Po 19. kolejce pierwszej ligi hiszpańskiej FC Girona zajmuje dziesiąte miejsce w tabeli. Jak na beniaminka, dla którego występy na najwyższym krajowym szczeblu są nowością, z pewnością jest to zadowalający wynik. Przed sezonem 2017/2018 zarówno piłkarze, jak i trener, działacze oraz kibice braliby w ciemno taki wynik. Szczególnie że jak do tej pory losy drużyny z Katalonii nie były usłane różami.
Historia
FC Girona został założony dokładnie 23 lipca 1930 w małym katalońskim mieście, liczącym obecnie niespełna 100 tysięcy mieszkańców. Przez wiele lat nie wychodził jednak z cienia większych klubów pochodzących z położonej około 100 kilometrów na południowy zachód Barcelony, uczestnicząc w rozgrywkach na drugim i trzecim szczeblu ligowym. Od 1970 roku FC Girona rozgrywa swoje mecze na Estadi Montilivi, wcześniej występowali Estadi Vista Alegre, który został wybudowany już w 1922 roku, służąc klubowi UD Girona. Drużyna posiada kilka przydomków. Jest nazywana „Blanquivermell”, „Albirrojos”, „Gironaistas”, w zależności od tego, czy kibice chcą podkreślić barwy klubowe, czy też swoje pochodzenie.
Teraźniejszość
W 2010 roku klub został wykupiony przez Josepa Delgado Herrerę, biznesmena zajmującego się wydobyciem miedzi i niklu w Demokratycznej Republice Konga. Wiele obiecywano sobie po jego przybyciu. Rzeczywiście, początki były bardzo obiecujące, ponieważ zwiększono budżet klubu i poprawiono infrastrukturę sportową i organizacyjną. Wkrótce jednak nad właścicielem klubu zebrały się czarne chmury. W 2012 roku do hiszpańskiej prokuratury wpłynął Europejski Nakaz Aresztowania wystosowany przez jej polskie organy ścigania. Rzecz jasna, klub dostał rykoszetem w tej całej sytuacji. Natychmiastowo doszło do cięć w budżecie, brakowało pieniędzy na wypłaty dla piłkarzy, pojawiły się również problemy ze spłatą zobowiązań wobec urzędu skarbowego. Przed Gironą stanęło widmo bankructwa.
W 2015 roku, po długich negocjacjach doszło wreszcie do nabycia klubu przez nowego inwestora. Drugą stroną transakcji była tajemnicza spółka, którą według Diario Gol miał reprezentować Pere Guardiola oraz Jaume Roures. Po zakończeniu sezonu nowym właścicielem została TVSE Futbol.
Zmiana u steru wyszła Gironie na dobre. Budżet został zbilansowany, dużo energii i sił poświęcono rozwojowi młodzieży. Podkreślano przy tym, iż budowanie drużyny to jest projekt długofalowy i nie należy spodziewać się natychmiastowych efektów, o czym marzył Herrera. We wszystkim wydatny udział miał i nadal ma Pere Guardiola, brat Pepa, mający ogromny wpływ na sytuację w klubie. Dzięki swojej pozycji w świecie sportu nawiązał współpracę z włodarzami Manchesteru City, dzięki czemu w Gironie pojawiali się wypożyczeni z „Citizens” utalentowani piłkarze, dodający klubowi i lidze kolorytu. Współpraca okazała się na tyle udana, że 23 sierpnia 2017 roku City Football Group nabyła 44,3% udziałów w klubie. Obecnie na wypożyczeniu z Angli znajdują się: Paulo Maffeo, Aleix Garcia, Douglas Luiz i Olarenwaju Kayode.
Mimo że dla Girony jest to pierwszy sezon w La Liga, nie była do pierwsza próba awansu do najwyższej klasy rozgrywkowej. W sezonie 2012/2013 drużyna dostała się do fazy play-off, jednak ostatecznie przegrała z Almerią. W 2015 roku w rozgrywkach lepszy okazał się Real Zaragoza, wygrywając dzięki większej liczbie bramek strzelonych na wyjeździe. Następnie 15 i 18 czerwca 2016 roku „Blanquivermell” ulegli Osasunie Pampeluna, przegrywając odpowiednio 1:2 i 0:1. Dopiero w 2017 roku, zajmując 2. miejsce w Segunda Division, zespół z Katalonii zapewnił sobie upragniony awans. Wysiłki piłkarzy i trenera Pablo Machina, sprawującego tę funkcję od 10 marca 2014 roku, wreszcie zostały nagrodzone.
La Liga
FC Girona rozpoczęła sezon remisem z Atletico Madryt. Już wtedy można było się przekonać, że rywalizacja z beniaminkiem wcale nie musi zakończyć się łatwym zwycięstwem. Niemałym zaskoczeniem był rezultat meczu z 10. kolejki, podczas której na Estadi Montilivi gościł Real Madryt. Mecz zakończył się zwycięstwem beniaminka 2:1. Girona zagrała skutecznie i wykorzystała moment słabości i być może zlekceważenia przeciwnika i w krótkim czasie wypunktowała „Królewskich”, strzelając bramki w 54. i 58. minucie meczu. Dzięki bilansowi siedmiu zwycięstw, pięciu porażek i siedmiu remisów „Albirrojos” nie muszą obawiać się o swoją przyszłość w La Liga w obecnym sezonie, a bardzo możliwe, że pod wodzą Pablo Machina i przy dalszej współpracy z Manchesterem City zagości na pierwszoligowych hiszpańskich stadionach na dłużej.