Temat ostatnich dni? Kto zagra w górnej ósemce, a kto będzie walczył o utrzymanie się w lidze. Wszystko miało być jasne po zakończeniu Multiligi w Canal+. Niestety los okazał się przewrotny, a życie napisało scenariusz, który wprawdzie był przewidziany w regulaminie rozgrywek, ale okazało się, że walka o puchary będzie zależna od delegatów, a nie od piłkarzy. Minęły kolejne dni i sytuacja po raz kolejny uległa zmianie. Entliczek, pentliczek – zielony stoliczek. Na kogo wypadnie, na tego bęc.
Problemem okazała się decyzja Trybunału Arbitrażowego ds. Sportu przy PKOl-u, która wstrzymała karę ujemnego punktu dla Lechii Gdańsk. Sankcja została nałożona za zbyt późne spłacanie zadłużenia względem wierzycieli. Okazuje się, że dla Trybunału płacenie pracownikom po ponad miesiącu nie jest poważnym problemem. Ciekawe, czy tylko w wypadku zespołu z Gdańska. Mieliśmy już sytuację, gdy Komisję Ligi nazywano Komisją Legii, możliwe, że będziemy mieli Państwową Komisję Odwołań Lechii.
https://twitter.com/grzegorzjo/status/718871685483622400
Gdy gdańszczanie zapewnili sobie już pierwszą ósemkę na boisku, po negocjacjach zdecydowali się cofnąć swoją skargę na odebranie punktu i nagle zespoły Podbeskidzia Bielsko-Białej i Ruchu Chorzów zamieniły się miejscami. Sytuacja wprawdzie oparta na istniejącym porządku prawnym, ale jednak absurdalna. Klub z Gdańska w negocjacjach z PZPN-em decydował, kto zagra w grupie mistrzowskiej.
Podbeskidzie za mało znaczy w polskiej piłce więc sprawa powoli ucichnie. Pod dywanem jest przecież dużo miejsca.
— Marek Wawrzynowski (@M_Wawrzynowski) April 12, 2016
W międzyczasie w mediach i dyskusjach kibiców pojawiały się kolejne pomysły wyjścia z impasu. Najwięcej głosów nawoływało do złamania regulaminu rozgrywek i rozegrania dodatkowego meczu pomiędzy zainteresowanymi stronami. Wprawdzie byłoby to rozwiązanie problemu na boisku, ale z całkowitym brakiem poszanowania prawa. Co lepsze – zielony stoliczek czy murawa?
Mam juz dość Waszych pytań i watpliwości… Gramy we wtorek baraż Podbeskidzie-Ruch w Tychach? Co n to @_Ekstraklasa_ ? ;)
— Żelisław Żyżyński (@ZelekZyzynski) April 9, 2016
Niestety nie pierwszy raz mamy sytuację, że o punktach nie decydują kwestie boiskowe, ale to, co załatwi się przy zielonym stoliku. Legia straciła mistrzostwo w 1993 roku, bo cała Polska widziała. Szkoda tylko, że nie dostrzegła, iż w tej ustawionej grze brała udział cała liga. Może wtedy była okazja oczyścić naszą piłkę z korupcji i pójść do przodu. Wygodniej było zachować stołki, uznać, że to tylko sprawa dwóch meczów i przyznać tytuł Lechowi Poznań.
W 2009 roku dzięki decyzji podjętej w zaciszach gabinetów zdegradowany został ŁKS Łódź, który w tabeli zajął siódme miejsce. Stało się tak dlatego, że Komisja Licencyjna nie przyznała mu prawa do gry w ekstraklasie. Decyzja ta była wydana z rażącym naruszeniem prawa, co przyznały sądy, do których odwołali się włodarze łódzkiego klubu. Jednakże zanim to się stało, klub już został zdegradowany. Beneficjentem okazała się Cracovia. Entliczek, pentliczek – zielony stoliczek.
Kontrakt Radosława Cierzniaka z Wisłą rozwiązano błyskawicznie. Gdy podobny problem dotyczy Filipa Modelskiego, okazuje się, że gra w rezerwach nie jest kłopotem dla Izby ds. Rozwiązywania Sporów Sportowych przy PZPN-ie. Także jakoś media milczą i nie widać już tej fali oburzenia, która płynęła, gdy chodziło o bramkarza spod Wawelu.
Ani Izba, ani media nie zainteresowały się losem Sebino Plaku. Gdy Albańczyk dochodził sprawiedliwości w Polsce, jakoś nie było słychać głosów w obronie piłkarza, którego trening polegał na rozdawaniu ulotek. Dopiero gdy zdecydował się szukać sprawiedliwości za granicą, a o sprawie zrobiło się głośno, zainteresowały się tym tematem rodzime media. Entliczek, pentliczek – zielony stoliczek.
Ta uznaniowość w traktowaniu spraw, przekonanie, że jakoś da się wszystko załatwić, kończy się zderzeniem z brutalną rzeczywistością świata na zewnątrz. Następuje zdziwienie, że UEFA potrafi trzymać się regulaminu i ukarać Legię walkowerem za występ nieuprawnionego zawodnika.
Problemem polskich rozgrywek jest uznaniowość i wewnętrzna sprzeczność we własnych decyzjach. Wiele słyszeliśmy o podręczniku licencyjnym i wymaganiach z nim związanym. Pytanie tylko, jak wygląda faktyczna realizacja celów wytyczonych klubom. Jak wyglądają faktycznie szkolenie młodzieży i zaległości finansowe klubów.
Przez lata nauczyliśmy się, że problemy lepiej omijać lub zamiatać pod dywan, zamiast próbować je rozwiązać. Czy dla kogoś jest tajemnicą, że sporo klubów płaci piłkarzom pensje z wielomiesięcznym opóźnieniem, a podpisy składane przez zawodników pod ugodami są de facto wymuszone szantażem? Gdy kiedyś Widzew szukał wsparcia finansowego, jego były zawodnik Jarosław Bieniuk uznał, że od akcji „Pieniądze dla Widzewa” lepsza będzie inna akcja.
"Pieniądze Jarka wreszcie u Jarka" na Weszło to cytat miesiąca. Rewelacja ;)
— Piotr Jóźwiak (@P_Jozwiak) May 14, 2013
Na szczęście zakończyły się czasy, gdy nie opłacało się trenować i trzeba było dzwonić. Jednak pora także wprowadzić reguły równe dla wszystkich, jasne i załatwiane na czas. Trzymać się sztywno wymagań licencyjnych i za odstępstwa od zasad karać w sposób rygorystyczny i równy dla wszystkich.
Czas, by nie opłacało się mieć drużyn młodzieżowych na papierze, opóźniać wypłat, obiecywać w kontraktach gruszek na wierzbie i budować „Klubów Kokosa”. Zamiast tego wymagajmy boisk treningowych, juniorów szkolonych nie pod wymagania licencji, realnych wypłat i poszanowania piłkarzy przez całość podpisanej umowy.
Dopóki o kształcie tabeli nie będą decydować zawodnicy podczas meczów, ale wynikać on będzie z decyzji prawników i działaczy, dopóty nie będziemy mogli mówić o byciu poważną ligą.