Liga Mistrzów to najlepsze i najbardziej prestiżowe rozgrywki na świecie. Jest to piłkarski raj. Mogą tam zagrać tylko najlepsze europejskie drużyny, w związku z czym polskich ekip nie ma tam za często. Jednakże czasy, kiedy w Lidze Mistrzów (wcześniej w Pucharze Europy) występowali jedynie mistrzowie swoich krajów, dawno już minęły. Liga Mistrzów w obecnej formule dopuszcza także mniej popularne zespoły. Między innymi dlatego co roku mamy w fazie grupowej Champions League przynajmniej jedną grupę, która nie rzuca nikogo na kolana. Jednak warto przeanalizować, jak w fazie pucharowej radziły sobie drużyny z tych "grup śmiechu".
W tym sezonie także nie zabrakło grupy, która poza kibicami ekip w niej występujących mało kogo będzie interesować. Chodzi oczywiście o grupę G, w której zmierzą się ze sobą Olympique Lyon, Zenit Sankt Petersburg, SL Benfica oraz RB Lipsk. Oczywiście jest to niezwykle wyrównana grupa i emocji nie zabraknie, ale z pewnością jest to najsłabsza z grup w tegorocznej edycji Ligi Mistrzów.
Wszystkie cztery zespoły z tejże grupy nie są kandydatami do osiągnięcia czegoś wielkiego w Champions League. I choć przykład Ajaksu pokazuje, że niespodzianki zdarzają się nawet w tych najbardziej prestiżowych rozgrywkach, to jednak grupa G nie podnieca piłkarskich fanów, którzy nie kibicują Zenitowi, Benfice, Lipskowi czy Lyonowi.
Szczęśliwe FC Porto
Utarło się stwierdzenie, że klubem, który ma największe szczęście w losowaniach fazy grupowej, jest FC Porto. Rzeczywiście coś w tym jest, bo Portugalczycy mogli trafić gorzej w ostatnich latach. W poprzednim sezonie ich rywalami w grupie D byli Schalke, Lokomotiw Moskwa i Galatasaray. Z całym szacunkiem dla tych wszystkich drużyn, ale trochę zajechało Ligą Europy.
Z grupy wyszło właśnie wspomniane Porto oraz Schalke. I o ile ówcześni wicemistrzowie Niemiec dostali brutalną lekcję futbolu od Manchesteru City (10:2 w dwumeczu dla „The Citizens”), o tyle FC Porto poradziło sobie z AS Roma i po wyrównanym dwumeczu (4:3 dla „Smoków”) zameldowało się w ćwierćfinale. Tam jednak (podobnie jak Schalke) bezdyskusyjnie ulegli Anglikom. Liverpool wygrał w dwumeczu z Portugalczykami aż 6:1.
W sezonie 2017/2018 ekipa z Estadio do Dragao znowu miała trochę szczęścia podczas losowania fazy grupowej. Wtedy, podobnie jak w tym roku, tą najmniej interesującą grupą była grupa G i też grał w niej Lipsk oraz drużyna z Francji (wtedy Monaco, teraz Lyon). Podobieństw do tegorocznej grupy nie brakuje.
Stawkę uzupełniał Besiktas i to właśnie Turcy wygrali tę grupę. FC Porto awansowało do 1/8 finału z drugiego miejsca. Jednakże obie ekipy odpadły na etapie 1/8 finału po wysokich porażkach. Besiktas uległ w dwumeczu Bayernowi Monachium aż 1:8, a FC Porto Liverpoolowi 0:5.
https://www.youtube.com/watch?v=cILVBPFboIQ
W fazie grupowej Ligi Mistrzów 2016/2017 najmniej atrakcyjną grupą znowu była grupa G. I oczywiście nie mogło zabraknąć w niej drużyny z Estadio do Dragao. Wówczas zespół z północy Portugalii trafił na teoretycznie najłatwiejszego rywala, jakiego mógł wylosować z pierwszego koszyka – Leicester City. Oczywiście „Lisy” były wtedy mistrzem Anglii, ale nie miały zbyt wielkiego doświadczenia w europejskich pucharach.
Oprócz Anglików i Portugalczyków w grupie G znalazły się także Club Brugge i FC Kopenhaga. Belgowie skończyli zmagania w fazie grupowej z kompletem porażek, a Duńczycy musieli się zadowolić trzecim miejscem i grą w fazie pucharowej Ligi Europy. FC Porto zajęło drugie miejsce, minimalnie ustępując Leicester City, które zdobyło 13 punktów (o dwa więcej niż Porto).
Ekipa z Estadio do Dragao nic wielkiego już później nie zdziałała. W 1/8 finału nie miała za dużo do powiedzenia w starciu z Juventusem (3:0 w dwumeczu dla mistrzów Włoch). Co innego Leicester City. „Lisy” najpierw zaskoczyły wszystkich, zdobywając mistrzostwo Anglii, a później nadspodziewanie dobrze poradziły sobie w Lidze Mistrzów.
Wygrały swoją grupę, jakakolwiek by ona nie była, w 1/8 finału odprawiły z kwitkiem Sevillę, która świetnie spisuje się w Lidze Europy, ale w Lidze Mistrzów już niekoniecznie. Anglicy wygrali w dwumeczu 3:2 i w ćwierćfinale zmierzyli się z kolejnym hiszpańskim klubem – Atletico Madryt. Odpadli, ale naprawdę nie mają się czego wstydzić. Zagrali dwa niezłe spotkania z faworyzowanym zespołem ze stolicy Hiszpanii, ale ostatecznie musieli uznać wyższość podopiecznych Diego Simeone (2:1 w dwumeczu dla Atletico).
https://www.youtube.com/watch?v=7K6z_ufGtGs
Szczęściu trzeba pomóc
Oczywiście FC Porto na swoje szczęście w losowaniu fazy grupowej zapracowało wysoką pozycją w rankingu UEFA. Nikt im tego nie dał za darmo. Faktycznie ich grupy były mało atrakcyjne, ale o tym zdecydował los. Porto potrafiło wykorzystać ten fakt i nabić sobie punkty do wspomnianego rankingu, dzięki czemu pomagają szczęściu, które potem spotyka ich w losowaniach. Można mówić, że trafiali do niezbyt silnych grup, ale zawsze potrafili z tych grup wyjść z pierwszego bądź drugiego miejsca i zagrać w fazie pucharowej. Za to należy im się szacunek.
Jednakże w tym roku niespodziewanie zabraknie FC Porto w fazie grupowej Ligi Mistrzów. Żartobliwie można powiedzieć, że rolę zespołu mającego szczęście w losowaniu przejęli ich rodacy, ale i zarazem najwięksi rywale. Teraz to SL Benfica jest w tzw. „grupie śmiechu”, choć o awans wcale nie będzie łatwo, bo stawka jest niezwykle wyrównana. Nie zapominajmy, że to wciąż Liga Mistrzów. Tu grają wyłącznie bardzo dobre zespoły.
Z drugiej strony nie można też się czarować, że wszystkie 32 drużyny, które występują w fazie grupowej Champions League, prezentują równy poziom. Są kluby lepsze i gorsze, tak jak i są grupy silniejsze i te nieco słabsze. Nie bez powodu te mniej atrakcyjne grupy nie cieszą się tak dużym uznaniem jak pozostałe. Jak pokazały powyższe przykłady, ekipy z tzw. „grup śmiechu” przeważnie nie osiągają nic wielkiego w fazie pucharowej. Są to zespoły, na które reszta drużyn chciałaby wpaść w losowaniu. I choć kilka razy klubom z tych grup udało się awansować do ćwierćfinału, to z reguły 1/4 finału jest dla nich sufitem możliwości.