Reprezentacja Polski przegrała ze Słowenią w meczu eliminacji Mistrzostw Świata 2010 3:0 (2:0). Polacy żegnają się z Mundialem i chociaż mamy jeszcze matematyczne szanse na awans, to mało kto w nie wierzy.
Po remisie w Chorzowie z Irlandią Północną oraz dramatycznej kontuzji Marcina Wasilewskiego pech wcale nie zamierzał opuszczać reprezentacji Polski. Dzień przed spotkaniem ze Słowenią do grona kontuzjowanych dołączyli Golański i Błaszczykowski. Ten drugi zdołał ostatecznie zaleczyć drobny uraz i w spotkaniu w Mariborze wystąpił. Absencja obrońcy Steauy była na tyle istotna, że Leo Beenhakker z konieczności nieco przemeblował zestawienie naszego zespołu. W bramce tradycyjnie ujrzeliśmy Artura Boruca. Przed nim blok defensywni stworzyli Żewłakow, Bosacki, Dudka i Gancarczyk. W drugiej linii od pierwszych minut podziwiać mogliśmy Rogera, Lewandowskiego, Obraniaka, Błaszczykowskiego oraz Krzynówka, a jedynym wysuniętym napastnikiem był Paweł Brożek.

Od samego początku mecz był wyrównany, jednak żadna ze stron nie podejmowała ryzyka związanego z atakiem na bramkę rywala. Polacy w pierwszych minutach mieli spore problemy z przeprowadzeniem choćby jednej groźnej akcji. W 10. minucie Słoweńcy po raz pierwszy groźne zaatakowali. W polu karnym z polskimi obrońcami „zatańczył” Dedic, który po upadku, po starciu z Żewłakowem, próbował wymusić rzut karny. Arbiter słusznie ukarał symulującego zawodnika żółtą kartką. Nieco mniej szczęścia Polacy mieli dwie minuty później. Niezwykle aktywny w zespole Gospodarzy Dedic otrzymał ładne, prostopadłe podanie od Brecko i pokonał Artura Boruca.
Mimo utraty gola podopieczni Leo Beenhakkera wcale nie rzucili się do odrabiania strat. Gra Polaków niczym nie zaskakiwała Słoweńców, a dośrodkowania Krzynówka i Gancarczyka nie przynosiły zamierzonego rezultatu. Nieco uśpioną defensywę reprezentacji Polski gospodarze zaskoczyli po raz drugi w 21. minucie, kiedy to Novakovic wyszedł sam na sam z Borucem. Polaków uratował Gancarczyk, który przejął piłkę zagrywaną przez reprezentanta Słowenii do jednego z partnerów.
Polacy pierwszą groźną sytuację pod bramka przeciwnika stworzyli sobie dopiero w 31. minucie, kiedy to świetną indywidualną akcją popisał się Jacek Krzynówek. Polak świetnie przedarł się przez obronę rywali, po czym dograł piłkę przed pole karne. Tam czekał na nią Mariusz Lewandowski, jednak strzał pomocnika Szachtara Donieck minął bramkę Handanovica. Sześć minut później sędzia został zmuszony do przerwania meczu, bowiem na boisku pojawiła się zapalona raca. Sytuacja spowodowana niewłaściwym zachowaniem słoweńskich kibiców została jednak szybko zmieniona i piłkarze wrócili do gry. I choć mogło się wydawać, że gra Polaków poprawia się z minuty na minutę, do głosu ponownie zaczęli dochodzić gospodarze. Słoweńcy w 45. minucie zdobyli drugiego gola, a jej strzelcem został Novakovic, który wpakował piłkę do pustej bramki po podaniu pomocnika krakowskiej Wisły, Kirma. Do końca pierwszej połowy wynik nie uległ już zmianie.
Na drugą część spotkania szkoleniowiec reprezentacji Polski desygnował do gry taką samą jedenastkę jak w pierwszej odsłonie za wyjątkiem jednej zmiany. Podobnie jak w meczu z Irlandią po 45 minutach boisko opuścił Ludovic Obraniak, a jego miejsce zajął Wojciech Łobodziński. Niestety uwagi Leo Beenhakkera nie podziałały motywująco na jego podopiecznych. Przez pierwszy kwadrans drugiej połowy to nie chcący doprowadzić do wyrównania Polacy, a podbudowani dwubramkowym prowadzeniem gracze Słowenii stwarzali sobie kolejne sytuacje strzeleckie. Trzeciego gola gospodarze zdobyli w 63. minucie spotkania. Ładną akcję całego zespołu wykończył Birsa, który technicznym strzałem przelobował Boruca. Trzy minuty wcześniej na boisku pojawili się dwaj napastnicy naszej reprezentacji. Za Gancarczyka na murawie zameldował się Smolarek, a Brożka zmienił Robert Lewandowski. To właśnie wejście tych dwóch zawodników nieco odmieniło grę naszego zespołu. „Biało-czerwoni” dążyli do zdobycia choćby bramki honorowej, jednak tej do końca spotkania nie udało się już zdobyć. Szczególnie próbował Smolarek, który mógł w końcówce meczu wpisać się na listę strzelców, ale jego strzał wybronił Handanovic.
Polacy rozczarowali na całej linii, w kompromitujący sposób oddając Słoweńcom trzy punkty. Gra bez walki i ambicji przyniosła niepożądane skutki. Zamiast kompletu sześciu punktów w dwóch meczach zdobywamy zaledwie jeden, który nie daje nam praktycznie nic. Mizerne zaangażowanie reprezentacji Polski najprawdopodobniej doprowadzi do zwolnienia z pracy Leo Beenhakkera, ale na razie poczekajmy. W żenujący sposób żegnamy się bowiem z Mundialem. Pozostają jeszcze dwa spotkania, w których zmierzymy się z Czechami i Słowacją. Miejmy nadzieję, że przynajmniej w tych meczach Polacy zagrają tak, jak powinni.
Wiecej niz kompromitacja
Słowenia 3-0 polsko-ruska republika lub reżim lecha
kaczkowskiego czyli nikt.
Znaczy że wszystko zgodnie z planem ,chyba osobiście
pojadę do Mariboru pogratulować Słoweńcom zwycięstwa.
A teraz podam wam pierwszą 5 rankingu FIFA;
1.Kambodża pkt.3580, 2.Arabia Saudyjska pkt.2400,
3.Pakistan pkt.2399, 4.Wehrmacht pkt.1500,
5.Zjednoczone Emiraty Arabskie pkt.1289...
polsko-ruska republika jest na 207 miejscu i ma 5
pkt.
Po pięknej postawie Polaków w tych eliminacjach
przestaje oglądać mecze polskiej reprezentacji bo
szkoda nerwów.
W takich chwili zazdroszcze mojemu koledze który
wyjechał do Angli
(Choć podobno nadal ogląda mecze Polskiej
Reprezentacj) , przynajmniej ma komu kibicować.