskiej grupy Ledus będącej właścicielem klubu (firma zajmuje się produkcją oświetlenia). Francuska spółka zależna znalazła się w stanie upadłości, zapasy przedsiębiorstwa gwałtownie spadły, a obrót jego akcjami został zawieszony na giełdzie w Hongkongu – jednym z powodów było m.in. fałszowanie raportow obejmujących okresowe wyniki finansowe. Do głosu coraz mocniej zaczęły też dochodzić osoby związane z klubem… od samego początku będące przeciwne sprzedaży akcji w ręce Chińczyków.
FC Sochaux-Montbeliard było pierwszym francuskim klubem, w którym pojawił się kapitał z Państwa Środka.
FC Sochaux-Montbeliard było pierwszym francuskim klubem, w którym pojawił się kapitał z Państwa Środka. Transakcja odbyła się w lipcu 2015 roku, a nowy właściciel obiecywał świetlaną przyszłość. Jednak dziś… zamiast wszechobecnych gwiazd istnieje realne widmo bankructwa. Początek nowych rządów nie wykazywał jednak żadnych niepokojących oznak. Klub przechodził okresowe kontrole DNCG, przedstawiając zrównoważony budżet i odpowiednie gwarancje finansowe. Sportowo jednak FCSM bliżej było do National (trzecia liga) niż ponownego powrotu do elity, a obietnice inwestycji Wing Sanga Li znacząco się oddalały.
Ten sezon wydawał się być wyraźnie lepszy, ale… na jaw wyszły wspomniane wcześniej problemy grupy Ledus. Okazało się, że już w czerwcu komornik zajął francuską spółkę zależną, jednak Wing Sang Li zapewnia, że wydarzenia te nie mają nic wspólnego z klubem. Kłopoty biznesmena podważyły mocno jego strategię inwestycyjną i nie ma gwarancji finansowania klubu na przyszłe lata. Jego imperium wygląda teraz jak domek z kart, który wkrótce się zawali.
Brak planów
Antagoniści obecności azjatyckich udziałowców w Sochaux na pytanie o plany i aspiracje właścicieli odpowiadają krótko: żadne, a śledząc poczynania nowego szefostwa klubu, można przyznać im rację.
Trzeci sezon po przejęciu, zero inwestycji, odejście najlepszych i najbardziej doświadczonych graczy, a przyjście tylko tych z kartą na ręku. Ledus nie zostawił na stole ani jednego centa i w związku z tym klub cechował absolutny brak sportowych planów.
Jakie są zatem cele klubu i prezydenta? Na pewno nie zarabianie, bo na zespole Ligue 2, a nawet Ligue 1 za wiele nie da się po prostu zarobić. Według raportów DNCG niewiele klubów ma dodatnią nadwyżkę.
Strategia?
Według wielu głosów strategia chińskiego biznesmena polegała na wykorzystaniu wizerunku klubu Sochaux, aby rozwinąć działalność we Francji. Zarabianie pieniędzy w piłce nożnej jest bardzo skomplikowane, ale wzbogacenie się dzięki europejskim partnerom z jego grupy było i jest znacznie bardziej dostępne.
Francuskie media donosiły też o różnego rodzaju dziwnych ruchach konsorcjum. Przykład? Kontrakt wykonywany dla paryskich linii metra, gdzie dostarczano… nie swoje produkty. Ponadto pojawiają się oskarżenia przeciwko prezydentowi i kierownictwu o osobiste wzbogacanie się kosztem klubu. Ilji Kaenziga, Szwajcar sprawujący rolę dyrektora generalnego klubu, zarabiał 663 087 euro rocznie. Jako ciekawostkę przypomnijmy fakt, że ten sam człowiek był delegatem UEFA na spotkanie w Lidze Europy pomiędzy Omonią Nikozja a Jagiellonią, kiedy haniebnie dali o sobie znać cypryjscy chuligani – Kaenzinga w raporcie jednak nie wspomniał o żadnych nieprawidłowościach.
Wniosek?
Kibicom FC Sochaux pozostaje wiara w unormowanie się sytuacji finansowej zarówno firmy, jak i klubu albo przejęcie go przez innego, dającego stabilność inwestora. W przeciwnym wypadku „Les Lionceaux” na długie lata pogrążyć się mogą w marazmie, a podobnych przykładów nie trzeba szukać daleko – wystarczy wspomnieć historię zdegradowanej za analogiczne problemy SC Bastii.