Euro 2024. Gruzja zamyka szaloną historię. Za co pokochaliśmy piłkarzy z południowego Kaukazu?


Hiszpania w 1/8 finału gładko pokonała Gruzinów 4:1. Dla piłkarzy z południowego Kaukazu to jednak nie powinien być powód do wstydu, napisali piękną piłkarską historię

1 lipca 2024 Euro 2024. Gruzja zamyka szaloną historię. Za co pokochaliśmy piłkarzy z południowego Kaukazu?
Paweł Andrachiewicz / PressFocus

Nie znam się na gruzińskiej literaturze, ale wydaje mi się, że najpiękniejszą kaukaską baśń napisali podopieczni Williego Sagnola na Euro 2024. Owszem, zakończyła się porażką. Hiszpania w drugiej połowie starcia z Gruzją ogrywała swoich rywali tak, jak sobie tylko wymyśliła. Niezależnie od końcowego rezultatu Euro 2024 przygoda reprezentacji Gruzji będzie tą, która utkwi nam w pamięci. Mecz z Turcją był dreszczowcem. Radość i wzruszenie po sensacyjnym ograniu Portugalii – oglądając obrazki z tego meczu, chyba tylko Portugalczycy się nie uśmiechali. Jeżeli wydaje Wam się, że najlepszym, co pochodzi z Gruzji, jest obfite w ciągnący się ser chaczapuri, mam przykrą wiadomość, mylicie się. To futbol. Pełen miłości, zaangażowania, oddania, imponującej techniki. Poznajmy reprezentację Gruzji jeszcze bliżej.


Udostępnij na Udostępnij na

W rankingu FIFA zajmuje 74. lokatę. Cyferki tutaj nie mają żadnego znaczenia. W Gruzji kibicowanie to pewna forma kultury. Swojej ukochanej drużynie oddaje się pełnię siebie na czas tego 90-minutowego spektaklu. Zdziera się gardło, płacze ze wzruszenia, bawi materiałami pirotechnicznymi. Natężenia emocji nie da się zmierzyć. Stadion jest świątynią budującą niesamowitą wspólnotę. Kraj, raczej pozbawiony piłkarskich sukcesów, ale przepełniony wiarą i niepoprawnym optymizmem.

To jest coś, czego Gruzinom możemy zazdrościć. To coś sprawia, że Gruzją się zachwycamy.

Piękno futbolu w gruzińskim wydaniu

Mamy przecież bardzo nowoczesną infrastrukturę – Gruzini niekoniecznie. Nie brakuje piłkarskich sukcesów z dawnych lat, które poniekąd zbudowały bazę kibiców i popularność tego sportu w kraju. Mamy piłkarskie wzorce, autorytety. Przy stadionach stoją pomniki piłkarzy, jakieś tablice upamiętniające. Zainteresowanie futbolem też jest gigantyczne. Cierpimy jednak na niedobór sukcesów, jesteśmy pogrążeni po szyję w głupich kompleksach, które finalnie są czynnikami hamulcowymi w rozwoju polskiej piłki. Gruzja pokazuje nam, że futbol to zabawa, show, robienie rzeczy niemożliwych i wiara.

Najwyższa pozycja Gruzinów w historii notowań rankingu FIFA – numer 42. Miało to miejsce w roku 1998. Później było już tylko słabiej. Owszem, należy odnotować momenty nieznacznej hossy czy bessy. W pewnym momencie gruzińscy decydenci musieli jednak powiedzieć sobie – mamy dość! Nie może być tak, że w kraju, w którym zainteresowanie futbolem stoi na niezłym poziomie, a kibice na trybunach angażują w mecz wszystkie swoje zmysły, całe serce, uwagę i pasję, nie ma żadnych sukcesów.

Trzeba było ugotować coś innowacyjnego, dokonać pewnych zmian i zalać to sosem z cierpliwości. Dziś kraj słynący z kaukaskich szczytów serwuje nam swoje najcudowniejsze danie – futbol pełen pasji, na najwyższym poziomie. Trzeba przyznać, że futbolowa uczta, którą jesteśmy karmieni przez Gruzinów, dorównuje chaczapuri, karczokowi czy chinkali. Tak, to znaczy, że te piłkarskie doznania są wspaniałe.

Innowacyjny program szkolenia młodzieży 

Gruziński futbol jest chociażby beneficjentem programu UEFA HatTrick. W ramach tej inicjatywy gruzińska federacja założyła Centrum Techniczne Rustavi, w którym mieści się główna akademia GFF (Gruzińskiego Związku Piłki Nożnej). Rozwój młodzieży jest oparty na interesujących mechanizmach.

Poniekąd koncentruje się on właśnie na tym, by od samych początków z futbolem przywiązywać młodych do reprezentowania narodowych barw, działać w taki sposób, by lokalne młode talenty, zanim rozpoczną swoją piłkarską karierę, były odpowiednio przygotowane przez ekspertów pod egidą GFF.

Georgia’s Elite Youth Development Programme opiera się na prostych założeniach. Zawodnicy U-15 i U-14 są wybierani do regionalnych akademii kontrolowanych przez gruziński związek. Po ukończeniu sesji szkoleniowych GFF przy pomocy sieci skautingowej wybiera część młodych piłkarzy i zabiera ich na 20-dniowy obóz próbny. Tam następuje kolejna selekcja. Ci najbardziej utalentowani otrzymują bilet wstępu do krajowej akademii Rustavi.

Gruziński system szkolenia młodych piłkarzy jest oparty na szeroko zakrojonej współpracy wielu podmiotów. W procesie piłkarskiego wychowania biorą udział trenerzy, akademie, kluby z całego kraju, UEFA, ale i szkoły – bo poza piłką też jest świat, który należy poznawać.

Efekty uwidoczniły się całkiem szybko. Gruzja nie była wcale taka daleka od awansu na Euro 2020, swoje momenty miała także w eliminacjach do mistrzostw świata 2022, pokonała chociażby reprezentacje Szwecji. Wciąż jednak nie była tak skondensowanym piłkarskim organizmem, z jakim Europa ma do czynienia teraz.

Z piekła do nieba. Mikautadze piłkarską inspiracją 

Georges Mikautadze. Odkrycie tych mistrzostw. Urodził się w 2000 roku. Nie na gruzińskiej ziemi, lecz we Francji. Jego rodzice wyemigrowali ze swojej ojczyzny przez panującą tam wojnę. Dbali jednak o przekazywanie synowi elementów swojej kultury. Georges od małego uczył się gruzińskiego.

Swoją przygodę z poważną piłką rozpoczął w FC Metz. Miało to miejsce w 2017 roku. W sezonie 2019/2020 miał okazję zadebiutować przeciwko Nice – został wpuszczony na plac gry siedem minut przed końcowym gwizdkiem. W tak krótkim czasie raczej trudno coś udowodnić. Niemniej Mikautadze zrobił już wtedy duży krok w kierunku swojego rozwoju.

Proces urzeczywistniania swojego bezsprzecznie ogromnego talentu rozpoczął w Belgii. Georgas Mikautadze został wypożyczony do RFC Sareing. Klub z walońskiego niewielkiego miasta. Na zapleczu Jupiler Pro League w swoim pierwszym sezonie poza Francją Mikautadze w 21 występach zanotował aż 19 goli i jedną asystę. Zadebiutował 24 sierpnia 2020 roku.

Rywalem RFC Sareing było Lommel SK. Jeżeli ktoś szukałby przypadku definiującego sformułowanie „wejście smoka” – to było właśnie to. Mikautadze w swoim pierwszym meczu strzelił aż cztery gole. Na przestrzeni całej kampanii zanotował także aż dwa hattricki. Wykazywał się imponującą skutecznością i wręcz niewyobrażalną łatwością w zamienianiu sytuacji kreowanych przez kolegów na bramki. Łącznie dla zespołu z prowincji Liege zagrał w 57 meczach, w których nastrzelał aż 36 goli.

Nic dziwnego więc, że FC Metz chciało zweryfikować, czy Mikautadze przełoży swoją kapitalną formę z Belgii na francuskie boiska. Sezon 2021/2022 zweryfikował – Georges Mikautadze nie jest jednym z wielu one season wonder – jest jedną z tych gwiazd, która na dłużej zaszczyci swoją obecnością piłkarskie niebo nad Kaukazem. Na zapleczu League 1 ustrzelił 23 gole i dołożył do tego 8 asyst. Przyszła pora, by zrobić kroku do przodu.

Pod nogami Georgasa Mikautadzego pojawiła się jednak ta metaforyczna skórka od banana, która nie pozwoliła mu w ostatnim czasie wejść na wysoki poziom. Zmiana środowiska na to niderlandzkie nie wpłynęła zbyt dobrze na Gruzina.

Johan Cruyff Arena stała się nowym domem młodego Gruzina. Ajax Amsterdam zapłacił za niego 16 milionów euro. Tam jednak nie prezentował tak genialnej formy jak w Metz czy Sareing. John van’t Schip, ówczesny szkoleniowiec Ajaksu Amsterdam, zadeklarował:

Musi nadal dostosować się do stylu Ajaksu. Jeśli stracisz piłkę, co zamierzasz zrobić? W jaki sposób wywrzeć presję? To są rzeczy, na które może potrzebować trochę więcej czasu. Jasne jest jednak, że potrafi grać w piłkę.

Mikautadze jeszcze siedem miesięcy temu był postacią drugoplanową w Ajaksie. Dostawał w zasadzie „resztki”, wchodził na boisko w ostatnich minutach. Sam zarzucał klubowi, że odpowiednio nie pomógł mu w procesie aklimatyzacji.

Został wyrzucony na głęboką wodę, w obcym kraju, zupełnie nowym środowisku. Myślę, że gdyby ktoś mu wówczas powiedział, że na najbliższym Euro zagra ze swoją reprezentacją, skompromituje Portugalię i dokona istnego strzeleckiego show w fazie grupowej – raczej by nie uwierzył.

Brzytwą dla tonącego okazał się powrót do Metz na zasadzie wypożyczenia. Tam odpowiednią opieką otoczył go trener Laszlo Boloni.

To nie jest Kylian Mbappe, ale biorąc pod uwagę liczbę goli, które strzelił, i znaczenie dla całej drużyny, to mogę powiedzieć, że jest naszym Kylianem Mbappe!zadeklarował w kwietniu węgierski szkoleniowiec FC Metz.

Pochwały były jak najbardziej uzasadnione. Mikautadze w 20 spotkaniach strzelił aż 13 goli. Niestety, nie uratowało to klubu z urokliwego miasta znad Mozeli. Gruziński snajper według informacji Fabrizio Romano podpisze kontrakt z AS Monaco. Dalej będzie podbijać francuskie boiska.

Maradona z Kaukazu

Postacią kluczową w reprezentacji Gruzji jest zdecydowanie Khvicha Kvaratskhelia. Do całkiem niedawna to głównie z nim kojarzyliśmy ten zespół. To gwiazda, główny architekt sukcesu SSC Napoli z sezonu 2022/2023. „Azzurri” wówczas sięgnęli po mistrzostwo Włoch, pierwszy raz od epoki Diego Maradony. Pseudonim „Kvaradona” jest zatem w pełni podparty zarówno logiką, jak i potencjałem Gruzina. Ma doskonałą wizję, koncentrację. Jest świetnie wyszkolony technicznie, a obecnie znajduje się na celowniku wielu gigantów europejskiego futbolu.

Swoją przygodę zaczynał jako niespełna 11-latek w barwach Dinama Tbilisi, najbardziej utytułowanego gruzińskiego klubu. Stamtąd przeniósł się do Neapolu, gdzie we wcześniej wspomnianym sezonie zanotował 14 goli i 14 asyst!

Był nieśmiałym, zdyscyplinowanym chłopcem, żył dla piłkitak wspomina „Kvaradone” jako jeszcze dziecko prezes Dinama Tbilisi Levan Salukvadze.

To przykład pracowitości, ogromnego zaangażowania w swoją największą miłość i pasję. To jego zmysł był przyczyną cudownej walki przeciwko Turcji, to on miał gigantyczny wkład w sensacyjne, piękne w każdym tego słowa znaczeniu zwycięstwo nad Portugalią. Swoją drogą, historia cudowna – Cristiano Ronaldo, idol Kvaratshkelii z młodości, musiał uznać wyższość swojego fana. Historia zatoczyła koło, Kvicha zrobił przepotężny krok do przodu w swojej piłkarskiej karierze.

Kochają go w Walencji, ubóstwiają w Gruzji 

Gruzini swoją naprawdę dzielną postawę w defensywie zawdzięczają Giorgiemu Mamardashvilemu. Na co dzień jest bramkarzem Valencii. Występuje tam od 2021 roku. Pierwotnie miał jedynie wzmocnić zaplecze. Przedtem grał jedynie w swojej ojczyźnie. Pozycja w wyjściowej jedenastce była zarezerwowana dla Jaspera Cillessena.

Ten nie podołał wyzwaniu, co wykorzystał Gruzin. Już jego pierwsze występy wyglądały naprawdę profesjonalnie. Mamardashvili ma wszystkie atuty, których potrzebuje bramkarz. Mierzy niemal 200 metrów, ma niesamowity refleks i intuicję, która pozwala mu przewidzieć, w którą stronę poleci piłka.

Wczoraj w PKO Ekstraklasie, dziś twarzą w twarz z Williamsem i Yamalem  

Reprezentacja Gruzji to także szereg polskich wątków. Otar Kakabadze występuje przecież na co dzień w barwach Cracovii, a Nika Kvekveskiri to piłkarz Lecha Poznań. Pierwszy z nich w spotkaniu z Hiszpanią asystował przy samobójczym trafieniu Robina Le Normanda, wyprowadzając swój zespół na prowadzenie. Georgyi Tsitaishvili występował w Wiśle Kraków i Lechu Poznań. Luka Gugenshvili, rezerwowy bramkarz Gruzji, miał swój epizod w Jagiellonii Białystok, ale i w trzecioligowym Podlasiu Biała Podlaska. I oczywiście Lasha Dvali, w przeszłości obrońca Pogoni Szczecin i Śląska Wrocław, dziś piłkarz APOEL-u Nikozja.

Trudno trochę czasem w to uwierzyć, ale niemała grupa piłkarzy kojarzona z polskimi boiskami dziś jest częścią drużyny, która dała popalić Portugalii czy Hiszpanii. Niegdyś PKO Ekstraklasa, dziś jak równy z równym przeciwko Cristiano Ronaldo. Piłka nożna pisze cudowne scenariusze, a gdy znajdujemy w nich polskie wątki, kąciki ust, nawet mimowolnie, nieco przesuwają się ku górze.

To nie szczęście, to praca, pasja i umiejętności 

Podopieczni Williego Sagnola zrobili na nas kolosalne wrażenie. Gruzinom możemy zazdrościć. Pojawili się znikąd, napsuli krwi wielkim reprezentacjom. Grali bez kompleksów. Kapitalne kontry, progresywne podania, świetnie ustawiona kompaktowa defensywa. Do tego oczywiście piękne bramki i heroiczne interwencje. To wciąż nie jest zespół wypchany po brzegi wielkimi nazwiskami. To grupa piłkarzy, która tak naprawdę dopiero co stawia pierwsze kroki w wielkiej piłce. Ma jednak ambicje, zapał do pracy, jest odpowiednio ułożona, by realizować swoje cele.

To nie jest reprezentacja, która osiągnęła wielki sukces przez przypadek, dzięki szczęściu. Gruzini technicznie dorównywali swoim grupowym rywalom, a przypomnijmy – to ósma dziesiątka rankingu FIFA, do niedawna piłkarski trzeci świat.

Nam pozostaje ciepło wspominać Gruzinów. Hiszpania wygrała batalię w pełni zasłużenie. Zmęczenie po stronie podopiecznych Williego Sagnola było widoczne, ale i uzasadnione. Mecz z Hiszpanami rozegrali zaledwie dwa dni po zwycięskiej batalii z Portugalią.

Potrzebujemy więcej reprezentacji Gruzji

To było piękne. To było coś, za co kochamy ten sport. Właśnie takie historie wzruszają, inspirują, zapisują się na kartach historii, wychowują kolejne piłkarskie pokolenia. Takich Gruzji potrzebujemy jak najwięcej. Kvaratshkhelia, Mamardashvili, Mikautadze, Kakabadze, Kochorashvili, Kiteishvili i spółka udowadniają nam, że marzenia, nawet te najbardziej surrealistyczne, pozbawione ładu i składu, logicznego fundamentu mają prawo się ziścić. To chyba jest najpiękniejsze. Brawo Gruzjo, wprowadziłaś w to piłkarskie święto atmosferę show i niezapomniane emocje.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze