To miał być lot do lepszego jutra. Nikt by jednak nie przypuszczał, że podróż do Cardiff będzie ostatnimi godzinami w życiu Emiliano Sali. Samolot piłkarza FC Nantes zniknął z radarów nad kanałem La Manche. Mimo morderczych poszukiwań niestety nie odnaleziono ciała pilota oraz argentyńskiego napastnika.
Jeszcze niedawno jeden z najlepszych strzelców Ligue 1 oraz niewątpliwie niezawodne dzieło armatnie w szeregach zespołu Waldemara Kity. Nic dziwnego, że o argentyńskiego snajpera zabiegały europejskie kluby. Wyścig o względy Emiliano Sali wygrało walijskie Cardiff. Niesamowita radość przy podpisaniu kontraktu kilka dni później zmierzyła się z widmem kostuchy.
FC Nantes – drzwi do wielkiej kariery
20 lipca 2015. Polski biznesmen i właściciel francuskiego FC Nantes, Waldemar Kita, decyduje się na zakup argentyńskiego piłkarza Emiliano Sali. Były zawodnik Girondins Bordeaux, rok w rok błąkający się na wypożyczeniach w klubach z niższych lig, niczym specjalnym się nie wyróżniał. Lecz było w nim coś, co kreowało go na napastnika górnych lotów. Nantes miało być dla 28-latka szansą oraz drzwiami do wielkiej kariery.
I tak też się stało. Z sezonu na sezon Sala wyrastał na typową „dziewiątkę”. Na boisku potrafił znaleźć się w odpowiednim miejscu o odpowiednim czasie. Kulminacja jego umiejętności nadeszła w bieżącym sezonie. Choć Nantes zajmuje miejsce w środkowej części tabeli, to Argentyńczyk był najbardziej wyróżniającym się zawodnikiem francuskiego klubu. W 19 meczach zdobył 12 bramek i zanotował dwie asysty. Ten wynik z końcem poprzedniego roku sytuował go jeszcze wśród najlepszych strzelców Ligue 1. Później szło mu nieco gorzej, lecz Sala ostatecznie mógł być z siebie dumny. Ogólna liczba 48 goli dla „Kanarków” w 133 występach otworzyła młodzieńcowi furtkę na angielskie boiska.
Rekordowy transfer
19 stycznia 2019 roku walczące o utrzymanie się w Premier League Cardiff postanawia wyłożyć 17 milionów euro i nabyć Emiliano Salę. Co ciekawe, sam napastnik początkowo asertywnie odmawiał transferu do jakiegokolwiek klubu, twierdząc, że jego domem jest wyłącznie Francja. Lecz szansa rozwoju i większych perspektyw ukierunkowała myślenie Argentyńczyka na jedną z najlepszych lig Europy. Piłkarz złożył podpis pod lukratywnym, trzyipółletnim kontraktem, dzięki czemu stał się najdroższym nabytkiem w historii walijskiego klubu.
Dzień później napastnik pojawił się na stadionie, który miał być jego nowym domem. Pierwsze oględziny, rozmowy z włodarzami klubów oraz wstępne działania PR-owe malowały uśmiech radości na twarzy Sali. Pozostała jedynie formalność, która dopięłaby wszystko na ostatni guzik i sprawiła, że były snajper Nantes założy koszulkę „The Bluebirds”. Na swoją prośbę Emiliano chciał wrócić jeszcze do Francji, by ostatecznie się spakować oraz pożegnać się ze wszystkimi ze swojego dotychczasowego otoczenia. Powrót zaplanowany był na 21 stycznia.
Ostatni lot…
Emiliano Sala z pozytywnym nastawieniem wyruszył do Cardiff, by poznać swoich nowych kolegów i rozpocząć pierwsze treningi. Nowy rozdział w życiu pisany był oczami jego wyobraźni. Jednak nikt nie był w stanie przewidzieć tego, że wejście na samolot być może będzie ostatnim krokiem młodego zawodnika.
Około godziny 21:30 awionetka, w której znajdował się Sala wraz z pilotem, nagle zniknęła z pola widzenia radarów nad kanałem La Manche. Tuż przed tajemniczą tragedią piłkarz zdołał wysłać ostatnią wiadomość. Jak donoszą media, brzmiała ona tak: – Jestem na pokładzie. Samolot wygląda tak, jakby miał się rozpaść na kawałki. Jeśli za półtorej godziny nie będzie ode mnie żadnej wiadomości, raczej mnie nie znajdą. Tato, boję się! Te słowa wstrząsnęły nie tylko rodziną i bliskimi Argentyńczyka, lecz także całym piłkarskim światem.
Jeszcze nie tak dawno z bólem katastrofy lotniczej łączono się z innym klubem Premier League, gdy po meczu Leicester – West Ham United zginął właściciel „Lisów”. Jednakże w przypadku lotu Sali nikt nie chciał dopuszczać do siebie tych najgorszych myśli.
Ekipa poszukiwawcza przez kilka dni w pocie czoła przeczesała pechowy akwen, lecz bez większych rezultatów. Pomimo pełnego zaangażowania służb ratowniczych i przeanalizowania możliwych wariantów umożliwiających przeżycie ofiarom 24 stycznia podjęto decyzję o zaprzestaniu poszukiwań. John Fitzgerald, będący głównym oficerom prowadzonej akcji, przekazał całemu światu przykrą wiadomość: – Nikt w takich warunkach by nie przetrwał. Taki komunikat jednoznacznie utwierdza w przekonaniu, że szanse znalezienia ciał są obecnie bliskie zeru.
Co z nadzieją?
Rodzina oraz cała społeczność klubów najbliżej związanych z piłkarzem, czyli FC Nantes i Cardiff, z niedowierzaniem obserwują to, co cię stało. Tragedia, która już teraz nadawałaby się na jakże smutny scenariusz filmowy. Nie zakładając najgorszego, warto zauważyć, że Sala być może podświadomie przeczuwał, by nie zmieniać klubu. W końcu pragnął skończyć karierę we Francji. Chęć sprawdzenia się w mocniejszej lidze była jednak silniejsza. Czuł również, że musi się pożegnać z bliskimi, dlatego też powrócił do domu, by następnie odlecieć do Cardiff. Oczywiście pozostaje nadzieja, która pozwala wierzyć, że poszukiwania przyniosą korzystne efekty. Bo co, jeśli nad pasażerami awionetki czuwał dobry Bóg. Pojawia się w takim razie pytanie: Gdzie jesteś, Emiliano?