Na łamach iGola pisaliśmy niedawno o Jagiellonii, która pomimo niskiego budżetu bardzo ładnie się rozwija, na co wpływ miała budowa nowego stadionu. Aktualnie w Europie powstaje wiele nowych obiektów, lecz nie wszystkie z nich funkcjonują tak, jak by tego chcieli ich pomysłodawcy. Czasami okazuje się, że budowa nowego obiektu była wyrzuceniem pieniędzy w błoto. Oto kilka stadionowych wypałów i niewypałów.
Euroborg, Groningen
Próbką mądrego wykorzystania stadionu jest bez wątpienia Euroborg w holenderskim Groningen. Przykład ten pokazuje, jak można odnowić obiekt, nie zadłużając tym samym klubowego budżetu. Prace zostały ukończone w 2006 roku, a już w 2007 rozegrane były tu mecze młodzieżowych mistrzostw Europy. Prace kosztowały 47,5 miliona euro, ale koszty zostały podzielone – dużą część długu spłacili miasto oraz prywatni partnerzy. Euroborg to jednak nie tylko boisko piłkarskie, ale także różnego typu rozgrywki. Znajdują tu się restauracje, szkoła, kino, kasyno, sklep oraz kawiarnie. Co prawda problem może się nadarzyć w przypadku szybkiego rozwoju klubu, ale włodarze FC Groningen podchodzą do sprawy dość realistycznie, unikając tym samym ryzyka finansowych strat. „Farmerzy” niegdyś do końca bili się o utrzymanie w lidze. Dziś regularnie walczą o miejsca premiowane przepustkami do europejskich pucharów. Dzięki wynikom wzrosła również średnia frekwencja, która z 12000 skoczyła na 22000 (na 22500 miejsc!).
Wypał/Niewypał
Euroborg Stadium
Opened 2006
Club @fcgroningen
Capacity 22,329#Groningen #Marseille #UEL pic.twitter.com/ZdSkPIkFl7— The World Stadium (@World_Stadiium) September 17, 2015
Stade Pierre Mauroy, Lille
W Lille nie jest już tak kolorowo jak w Groningen. Prace nad budową obiektu zostały zakończone w 2011 roku, a całość kosztów spłaciło partnerstwo publiczno-prywatne. Mowa tu o sumie 420 milionów euro (!!!). Aktualnie liczba krzesełek wokół murawy wynosi nieco ponad 50000. Pomimo 30000 sprzedanych karnetów. Mimo to stadion jest zazwyczaj wypełniany w około 70%. Z racji tego, że LOSC nie jest właścicielem Stade Pierre Mauroy, jest zobowiązany do spłacania czesnego, które wynosi 4,5 miliona w ciągu pierwszych pięciu lat, 5,2 miliona w ciągu kolejnych. Czy inwestycja się opłaciła? Nie. Zamiast 10 milionów zysków rocznie, na jakie klub liczył, do kasy wpływa jedynie milion. Wytłumaczeniem tego niepowodzenia mogą być ceny biletów na mecze. Pierwotnie wejściówki miały kosztować średnio 24 euro, ale uznając, że bardziej zachęcą kibiców niskimi cenami, postanowiono zmniejszyć tę sumę do 16 euro.
Większe okazały się także dodatkowe koszty, takie jak: liczba stewardów, zaopatrzenie w ochronę obiektu oraz świadczenia usług VIP-owskich. Największym zmartwieniem włodarzy jest jednak złe zaprojektowanie Grand Stade: gdy dach jest zamknięty, do środka przedostaje się zbyt wiele powietrza. W ten sposób finał Davis Cup został rozegrany w 12-stopniowym chłodzie. Większy problem jest natomiast z koncertami, bo niektóre gwiazdy zgadzają się występować tylko w salach nagrzanych do 23 stopni, spora liczba koncertów została odwołana. Niby te koszty nie wpływają bezpośrednio na klub, ale przez brak zysków LOSC nie ma szans na obniżkę dzierżawy. Również pod względem sportowym inwestycja ta nie przyniosła żadnych zmian, bo były klub Ludovica Obraniaka i Ireneusza Jelenia ostatni raz był mistrzem Francji jeszcze na starym stadionie, a teraz trudno mu nawet o Ligę Europy.
Wypał/Niewypał
Bonne nuit @StadePM ! RDV demain pour de nouvelles aventures… #EuroBasket2015 pic.twitter.com/ntCpXO3dZ4
— Sylvain Callejon (@sycallejon) September 15, 2015
Allianz Arena, Monachium
Stadion ten, który powstał w 2005 roku, jest wszystkim dobrze znany i nie trzeba go głębiej opisywać. Mało kto jednak wie, że jest prawdziwą maszynką do robienia pieniędzy. Jego pojemność to 71000, z czego średnio na meczach pozostaje tylko 2000 wolnych miejsc! Inwestycja była co prawda bardzo duża (choć nie aż tak jak w Lille), bo 346 milionów euro to nie lada suma do spłacenia. Ta kwota może być uregulowana już za pięć lat, obiekt jest bowiem znakomicie wykorzystywany. Sam nazwa stadionu przynosi klubowi rocznie 6 milionów euro. Klubowi, który po wykupieniu udziałów TSV Monachium w 2008 roku jest samodzielnym właścicielem pięknej areny.
Dzięki swojej unikalnej aparycji Allianz Arena stała się rozpoznawalna w całej Europie, a nawet poza nią. Liczne restauracje oraz przede wszystkim znakomita frekwencja (98%) sprawiły, że wszystkie kontrakty sponsorskie klubu niesamowicie skoczyły do góry. Adidas, Deutsche Telekom i inni szybko chcieli mieć swoje loże w tej niesamowicie oświetlonej konstrukcji, przez co były skłonne wydać nawet 300000 euro za każdą! Uprzywilejowane sektory rozchodzą się jak świeże bułeczki, a sponsorzy ustawiają się po nie w kolejkach na kilka lat wcześniej. Wspomożycieli jest jednak dużo więcej. Lufthansa na przykład finansuje ławkę rezerwowych wraz z jej podgrzewanymi siedzeniami.
Pomyślano także o kibicach: istnieje obszar bez krzesełek w sektorze ultra, akustyka jest specjalnie dopasowana do przyśpiewek kibiców, kolejki w barach zostały zlikwidowane za sprawą specjalnych kart… Czy w parze z sukcesem marketingowym idzie także sukces sportowy? Jak najbardziej. Bayern Monachium co roku walczy o mistrza, a jeszcze niedawno zdobywał potrójną koronę.
Wypał/Niewypał
Getting closer!@FCBayernEN fans on their way to the Allianz Arena for #FCBWOB pic.twitter.com/ervmhT0rTq
— Bundesliga English (@Bundesliga_EN) September 22, 2015
Juventus Stadium, Turyn
Tym razem przenosimy się do Włoch, gdzie lata temu prace nad swoim Juventus Stadium o pojemności 41000 zakończył Juventus Turyn. Dziś „Stara Dama” jest jedynym klubem w Italii, który może pochwalić się posiadaniem stadionu na własność. Jego finansowanie zostało zapewnione z trzech stron: firma Sportfive Italia wykupiła prawa do wizerunku obiektu, Instytut Kredytu Sportowego udzielił Juventusowi 50-milionowej pożyczki spłacanej w 12 ratach, a NordiConad zaoferował 20 milionów w zamian za zarządzanie pobliskim centrum handlowym. „Juve” ma więc do spłacenia tylko kredyt.
Również w Turynie frekwencja jest bardzo wysoka. Na mecze „Bianconerich” średnio przychodzi 38500 czarno-białych fanów. Wiele osób zarzucało byłemu klubowi Zbigniewa Bońka zbyt mała pojemność. Kibice chcieli, by ex-delle Alpi konkurował z europejskimi olbrzymami i potrafił pomieścić 60000 osób. Włodarze Juventusu wiedzieli jednak, co robią. Przy tak dużej pojemności nie potrafiliby wypełnić trybun, co wiązałoby się ze stratami. Dzisiaj „Juve” na czysto zgarnia 9 milionów rocznie. Te sumy byłyby oczywiście niższe, gdyby nie kompletna dominacja Serie A oraz finał Ligi Mistrzów w 2015 roku.
https://twitter.com/CorriereSociale/status/646316272599310336
Wypał/Niewypał
Stade de la Praille, Genewa
Wzór do nienaśladowania. Stadion w Genewie do największych nie należy, bo posiada jedynie (i aż) 30000 miejsc. Jego otwarcie miało miejsce w 2003 roku i gościł trzy spotkania fazy grupowej Euro 2008, a zrealizowanie planów konstrukcyjnych kosztowało 115 milionów euro. Blisko połowa tej sumy została spłacona przez grupę prywatnych darczyńców. Reszta poszła z własnej kieszeni bądź z pieniędzy otrzymywanych za wynajmowanie placu z centrum komercyjnym. Stadion należy do grupy kapitałowej (FSG) złożonej ze spółek prywatnych i akcyjnych.
To, że projekt będzie niewypałem, można było przewidzieć od razu: na trybunach znajduje się 30000 krzesełek, podczas gdy na mecze FC Servette przychodzi około 4500 kibiców. Sytuacja finansowa „Granatowych” wygląda coraz gorzej, przez to spłacają oni coraz to mniejszą dzierżawę. Przez problemy budżetowy SFC znalazło się najpierw w drugiej lidze, a w zeszłym sezonie zostało zdegradowane do trzeciej. Obiekt zadłuża genewski klub, który nawet nie jest jego właścicielem. 10 lat po jego wybudowaniu Stade de la Praille potrzebuje jeszcze 10 milionów, aby stał się źródłem dochodów. Koszty stają się tak wielkie, że „Les Grenats” rozważają… przenosiny na inny stadion. Pojawiły się nawet pogłoski o całkowitym jego wyburzeniu. Niedługo może się okazać, że Stade de Geneve doprowadzi do zniknięcia zespołu z piłkarskiej mapy.
Wypał/Niewypał
Le Stade de Genève passe en mode rugby ! Premier match ce dimanche à 15h pour le Servette Rugby Club #EnfinLaReprise pic.twitter.com/5WzvLrnNfS
— Servette Rugby Club (@ServetteRC) September 18, 2015
Stadion Narodowy, Warszawa
A jak na tle tych wszystkich gigantów prezentuje się nasz Stadion Narodowy? Wydaje się, że całkiem nieźle. SN był swego czasu najdroższym wybudowanym obiektem w Europie (około 400 milionów euro!), a wszelkie koszty pokrył budżet państwowy (należy on więc do państwa). Po dwóch latach zaczął już na siebie zarabiać (nie mylić ze zwracaniem się!). Obiekt jest znakomicie wykorzystywany: co chwila organizowane są tam jakieś eventy: lodowisko, basen, koncerty, targi, gokarty, wystawy i zloty to tylko niektóre z nich, a liczba imprez stale rośnie. Poza tym jest on w stanie pomieścić blisko 60000 kibiców (na koncertach może pojawić się nawet 78500 osób!), dzięki czemu Polska coraz częściej organizuje ważne wydarzenia sportowe. Zaczęło się od Euro, a później były MŚ w windsurfingu, MŚ siatkarzy, Grand Prix Polski w żużlu, finał Ligi Europy i finały Pucharu Polski, a już niedługo czeka nas kolejne piłkarskie Euro, tyle że do lat 21. Ponadto w styczniu tego roku wynajęte zostały wszystkie powierzchnie biurowe, czyli w sumie około 16 tysięcy m². Niedawno miejsce gry naszej piłkarskiej reprezentacji zyskało sponsora tytularnego, którym została firma energetyczna PGE. Jest jeszcze trochę za wcześnie, aby ocenić, czy Stadion Narodowy jest wypałem, bo inaugurowany został dopiero trzy lata temu, ale wydaje się, że wszystko zmierza w dobrym kierunku.
Wypał/Niewypał