Hiszpańskie fajerwerki w upalny piątkowy wieczór. W hitowym spotkaniu 30. kolejki La Liga Sevilla podejmie na własnym stadionie lidera – FC Barcelona. „Katalończycy” w drodze po kolejne trofeum nie mogą się już poślizgnąć, za to drużyna Julena Lopeteguiego zrobi wszystko, aby zakończyć rozgrywki na podium. W Andaluzji szykuje się nie lada widowisko, które powie nam wiele o aktualnych formach obu ekip.
Estadio Ramon Sanchez Pizjuan jeszcze nigdy nie było tak przyjazne gościom jak obecnie, kiedy forteca klubu z Sewilli nie jest broniona przez oddanych kibiców. Jeden z najtrudniejszych dla Barcelony terenów, w którym ekipa z Katalonii niejednokrotnie zdobywała kluczowe punkty, ale również boleśnie przegrywała, zapominając tym samym o końcowym trumfie. W tym roku nic się nie zmienia. Drużyna Quique Setiena jedzie do stolicy Andaluzji po trzy punkty, o które pomimo braku kibiców na stadionie będzie niewiarygodnie trudno.
Warunki iście barcelońskie
Mówi się, że w spotkaniach bez udziałów kibiców widać będzie głównie przewagę umiejętności piłkarskich i że to one będą w dużej mierze decydowały o losach meczów. Brak przytłaczającego dopingu oraz wrzawy na trybunach pomagającej gospodarzom sprzyjać powinny gościom. To zauważyliśmy już po restarcie Bundesligi, w której przez obecne okoliczności coraz to częściej lepsze rezultaty z pustych stadionów wywożą przyjezdni. Ten aspekt wydaje się grać na korzyść FC Barcelona, która po opuszczeniu murów słynnego Camp Nou jest jak zagubione dziecko w galerii handlowej, stale poszukujące swoich opiekunów.
Andaluzyjska twierdza zawsze przysparzała wielu kłopotów największym w Hiszpanii. Choć patrząc na ostatnie spotkania, Barcelona powoli zmienia tę opinię. Ostatnie trzy starcia w Sewilli to dwa zwycięstwa „Blaugrany” oraz jeden remis. W tych meczach Katalończycy zdobyli łącznie osiem bramek. Autorem pięciu z nich był nikt inny jak Leo Messi, który do dorobku bramkowego dołożył też dwie asysty. Z wszystkich hiszpańskich zespołów to właśnie Sevilla jest ulubioną ofiarą Argentyńczyka, który po wznowieniu rozgrywek jak nigdy wcześniej czuje głód kolejnych liczb. W 38 spotkaniach Messi zdobył aż 37 bramek, dokładając do tego 19 asyst. Liczby nie z tej ziemi, jak na kosmitę przystało. Ostatnia wizyta sześciokrotnego zdobywcy Złotej Piłki w Sewilli zakończyła się hat-trickiem. Ozdobą tego spotkania była bramka poniżej.
Messi goal against Sevilla is definitely one of Greatest goals of all time 😳😳😳pic.twitter.com/9aji4OkOQs
— Pye Waw (@pyewaw) February 23, 2019
Wydaje się, że obecna sytuacja tylko napędzi kapitana Barcelony w drodze do kolejnych trzech oczek. Jakże ważnych w kontekście walki o 27. mistrzostwo Hiszpanii w historii klubu. Spokój, jakim na boisku wyróżnia się Messi, będzie towarzyszył mu podczas piątkowego starcia. Ewentualna porażka Barcelony może znacznie skomplikować jej ligowe życie. Spokój – a raczej bezwład – panuje również w środkowej linii klubu z Katalonii.
Leo Messi na ratunek linii pomocy
Dwie pierwsze wygrane – choć na pierwszy rzut oka łatwe – ujawniły ciągłe problemy Barcelony. Takie, które wykorzystać może lepszy klub niż Leganes mogący we wtorek już w pierwszej połowie zapakować dwie bramki Ter Stegenowi. Na takie szczęście piłkarze „Dumy Katalonii” nie powinni liczyć w starciu z Sevillą, która już w przeszłości nierzadko wykorzystywała błędy defensywy FC Barcelona. Aby temu zaradzić, drużyna Quique Setiena chce mieć piłkę przy sobie, z którą – na jej niekorzyść – nie za bardzo wie, co zrobić.
Spotkania z Mallorcą oraz Leganes nie odpowiedziały na wszystkie pytania dotyczące formy Barcelony. To piątkowe starcie będzie najtrudniejszym sprawdzianem, którego wynik decydować może o powodzeniu całego sezonu „Katalończyków”. Wiemy, że w kapitalnej formie znajduje się Leo Messi. W zupełnie odwrotnej sytuacji jest Antoine Griezmann, którego dyspozycja pozostawia wiele do życzenia. W jego miejsce powoli wskakuje Luis Suarez, stopniowo wracający po urazie kolana, po którym pauzował aż pół roku. Jego występ od 1. minuty na Ramon Sanchez Pizjuan stoi pod znakiem zapytania.
Jeśli atak Barcelony prezentuje się co najmniej kiepsko, cóż powiedzieć o środkowej linii? Trzy miesiące wolnego jak dotąd nie zmieniły nic. Na pewno widać świeżość u piłkarzy oraz głód gry, którego kiedyś mogło brakować w nawet najważniejszych spotkaniach. Pomocnicy Barcelony są na placu gry anonimowi. Widać ich jedynie na papierze, a tam przecież zdają się wyglądać na zawodników klasy światowej. Coraz częściej widać cofającego się do pomocy Messiego, który schodzi, aby od początku akcji dyrygować nią. To po części zabija funkcjonalność pomocy, która wydaje się mieć w głowie jedynie założenia defensywne.
W Barcelonie do dziś brakuje pomocnika kreatywnego, mogącego odciążyć Messiego. Jest to tak kluczowe, kiedy bramkostrzelnych napastników w składzie brak, a Argentyńczyk na boisku musi być wszędzie. Rewolucja Setiena jak do tej pory zaprowadza klub donikąd. Ślepym zaułkiem tej przygody może okazać się starcie w Sewilli, w którym wszystkie mankamenty Barcelony mogą wyjść na jaw.
Nieprzewidywalna Sevilla
Derby Sewilli, które zapoczątkowały powrót La Liga, były w pełni pod dyktando „Sevillistas”. Gospodarze zaprezentowali się dobrze jako całość, dyktując tempo odwiecznym rywalom. Bohaterem meczu okazał się Lucas Ocampos wyrastający na lidera drużyny. Obok niego jednym z najbardziej wyróżniających się zawodników okazał się Munir, były piłkarz FC Barcelona. Doczekaliśmy czasów, kiedy to wychowanek La Masii na boisku w końcu wygląda jak dorosły piłkarz. Przebojowy, dynamiczny, nieobliczalny. Takiego Munira znaliśmy i w Barcelonie, jednak tam efektywność jego zagrań była na nieporównywalnie niższym poziomie. Obdarzony zaufaniem sztabu oraz znacznie większą liczbą minut popisuje się naprawdę solidną grą. A ta gwarantuje mu miejsce w podstawowym składzie trzeciej ekipy La Liga.
💪🏻💨 #LO5️⃣ pic.twitter.com/3pz1YRye7k
— Lucas Ocampos (@Locampos15) June 17, 2020
Tak dobrze nie było w wyjazdowym spotkaniu z Levante. Tam Sevilli udało się jedynie zremisować, a pełną pulę straciła kilka minut przed końcem meczu. Trzy oczka w tym spotkaniu mogły umocnić Sevillę na podium, na którym nieczęsto klub ma szansę się znajdować. Choć sytuacja w tabeli nadal wygląda korzystnie, należy pamiętać, że za plecami wciąż czai się Atletico Madryt.
Seria sześciu ligowych spotkań z rzędu bez porażki będzie trudna do podtrzymania w meczu z Barceloną. Niemal wszystko mogłoby wskazywać na porażkę Sevilli, choć dwie pierwsze kolejki po restarcie pokazały, że nie taki lider straszny, na jakiego może wyglądać.
FC Barcelona, czyli teatr jednego aktora
Klub z Camp Nou czekają arcytrudne spotkania, które aby triumfować w La Liga, trzeba po prostu wygrać. W dalszej perspektywie Barcelona ma na rozkładzie chociażby Atletico oraz wyjazdowe spotkania z Celtą Vigo i Villarealem. Mecze, które co roku są dla „Blaugrany” katorgą. Przewaga nad Realem Madryt wynosi zaledwie dwa punkty, które powodują, że miejsca na pomyłki nie ma. Choć Barcelona wydaje się świeższa po przerwie, tak w grze – a zwłaszcza w elementach taktycznych – zmieniło się niewiele. To nie daje powodów do optymizmu przed trudnymi meczami, które mogą złamać „Katalończyków” na finiszu sezonu.
Aby jednak reszta spotkań była o coś, wygrać trzeba w Sewilli. W tym meczu na przebudzenie czeka niemalże cała drużyna Barcelony, z wyjątkiem Leo Messiego, który niezależnie od czasu i miejsca wykonuje swoją robotę na najwyższym poziomie. Wzorem kapitana powinny pójść środkowa linia oraz napastnicy, którym nie przystoi prezentować obecnej formy w „Dumie Katalonii”. Na plus wyróżnić można defensywę, która w dwóch spotkaniach nie straciła jeszcze bramki.
Dylemat w ataku FC Barcelona
Leo Messi w piątkowy wieczór stanie przed szansą zdobycia 700. gola w swojej karierze. Przyznać trzeba, że Argentyńczyk lepszego momentu oraz ofiary wybrać nie mógł. W tym osiągnięciu pomóc Messiemu nie będą w stanie Frenkie De Jong oraz Sergi Roberto. Obaj z powodu kontuzji nie udadzą się do Sewilli. W pełnej gotowości po ciężkim urazie nie jest Luis Suarez, który według słów trenera z konferencji prasowej wciąż nie jest gotowy, by rozegrać 90 minut.
W takich okolicznościach zestawienie w ataku wciąż pozostaje niewiadomą. Wybór jest trudny, a co najgorsze nie z powodu bogactwa zawodników w formie. Pomimo zapewnień Setiena co do przydatności oraz jakości Griezmanna ten całkowicie nie zasługuje na występ od 1. minuty. W związku z tym jego miejsce zająć może „El Pistolero”, który dwa pierwsze spotkania zaczął na ławce rezerwowych. Całe trio dopełni Ansu Fati bądź Martin Braithwaite, który w spotkaniu z Mallorcą strzelił debiutancką bramkę w barwach „Blaugrany”. Pomimo tego to 17-latek bliższy jest otrzymania kolejnej szansy.
Ansu Fati: "We know how Sevilla is like, it will be a great match. There are nine finals left and we are very motivated." [fcb] pic.twitter.com/NkTSrBW1Qd
— barcacentre (@barcacentre) June 18, 2020
Przed Barceloną prawdziwy test. Pewnym pozytywnego rezultatu można być jedynie w kontekście występu Leo Messiego, na którego barkach ciąży gra całej drużyny. Starcie z Sevillą to ostatni gwizdek dla tych, którzy w Barcelonie po trzymiesięcznej przerwie nadal śpią. Przed „Katalończykami” dziewięć ligowych finałów, które odbywać się będą w niewiarygodnie krótkim odstępie czasowym. Jednym z najtrudniejszych będzie ten z Sevillą, która z pełnym przekonaniem ma prawo widzieć swoje szanse na zatrzymanie Barcelony.